Zbrodnia i kara/film/Zbrodnia+i+kara-2000-323722000
pressbook
Inne
Wstęp
Animacja to zaczarowane pióro, którym udaje mi się opisywać moje fantazje - mówi Piotr Dumała w filmie Jolanty Dylewskiej "Świat według Piotra D". Film animowany ma to do siebie, że potrafi od razu stworzyć obraz, który jednocześnie jest odbiciem świata i odbiciem stanu duszy. (...) film animowany w porównaniu z filmem aktorski, ma większe ograniczenia, ale jednocześnie daje artyście tyle swobody, ile może mu dać na przykład słowo. (Jurij Norstein) Lekceważyć film rysunkowy dlatego, że istnieje film fotograficzny, byłoby takim samym absurdem, jak jaskrawym byłoby porzucać malarstwo z tego powodu, że wynaleziono mechanizm fotografii. (...) I właściwie jedynie tego filmu możliwość poręczy kinu charakter sztuki. (Karol Irzykowski) Animacja w powszechnej opinii to tylko "płaska" dobranocka albo ezoteryczna "awangarda". Tymczasem animacja nie naśladuje "prawdziwego kina". Ona sama jest prawdziwym kinem. (Piotr Dumała)
Czerń, biel, światło
Pełne gry światła filmy Piotra Dumały opowiadane są w czerniach i sepiach, z których wydobywa się świetlista biel (uzyskanie jej możliwe jest dzięki materii, z której artysta tworzy swoje obrazy i dzięki stworzonej przez niego technice). Czasem tylko te monochromatyczne barwy przełamane są innym kolorem - czerwienią. Pojawia się ona w "Zbrodni i karze" oraz w "Łagodnej". Dlaczego czerwień? Bo - mówi Dumała - krew, bo miłość... wszystko. Czerwień, zwłaszcza ciemne jej tony, jest źródłem energii. Jest kolorem najbardziej mi odpowiadającym, ponieważ jest kolorem życia. Nie oznacza to, żebym się ubierał na czerwono. Dla mnie jednak kolor czerwony jest barwą najważniejszą . Filmy Dumały to najczęściej kameralne opowieści, w których artysta kreśli subtelne portrety psychologiczne bohaterów ("Łagodna", "Franz Kafka", "Zbrodnia i kara"). Chodziło mi - mówił w jednym z wywiadów artysta - o próbę stworzenia filmu psychologicznego w animacji. Filmy animowane mają być śmieszne, albo mają być wysublimowaną wizją plastyczną. Ja chciałem wejść w psychikę człowieka, udowodnić, że ten środek wypowiedzi nadaje się do ukazania najistotniejszych spraw ludzkich. (...) Twórca "Zbrodni kary" ma również na swym koncie surrealistyczne opowieści pełne czarnego, przewrotnego humoru (np. "Czarny Kapturek", "Nerwowe życie kosmosu", "Wolność nogi"). Wyobraźnia Dumały - pisał Tadeusz Sobolewski - jak wyobraźnia surrealistów, szuka wyjścia poza sprzeczności, wśród których żyjemy: poza dualizmy ja i świat otaczający; jawa i sen; dobro i zło; powaga i żart. Z surrealistami łączy go również wstręt do wszelkiej tendencyjności, do morału. Celem tak pojmowanej sztuki jest przełamywanie bariery, przebijanie się przez gładką ścianę oczywistości. W niektórych z filmów twórcy "Łagodnej" dostrzegano odniesienia polityczne, Zrealizowane w 1987 r."Ściany" to dla wielu metafora totalitaryzmu. Sam Dumała odżegnuje się od takich intencji. Pytany (podczas festiwalu w Baden w1997 r.) przez zachodnią dziennikarkę, czy zmiany polityczne i społeczne, które dokonały się w Polsce, odcisnęły się w jego twórczości - mówił: Jestem raczej daleko od politycznej i społecznej sytuacji w Polsce. (...) Wolałbym pokazywać raczej moje własne sprawy i uczucia. Po jakimś czasie zauważam, że jednak tamta sytuacja w jakiś sposób odciska się w moich filmach. (...) Jestem jak instrument, który gra po prostu to, co chce grać, jednakże sam efekt często okazuje się niespodzianką. Nie znaczy to oczywiście, aby wszystko w mojej pracy było improwizacją, jednak duża jej część jest nią. Sposób, w jaki Dumała tworzy swoje filmy, przypomina pracę średniowiecznych mnichów, ręcznie przepisujących księgi. Artysta "wydrapuje" swoje rysunki na gipsowych płytach. Jest to technika bardzo pracochłonna. Potrzeba wielu godzin, aby powstało zaledwie kilka sekund filmu. Realizacja trwającej pół godziny "Zbrodni kary" zajęła 3,5 roku, "Kafki" (16 minut) - 2 lata, "Łagodnej" (12 minut) - dziewięć miesięcy.
Tworzywo i metoda
Gipsowa płyta pokryta ciemną farbą i skalpel, którym wydrapywane są na tej płycie obrazy - to zasadnicze "narzędzia" artysty. Skąd pomysł, żeby "rysować" na gipsowej płycie? Najpierw - wspomina Dumała - była mała sklejka. Została mi z zajęć technologii malarstwa z trzeciej klasy liceum. Dano nam wtedy zadnie, żeby pokryć tę deseczkę odpowiednim gruntem - mieszaniną kredy, gipsu, kleju, bieli cynkowej. Już nie pamiętam dokładnie tej receptury. Chodziło o to, żeby umieć ten grunt zrobić i nałożyć. Potem ta zgruntowana deseczka leżała sobie gdzieś w kącie. Trafiłem na nią wiele lat później. Wtedy byłem po pierwszych próbach animacji. Chyba już po "Czarnym Kapturku". Miałem robić "Latające włosy". Wciąż jednak nie miałem pomysłu, jak ten film ma wyglądać. Chciałem, żeby był mroczny. Akcja filmu maiła się toczyć w nocy. Myślałem, ze może użyję tuszu, albo odwrócę technikę, którą wówczas stosowałem. Polegała ona na tym, że wyskrobywałem rysunki na biało pomalowanej szybie, pod którą podłożony był czarny aksamit, czyli teraz szyba miała być pomalowana na czarno, a pod nią umieszczona biała materia. Myślałem również o podświetlaniu od dołu, zamalowanego na czarno celuloidu. Wszystko to jednak, nie było tym, czego szukałem, co pragnąłem uzyskać. I wtedy trafiłem na tamtą zagruntowana na biało sklejkę. Kiedy pomalowałem ją umbrą paloną okazało się, że pozostały na niej jasne prześwity. Te prześwity od razu mnie zafascynowały. Dawały niezwykły efekt - jakby poprzez jedną rzeczywistość przezierała inna. Wystarczyło tylko trochę popracować. (...) W tych prześwitach zobaczyłem jezioro okolone wielkimi dębami, które odbijają się w wodzie i gdzieś z oddali dochodzące światełko. Wydawało mi się, że w taki właśnie obrazek układają się te przypadkowe zadrapania. Podciągnąłem je troszeczkę i pomyślałem, że właśnie to namaluję. Pierwotnie zamierzałem namalować kopię któregoś z wielkich mistrzów. I tak poprawiając, wyskrobując zacząłem dodrapywać się do bieli. Okazało się, że ona jest niesłychanie piękna - pełna światła, świeci jak żadna biała farba, jest nieskazitelna. Takiego efektu nie można by osiągnąć używając po prostu białej farby. To odkrycie było czymś niezwykłym. W tym materiale była jakaś wyjątkowa szlachetność, wiązał mnie on z dawnym malarstwem, moimi ukochanymi mistrzami - Holendrami. Przypominał grafiki, akwaforty, akwatinty. Wcześniej próbowałem "rysować" na naklejonym zagruntowanym i pomalowanym płótnie, ale ten materiał nie dawał możliwości animowania obrazów. I wtedy pojawił się pomysł, żeby to była gipsowa płyta. W tym gipsie odnalazłem coś niesłychanie mojego, jeśli chodzi o plastykę. Wydrapane miejsce mogę zamalować i narysować kolejną fazę ruchu. Początkowo nie wiedziałem, jak ten gips gruntować - uczyłem się tych płyt. Okazało się, że domieszka kleju, którym płyta jest nasycona, jest bardzo ważna, ponieważ dzięki niej gips nie chłonie tak bardzo farby i można się doskrobać do bieli. Ważne jest chyba i to, że przy innym tworzywie praca mogłoby być zbyt łatwe. Ta materia stawia pewien opór, a sama technika wiąże się z trudem. ("Czytanie z chmur", z Piotrem Dumałą rozmawia Katarzyna Jabłońska, fragment niepublikowanej rozmowy) Wydrapane na gipsowej płycie obrazy artysta animuje. Jeden obraz to 1/24 sekundy. Potrzeba średnio 12 obrazów, aby powstała jedna sekunda filmu. Czuję się - mówił w jednym z wywiadów Dumała - bardzo szczęśliwy, że znalazłem swój własny język. Odczuwam go jako integralną część samego siebie. Lubię pracować, ponieważ lubię to narzędzie, ten styl. (...) Jest on bliski językowi snów, symboliczny i uniwersalny. Pamiętam - wspomina artysta - jak po raz pierwszy zobaczyłem na ekranie, że uruchomiłem swój rysunek, to jakby moment pierwszego drgnięcia ręki Frankensteina, poczucie nowej możliwości działania.
W piwnicy
Większość filmów Dumały powstała w jego warszawskiej pracowni, która mieści się w piwnicy. Czym jest dla artysty ta piwnica? Jest czymś - mówi Dumała - w rodzaju schronu. Poprzez to, że jest pod ziemią, ma grube mury, a w budynku, w którym się mieści, są strażnicy, zapewnia mi poczucie bezpieczeństwa. W oknach i w drzwiach są kraty, jest to więc miejsce opancerzone i w dodatku głęboko pod ziemią - taki swoisty grobowiec. A zatem miejsce nie za wesołe, ale jednocześnie miejsce, które kojarzy się również z odrodzeniem. Grobowiec miał przede wszystkim zabezpieczać szczątki zmarłych, jednak postrzegany bywał także jako miejsce odrodzenia. Przez śmierć dusze ludzi miały odradzać się do nowego życia. Grób w zależności od kultury i religii ma oczywiście bardzo różnorodną symbolikę. W kulturach rolniczych groby kopano w ziemi i w tych dołach składano ludzkie szczątki (co ciekawe - w pozycji embrionalnej) niczym nasiona, jakby miały się odrodzić. Podobnie jest z moją piwnicą. Nazwałbym ją również wylęgarnią. Tam pojawiają się pomysły i nabierają coraz to nowych kształtów. Tam moje filmy kiełkują i rodzą się. Moja technika sprawia, że obrazy ryte na gipsowych płytach nie czekają. Nie przygotowuję sobie rysunków zawczasu, nie rozrysowuję poszczególnych faz ruchu do animacji na celuloidach czy na papierze, to wszystko rodzi się na bieżąco, żeby za chwilę już nie istnieć - muszą przepoczwarzyć się w kolejny obraz czy kolejną fazę ruchu. Tam gdzieś w ciemności tej piwnicy wylęgają się moje filmy. A potem wychodzą na światło dzienne... ( "Czytanie z chmur")
Zbrodnia i kara według Dumały
"Zbrodnia i kara" według Dumały to pełna gęstej, momentami wręcz hitchcockowskiej atmosfery opowieść o zbrodni i miłości, dziejących się na pograniczu jawy i snu. To jest - mówi Dumała - historia o miłości i o tym, jak może być ona zniszczona przez obsesję. W naszym życiu poddani jesteśmy dwóm sprzecznym dążeniom - bycia dobrym lub złym, kochania lub nienawidzenia. Dumała rozpoczyna swój film tak, jak Dostojewski powieść - pierwszym jej zdaniem: W początkach lipca pod wieczór, niezwykle upalnego dnia (...). "Zbrodnia i kara" według Dumały nie jest jednak wierną ekranizacją powieści wielkiego Rosjanina. Artysta wybrał z niej pewne wątki i postaci. Obok Raskolnikowa w filmie "występują" Sonia, Swidrygajłow, Lichwiarka i Lizawieta. Pojawia się również mały Rodion - chłopiec ze "strasznego snu", obserwujący scenę zakatowania konia. Czułem, że mogę stworzyć bohatera - mówi Dumała - który istnieje niczym anioł i jest znakiem niewinności Raskolnikowa. Rzecz dzieje się w onirycznym XIX wiecznym mieście - Petesburgu, (a może w Warszawie?), które na moment staje się również Nowym Jorkiem, czyli w istocie wszędzie i zawsze. W filmie Dumały nie ma optymistycznego epilogu, film kończy się strzałem z pistoletu, który Swidrygajłow wymierza w samego siebie. Intensywność obrazu wzmaga ekspresyjna muzyka Janusza Hajduna, (również autora muzyki do "Kafki", "Czerwonego kapturka" i "Wolności nogi"). Film pozbawiony jest dialogów. Pełen jest jednak pełnych ekspresji dźwięków i ciszy. "Zbrodnia i kara" rozpoczyna się - pisze Chris Robinson w "Animation World Magazine" - wspaniałą sekwencją zainspirowaną Saulem Bassem. Powracające, dudniące dźwięki pianina towarzyszą wyłaniającym się spoza cieni obrazom w czerwieniach i brązach. (...) Połączenie czerwieni i brązu wydobywa przemoc i smutek tego chorego świata, podczas gdy eliptyczne, jakby paranoiczne, zamglone obrazy znakomicie oddają coraz bardziej rozmywającą się granicę miedzy snem i rzeczywistością w chorym umyśle Raskolnikowa. Tak jak w powieści zbrodnia jest tutaj jakby wynikiem refleksji. Dumałę tak naprawdę interesuje nie tyle sama zbrodnia, lecz to, co dzieje się w umyśle Raskolnikowa i z jego emocjami - stan jego niespokojnej duszy przed i po dokonaniu morderstwa. (Chris Robinson: "Beyond Good and Evil: Piotr Dumala's Crime and Punishment", "Animation World Magazine") Do czego służy kino? (...) robiąc film- mówi Dumała - chcę się zanurzyć w jakimś świecie, w jakichś sprawach, emocjach, chcę po prostu przeżyć np. tę zbrodnię i to, co się w związku ze zbrodnią stanie. (...) mam potrzebę utożsamić się ze wszystkimi bohaterami. ("Dochodzenie do Dostojewskiego". Z Piotrem Dumałą rozmawiają Maciej Drygas i Janusz Gazda, "Kwartalnik Filmowy" 19-20/ 1997-1998) Pierwsze spotkanie ze "Zbrodnią i karą", którą Dumała po raz pierwszy czytał będąc licealistą: Było - jak wspomina - jak miłość, jak spotkanie bliskiej duszy, spotkanie kogoś, kto ma w sobie magnes i zaczyna mnie do siebie przyciągać. (...) W Dostojewskim nie fascynowała mnie struktura jego powieści, tylko coś, co było w nim samym. (...) Zaczadzenie Dostojewskim wiązało się prawdopodobnie z mnóstwem spraw, które miałem wówczas do rozstrzygnięcia z sobą samym, z mnóstwem silnych napięć emocjonalnych, które mną wtedy targały. (jw.) Dlaczego student musiał zabić staruszkę? Raskolnikow - twierdzi, podobnie jak Dostojewski, Dumała - musiał popełnić zbrodnię, żeby się przepoczwarzyć, a jego historia dobrze się kończy. Żeby ta historia skończyła się dobrze, on musiał zabić, musiał cierpieć i inni musieli także cierpieć. (...) Nikt u Dostojewskiego nie roztkliwia się nad staruchą (...) Tylko jedna Sonia broni zamordowanej. (jw.) Ta historia mogła się zdarzyć tylko w Petersburgu - mówi Dumała, cytując list Dostojewskiego do brata - w tym mieście fantomie, które wynurzyło się z mokradeł i zapadnie się w nie jak jakiś sen. (jw.) Dostojewski - wspomina artysta - był dla mnie rodzajem szyby, przez którą widzę typy ludzkie, jak przez szkło powiększające, które wyolbrzymia cechy charakteru, a nawet je deformuje. Właściwie każdy pisarz , każdy artysta jest rodzajem szyby, przez którą oglądamy tajemnice świata. Nie możemy się tam przedostać za tę szybę, ale tylko dzięki niej możemy dostąpić jakiegoś sekretu, ujrzeć świat w normalny sposób nam niedostępny, a nawet rozpoznać w nim, jak w lustrze, samych siebie. Ja jednak nie próbuję analizować szyby, fascynuje mnie to, co jest poza nią.
Mapa duszy
Piotr Dumała (...) sam zapraszał nas do obserwacji procesu powstawania swojego dzieła, udzielając wywiadów, pozostawiając subtelne tropy w swojej prozie. Tak tworzyła się legenda podobna tej, która łączy się z Jurijem Norsteinem od lat cyzelującym "Szynel" Gogola. Z tych aluzji, odsłaniających kulisy warsztatu, można wysnuć wniosek, jak dramatycznie ewoluowała ta wizja, zainicjowana wykonanym w 1980 roku jeszcze na studiach komiksem, z czytelnymi tam fascynacjami - Buzzattim, Kafką, Munchem, psychoanalizą. "Zbrodnia i kara" zamierzona była początkowo na film długi - 70 minutowy - a użycie słowa wydawało się artyście niezbędne. Powstał półgodzinny, urzekający obraz, otwarty w takim sensie w jakim Bachtin za otwartą uznaje powieść Dostojewskiego, określając ją ,,fragmentem wyrwanym życiu". (...) Dumała sam podsuwa klucze interpretacyjne, co daje nam - złudne może - poczucie uczestnictwa w alchemii tworzenia. "Tak samo w książce, jak we śnie - pisał przed kilku laty o ,,Zbrodni i karze" - niezależnie ile postaci wystąpi i cokolwiek one będą wyprawiać, to i tak wszystkie razem stanowią tylko jedną osobę. Prawdziwą osobę. Świat przedstawiony przez Dumałę jest ,,mapą duszy" o odrealnionej topografii, wyczyszczonej z rodzajowości, gdzie Petersburg staje się miastem Ameryki, do której nie dotarł Swidrygajłow. W tym świecie tożsamość postaci jest płynna, nieuchwytna, a sen o bułance ma ten sam status realności, co zabójstwo popełnione przez Raskolnikowa. (Magdalena Lebecka: "Na odległość metafory", "Więź" 2/2001)
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.