Fanką disco polo nie jestem i zapewne nigdy nie zostanę, ale na film poszłam wraz z rodzicami, bo uważam, że zanim skrytykuję coś od góry do dołu, to warto przynajmniej zapoznać się z materiałem źródłowym. No i właśnie tu leży problem. Ilu z wystawiających oceny na filmwebie faktycznie obejrzało ten film?
Jasne, nie jest wybitny - więcej tu negatywów niż pozytywów, ale czego oczekiwać od typowo telewizyjnej produkcji? No właśnie. Film dało się obejrzeć, jak najbardziej - szczególnie jego pierwszą część, gdzie zapoznajemy się z młodszą wersją Zenka (swoją drogą, rewelacyjna rola Jakuba Zająca). Później robi się dziwnie. Reżyser postanowił uderzyć w poważniejsze, kryminalne tony, które wypadają żenująco i przewidywalnie. Czy więc film zasługuje na oceny jakie się tu posypały, formując ostateczną średnią - lekko ponad dwa? Mój boże, zdecydowanie nie!
Choć nie jest to dzieło wybitne, warto byłoby faktycznie się z nim zapoznać i dopiero wtedy wystawić odpowiednią ocenę. Przykre, że zebrała się tu spora grupa pseudointelektualistów, którzy z radością zaznaczyli jedną czy dwie gwiazdki, nie zapoznając się z materiałem źródłowym. Po co? Żeby wbić szpilę faktycznym fanom Zenka? Byle pokazać, że jesteśmy lepsi, bo słuchamy innej muzyki i mamy inne autorytety? Mój gust muzyczny także dalece odbiega od twórczości Zenona Martyniuka, ale już bardziej niż ona, żenuje mnie wylew hejterskich komentarzy, które (w większości) nie są niczym uzasadnione.