Nigdy nie wstydziłem się tego, że na wielu fimach płaczę. Ale to co przeżyłem oglądając ten film, można by określić oczyszczeniem duszy. Wypłakałem chyba wszytstkie swoje grzechy a po zakończeniu filmu czułem straszną pustkę. Na niczym się nie mogłem skupić. Wciąż szumiały mi w głowie piękne cytaty wypowiadane przez aktorów i pamiętna scena kończąca żywot John`a Coffey`a. Aaahhh...brak mi słów. Dzieło kompletne! POLECAM!!!