Są filmy klasy B, które są świetne. Prawdziwe dzieła sztuki, przy realizacji których ograniczeni budżetem twórcy wznieśli się na wyżyny kreatywności i artystycznego wyrazu. W segmencie niskobudżetowym znajdziemy też filmy średnie, słabe i twory na miarę “The Room”. Ach, no i jest jeszcze “Zakon Świętej Agaty”, czyli dzieło, które należy włożyć do szufladki “bardzo dziwne filmy klasy B”.
Lata 50, Stany Zjednoczone. Młoda dziewczyna w ciąży ucieka ze swojego domu przed ojcem stosującym wobec niej przemoc. Niestety nie może zamieszkać ze swoim chłopakiem, udaje się więc do klasztoru, w którym siostry zakonne zapewniają kobietom w stanie błogosławionym wikt i opierunek. No tak, klasztor w lesie, daleko od cywilizacji, grupa dziwnych zakonnic… Co może pójść nie tak?
Otóż nie tak może na pewno pójść scenariusz. W ogóle jest z nim ciekawa sprawa – “Zakoń Świętej Agaty” jest cholernie pokręcony i za bardzo nie wiem, czy w tym pozytywnym, czy negatywnym sensie. Główny wątek fabuły jest prosty i powiela liczne horrorowe klisze, tak samo zresztą jak postać protagonistki, które z jednej strony jest trochę naiwna i beztroska, z drugiej mimo wszystko szybko zaczyna podejrzewać, że w klasztorze może coś nie grać (zresztą nie trzeba do tego być Sherlockiem Holmesem). Tak czy siak po w miarę normalnej pierwszej połówce filmu przechodzimy do tej drugiej, bardzo pokręconej. Przyznam się szczerze, że nie zrozumiałem kilka rzeczy z zakończenia, a właściwie nie pojąłem motywacji części z postaci, które zaczynały zachowywać się co najmniej dziwnie. Ale okej, rozumiem, taki typ filmu. [...]
Doczytaj resztę recenzji na moim blogu: https://500filmow.pl/zakon-swietej-agaty-2018/