Właściwie to film wygląda nieźle aż do momentu rozwinięcia się bzdurnego wątku o mordercy poruszającego się w innym wymiarze dzięki wykorzystaniu elektryczności. Sam morderca niby wygląda nieźle, ale im bliżej końca filmu, tym bardziej śmieszy i jego charakteryzacja jest po prostu nieudana. Nawiązania do "Koszmaru z Ulicy Wiązów" są oczywiste, ale postać mordercy w tym filmie w porównaniu do Freddy'ego Kruegera jest zarysowana naprawdę marnie. Ogólnie jest to nieudolna próba wykorzystania patentu z hitowego "Koszmaru..." Cravena. A scena ostatecznej walki (poprzedzonej niedorzeczną konfrontacją głównego bohatera z mordercą na ekranie telewizora) to nic innego jak sztampa i tandeta. Poza tym aktorzy nie prezentują się w tym filmie najlepiej, a niektóre postaci (wraz z głównym bohaterem) są wręcz irytujące. Ale nie jest tak, że wszystko w tym filmie jest tak złe. Bo mimo wszystko zapowiada się dobrze - jest klimat, powolne tempo akcji sprzyjające budowaniu atmosfery grozy, jest dobra, klimatyczna muzyka i świetna scena z krzesłem elektrycznym. I nawet kiedy killer po raz pierwszy pojawia się w swej "elektrycznej" postaci, to wygląda nawet bardziej odrażająco niż w ludzkiej formie. Ale co z tego, skoro im dalej, tym wkraczamy w coraz wyższe stopnie głupoty i fabularnych bzdur. Moja ocena: 4/10.