Przy pełnej sali odbył się w dziś w Warszawie pokaz prasowy
"Wiedźmina", ekranizacji opowiadań Andrzeja Sapkowskiego, jednego z najbardziej oczekiwanych filmów roku.

Po projekcji odbyła się konferencja prasowa, na którą przybyli najważniejsi twórcy obrazu: reżyser
Marek Brodzki, operator
Bogdan Stachurski, autor muzyki
Grzegorz Ciechowski, aktorzy -
Michał Żebrowski,
Zbigniew Zamachowski,
Grażyna Wolszczak i oczywiście producenci.
Jak się można było spodziewać zaproszeni goście zostali zasypani lawiną pytań. "Co dalej z Wiedźminem" - tymi słowami rozpoczęła konferencję prasową prowadząca Monika Luft. "To wszystko zależy od widzów" - odpowiedział Lew Rywin, jeden z producentów filmu. "Panuje obecnie moda na powracanie do tego samego tematu i my również takiej możliwości nie wykluczamy. Decyzja o realizacji ewentualnej kontynuacji uzależniona jest jednak od tego, jak "Wiedźmin" zostanie odebrany przez widzów i jak duży sukces osiągnie. Powiedzmy, że w tej sprawie jesteśmy w dołkach startowych" - zakończył swoją wypowiedź Rywin.

Ze strony obecnych na pokazie fanów twórczości Sapkowskiego posypały się oczywiście zarzuty, iż treść filmu została zmieniona w stosunku do pierwowzoru literackiego. Zarzuty te cierpliwie odpierał
Marek Brodzki, reżyser obrazu. "Wszystkie dialogi zostały zaakceptowane przez Andrzeja Sapkowskiego, który przeczytał i zatwierdził scenariusz" - powiedział
Brodzki. "Pamiętajmy jednak, że film to rzecz zupełnie inna niż książka. Od początku nie kryliśmy, że ekranizacja będzie różniła się od literackiego pierwowzoru. Zgodę wyraził na to również autor
"Wiedźmina", który w wielu wywiadach twierdził, że nie chce ingerować w pracę filmowców, że oddał im swoją książkę i co oni z nią zrobią to już ich sprawa" - dodał reżyser.
Niestety nie wiadomo, jak Andrzej Sapkowski odebrał ekranizację swoich opowiadań, ponieważ pisarz filmu jeszcze nie widział. "Film, który Państwo zobaczyli jest bardzo świeży. Zaledwie dwa dni temu kopie przyjechała z Czech, gdzie pracowano nad udźwiękowieniem obrazu" - tłumaczył
Brodzki. "Mam jednak nadzieję, że pisarz przyjdzie na uroczystą premierę filmu, bądź też na jeden z pokazów prasowych i będziemy mogli poznać jego opinię na temat obrazu" - dodał reżyser.
"Wiedźmin" wejdzie oczywiście nie tylko do kin, ale również pojawi się na naszych małych ekranach w postaci serialu. Na razie nie wiadomo jeszcze ile cykl będzie miał odcinków. Pierwotnie planowano 12, ale w trakcie prac na projektem twórcy doszli do wniosku, iż potrzebny jest jeszcze jeden odcinek - 13., który wyjaśni i zakończy część z występujących w ekranizacji wątków. "To jest nasza propozycja jako producentów, nie wiemy jednak, jak do niej odniesie się telewizja" - powiedział Rywin.
Przy okazji producent dodał, że film kinowy znacznie różni się od serialu. "Nie chcieliśmy, żeby filmy opowiadały te same historie, żeby się powtarzały. Początkowo planowaliśmy główną oś fabularną obrazu kinowego zbudować wokół miłości Geralta i Yennefer, ale ponieważ jest on omówiony dość dokładnie w serialu odeszliśmy od tego" - mówił Rywin. "Dzięki temu widzowie, którzy teraz obejrzą
"Wiedźmina" z niemniejszym zainteresowaniem obejrzą cykl telewizyjny" - dodał producent.

Prace nad ostateczną wersją
"Wiedźmina" były niezwykle trudne. Film, który został pokazany dziennikarzom to jego trzecia wersja. "Pierwsza wersja obrazu trwała ponad 3 godziny" - powiedział
Marek Brodzki. "Niestety prawa rynku są takie, że filmy nie mogą trwać zbyt długo i "Wiedźmin" został skrócony" - dodał reżyser.
"Wiedźmin" do kin w całej Polsce trafi 9 listopada. Na razie nie wiadomo jeszcze w jak dużej liczbie kopii. Włodzimierz Otulak, prezes Firmy Vision, dystrybutora obrazu, powiedział, że trwają jeszcze negocjacje z kinami, które pozwolą ustalić ostateczną liczbę kopii, ale na dzień dzisiejszy można powiedzieć, iż będzie to liczba między 70 a 100.