Zacznijmy od tego, że King to grafoman, choć nie aż tak wielki jak np. banalista Coelho.
O samym filmie wszystko już powiedział pewien Ichabod (on naprawdę ma rację, co może trudno dostrzec przez tę przytłaczającą charyzmę), więc zapraszam do obejrzenia mini-recki: http://www.youtube.com/watch?v=HQ01tuxOwPk
Dobre filmy to robili Kurosawa, P. T. Anderson, Bergman...
Darabont, Spielberg, Cameron, Nolan, Scott itp. - straszne, kiczowate gówna. Oglądając filmy takich ludzi odnoszę wrażenie, że mają widzów za debili.
Zaś Tarantino i Allena dopadła już demencja starcza. To naprawdę smutne... Dobrze, że Kurosawa zdążył umrzeć, zanim stał się naprawdę ch*jowy. Śmierć jest czasami dobra... Zwłaszcza dla artystów.
Takie jest moje zdanie, fani gunwa w stylu "Zielonej Mili" obchodzą mnie tyle, co fani hamburgerów i chińskich, rakotwórczych klapek.
A dla wszystkich, którzy chcieliby użyć argumentów w stylu: "milionom się podoba", albo rzucić pierdyliardem nominacji, wkleję cytat Łysiaka: "Jeśli większość ma rację – jedzmy gówno... – Miliony much nie mogą się mylić".