Myślałem, że to będzie dużo lepsze. Pinker był fajny (świetna rola późniejszego Skinnera ze "Z archiwum X"), choć niezbyt mi się podobało to, że "wchodził" w innych ludzi (trochę to bez sensu było). Do tego fajna była muzyka i efekty (jak na tamte czasy). No i jeszcze scena z Pinkerem wychodzącym z telewizora (coś panu to mówi, panie Nakata?) robi wrażenie. Niestety scenariusz jest strasznie głupi i naiwny. A wraz z interwencją duchów ofiar Pinkera robi się coraz gorzej... Film polecam fanom "Ringu", żeby zobaczyli skąd Nakata zaczerpnął pomysł na scenę finałową.