lepsza rola syna Prokopa w wykonaniu Barcisia niż Łozińskiego, dużo bardziej wczuł się w tę rolę, dużo bardziej przejmujący , dzięki grze Barcisia naprawdę współczułem Wasylowi, Łoziński tak na odczep się moim zdaniem
- lepsza rola Fronczewskiego jako Dobranieckiego - zwłaszcza zachowanie na sali sądowej- tutaj gra Węgrzyna wygląda strasznie sztuczne, zbyt plastyczne jak on się wpatruje w Wilczura
- w nowszej wersji mija trochę czasu co oczywiste , Kosiba zdobywa zaufanie aby dopiero potem leczyć Wasylka- tu już się dzieje to 1szego dnia(!)no kompletnie nieporozumienie skąd takie zaufanie do ledwo spotkanego włóczęgi
- w nowszej wersji dużo bardziej podobały mi się takie niuanse w zachowaniu głównego bohatera np. w sytuacji gdy go pytają jak się nazywa na komisarjacie policji
no i samo zakończenie - nielogiczne po co on szedł z nimi na ten cmentarz skoro nie wiedział że tam jego żona? no i najważniejsze - po co został przy tym grobie sam? w nowszej wersji wybrnęli z tym odkryciem tożsamości dużo lepiej
Generalnie bardzo lubię przedwojenne kino, ale ten film jest dla mnie rozczarowaniem. Zwłaszcza jako najbardziej kasowy lat międzywojennych. Na plus rola Barszczewskiej (jaka ona była piękna!) no i wbił mi się w pamięc ten cytat : " tu już jest koniec świata"..
Aha no i jeszcze piosenka Wojdyłły:)