Dlaczego amerykanie ciągle pałują się martyrologią żydowską lub afroamerykańską, ale NIGDY nie nakręcili choćby jednego, porządnego filmu o tym, jak to z ich przyczyny wyginęły blisko 4 miliony rdzennych mieszkańców Ameryki? Czy taka produkcja dostałaby Oscara? Jedyne, co dostali Indianie, to cukierkowy "Tańczący z wilkami" - nijak nie przedstawiający ogromu strat wśród Indian i perfidii białych, którzy np. celowo dawali Indianom koce i inne rzeczy po ludziach zarażonych ospą, albo płacili za skalpy (Brytyjczycy w XVIII wieku) - i zakłamaną "Pocahontas"; srsly, zrobić romantyczny musical z tragedii setek tysięcy ludzi - to potrafią tylko amerykanie. Już widzę musical o Auschwitz, w którym Żydówka o wymiarach 90-60-90 - podczas gdy jej historyczny odpowiednik był 12-latką - hasa po łące z niemieckim żołnierzem. Środowiska żydowskie na pewno nie byłyby oburzone. NA PEWNO.
Może byłoby więcej produkcji o martyrologii Indian, gdyby to Indianie trzymali w rękach prawie cały przemysł filmowy... Ale nie trzymają. (Nie, nie jestem antysemitą - to, że Hollywood należy do Żydów to po prostu fakt, który akceptuję). Poprawność polityczna amerykanów skłania ich do ciągłego wałkowania w przestrzeni publicznej tematu rasizmu wobec czarnych - sprawa jest bez przerwy na topie - ale wobec Indian nie czują już takiego przymusu (mam wręcz wrażenie, że w zbiorowej świadomości chamerykańskiej Indianie po prostu nie istnieją)... Ciekawe, czemu.
Nie wiem czy ktoś gdzieś tu wspomniał ten film, ale "Pochowaj me serce w Wounded Knee" z 2007 porusza tematykę wyzyskiwania i masakry Indian.
Prawda, tez bym chciała obejrzeć taki film - poza kilkoma filmami takimi jak Tanczacy z wilkami czy Ostatni Mohikanin to dawno nie było obrazu o tej tematyce.
Doatego, że w dzisiejszych czasach kluczem do uzyskania wielu nagród jest zrobienie filmu co najmniej poprawnego politycznie, a najlepiej takiego, który przysłuży się obecnulym inżynierom społecznym. Krótko mówiąc należy zrobić film o cierpieniu żydów, murzynów, gejów itd. To przykre, ale tak jest. Drugim problemem są państwowe dotacje dla reżyserów. Gdyby ich nie było musieliby robić filmy, które się dobrze sorzedadzą w kinie, takie za które ludzie będą chcieli zapłacić, czyli takie które się ludziom będą podobać. Dzisiaj robią filmy takie, które spodobają się ministrowi kultury, bo wtedy dostaną na ten film pieniądze. Czyli w skrócie nasz rząd zabiera nam pieniądze w podatkach i kupuje dla nas filmy takie jakie podobają się temu czy tamtemu ministrowi, daje pieniądzie takiemu reżyserowi czy artyście jaki podoba się ministrowi, a niekoniecznie nam. Trudno mi się powstrzymać od porównania do małego dziecka i tatusia, albo nawet do psa i jego właściciela ;) pozdrawiam, szczególnie tych myślących, że to dobrze, że tak jest, bo inaczej część "artystów" by zbankrutowała, ta część, za których twórczość ludzie nie chcieliby dobrowolnie zapłacić. A tak mogą sobie tworzyć. Zdrowia na duszy, ciele i umyśle...
Jeden z najlepszych komentarzy jakie tu przeczytalem. W Trojmiescie jest namacalny przyklad tego o czym mowisz. Jest kino Żak w Gdanksu taka kino kawiarnia z barem i scena koncertowa. Na gorze jest wystawa obrazow zawsze ale nigdy nie widzialem nic dobrego tylko jakis kicz typu kwadraty i trojkaty czy inne bohomazy, koncerty tez artystow z du py ktorych sie nie da sluchac. Dawno by ten obiekt zbankrutowal gdyby nie kasa z rzadu. Dyrektorzy tego przybytku musza trzymac palec w pupie u pani prezydent czy kogokolwiek kto jest u wladzy. W wekend gra DJ po znajomosci ktory specjalnie puszcza gowniana muze zeby obcy goscie sobie poszli a pozniej puszcza cos lepszego dla swoich. Rzad utzymuje beztalencia ktore w zamian poslusznie tworza jakies gnioty na zlecenie i maja prace dzieki temu. Artysta niezalezny nigdy nie ma kasy ale od czasu do czasu jakis sie wybije.
krzyczeliby indianie ale pewnie sie zapili w depresji albo wydaja kase z kasyn i tez sie zapijaja
Może brakuje Indiańskich reżyserów? Za obecny wysyp filmów o tematyce rasizmu czy niewolnictwie odpowiadają czarnoskórzy twórcy jak McQueen, Lee, Jenkins czy Daniels. Chyba mają prawo opowiadać o swojej przeszłości?
tylko niech opowiadaja prawde a nie powielaja belkot dla szarej masy albo wypranuch lewackich lbow ktore maja zbiorowa pamiec jak mrowiskjo albo roj much a smodzielnie nie generuja zadnych mysli tylko ktos im musi zarzucic temat do kopiowania
Ta teza o tym, że Hollywood należy do Żydów jest może popularna i łatwo wpada w ucho, ale z rzeczywistością ma raczej mało wspólnego. Bliższe prawdzie by było stwierdzenie, że ludzie pochodzenia żydowskiego mieli swego czasu (dzisiaj znacznie mniej) ogromny wpływ na rozwój kina hollywoodzkiego, począwszy od jego niemych początków.
Natomiast jeśli chcemy być rzetelni, to dość łatwo zauważymy, że obecnie większość szefów dużych wytwórni to są ludzie o nieżydowskim pochodzeniu. To są zwykle Amerykanie o korzeniach np. angielskich czy irlandzkich albo niemieckich, ale jaki antysemita będzie chciał słuchać opowieści o tym, że Hollywood należy do Irlandczyków...