Proszę, najpierw skończ szkołę podstawową, a potem wypowiadaj się na temat tego filmu.
Odpowiadając na Twoje pytanie, prawdopodobnie nie tylko Ty, ale bez większej ilości konkretów ciężko jest podjąć jakąkolwiek dyskusję.
Może tak. Dla mnie ten film nie ma nie ma ani jednej orginalnej postaci, po mimo tego że w nich wcielają w nich genialni aktorzy to patrząc na każdą postać musem poczucie że gdzieś już tak widziałem. W filmie nie pozwala się widzowi wogóle myśleć. Wszystko jest podana jak krowie na rowie. Bo sceny niby wzruszające tak naprawdę dają tylko smutną muzyczkę i na siłę próbują widza skłonić do refleksji. Jak by reżyser nie był do końca pewien czy ludzie są na tyle mądrzy by sami wartość wywnioskować z sytuacji. A to dopiero początek wad. A może to poprostu nie moje klimaty. Ja za wybitne klasyki uważam Leona Zawodowca czy Edwarda Nożycorękiego.
W większości się zgadzam, ale wydaje mi się, że podszedłeś do filmu z błędnym założeniem, że to jakiś ambitny dramat psychologiczny. Jeżeli potraktujemy Milę jako ładnie zrobioną bajkę, w której z założenia jest jasny morał i podział na dobro i zło, to wypisane przez Ciebie elementy przestaną być już tak rażące. Nie spotkałem się, żeby ktoś zarzucał przykładowo Królewnie Śnieżce, że wszystko jest tam podane na tacy, bo to oczywiście wynika z jej konwencji. Osobiście do ZM podchodzę podobnie.