FilmWeb: Dlaczego przyjąłeś rolę w
"Poranku kojota"? Na tyle dobrze pracowało Ci się z
Olafem Lubaszenko przy poprzednim filmie,
"Chłopaki nie płaczą", że zdecydowałeś się wystąpić w jego kolejnej produkcji, czy może przekonał Cię scenariusz
Mikołaja Korzyńskiego?
Maciej Stuhr: W Polsce nie kręci się aż tak dużo filmów, żeby móc wybierać swobodnie spośród propozycji składanych przez reżyserów. Dlatego każda oferta, tym bardziej związana z odtwarzaniem głównej roli, warta jest rozważenia. Chociaż w przypadku
"Poranka kojota" zdecydowało chyba moje poprzednie spotkanie z
Olafem - podczas pracy nad
"Chłopakami..." panowała miła atmosfera, postanowiłem więc zagrać także w tym filmie. Miałem naturalnie kilka zastrzeżeń, kilka uwag dotyczących scenariusza - część z nich została zresztą uwzględniona - ale sam pomysł wzbudził moje zainteresowanie.
FilmWeb: Podobno w trakcie realizacji filmu panował pewien pośpiech, na dopracowanie niektórych rzeczy mieliście niedostatecznie dużo czasu. Czy ten brak czasu i szybkie tempo pracy na planie zdjęciowym miały jakiś wpływ na Twoją rolę?
Maciej Stuhr: To prawda, że ten film powstawał bardzo szybko. Główny problem, jaki wynikał z tego dla aktorów, polegał na braku miejsca na eksperyment, na próby. Należało postawić wszystko na jedną kartę. Często więc pierwsza propozycja dotycząca zagrania danej sceny okazywała się być ostateczną, ponieważ nie było czasu na dalsze poszukiwania. Z jednej strony było to pewne ograniczenie, a z drugiej - czasami rzeczy, które powstają w większym napięciu, w rezultacie dają lepsze efekty.
FilmWeb: Czy w takim razie jesteś zadowolony ze swojej roli?
Maciej Stuhr: Myślę, że mógłbym ją zagrać lepiej.
FilmWeb: Ale tak podobno myśli każdy aktor, oglądający siebie na ekranie.
Maciej Stuhr: Tak, ale podczas projekcji tego filmu miałem bardzo konkretne zastrzeżenia co do swojej roli, wiedziałem, które rzeczy mogłem zagrać lepiej.
FilmWeb: Postać, którą grasz w
"Poranku kojota" przypomina trochę Twoją kreację z
"Chłopaków...". Nie boisz się, że zostaniesz przypisany do jednego typu ról?
Maciej Stuhr: Ta rola celowo została tak pomyślana i napisana. Miała być podobna do Kuby z filmu
"Chłopaki nie płaczą". Mimo starań z mojej strony, żeby te postaci jakoś zróżnicować, materiał jakim dysponowałem, uniemożliwiał mi stworzenie całkiem odrębnej kreacji. Pewnych rzeczy nie byłem więc w stanie przeskoczyć. Oczywiście każdy aktor wolałby grać w kolejnych filmach zupełnie odmiennych bohaterów, niestety nie zawsze jest nam to dane.
align="right"/>
FilmWeb: W jakiego rodzaju filmach, czy gatunkach filmowych czujesz się najlepiej? W repertuarze komediowym sprawdzasz się przecież znakomicie, ale chociażby rolą w
"Przedwiośniu" udowodniłeś, że świetnie radzisz sobie także z budowaniem dużo bardziej skomplikowanego wizerunku postaci.
Maciej Stuhr: Gram nie tylko w komediach, choć być może o nich właśnie jest najgłośniej. Poza
"Przedwiośniem" są też role teatralne, bynajmniej nie komediowe. Jeśli zaś chodzi o film, to rzeczywiście - w ostatnim czasie najwięcej było komedii, po części pewnie dlatego, że takich filmów najwięcej się obecnie w Polsce kręci. Z tego względu muszę ostrożniej traktować kolejne propozycje, uważniej wybierać oferowane role. Nie chcę się bowiem ograniczyć tylko do komedii, zamierzam próbować różnych rzeczy. Na ile więc jestem w stanie sterować swoją karierą, staram się to robić - wiadomo jednak, że w pewnej mierze aktorzy skazani są na przyjmowanie podsuwanych im ofert.
FilmWeb: Podobają Ci się prywatnie tego typu filmy jak
"Chłopaki nie płaczą", czy
"Poranek kojota"?
Maciej Stuhr: Czy ja wiem? Na pewno było w wymienionych tytułach kilka momentów, które mnie bardzo rozśmieszyły. Do całości, jako widz, mógłbym mieć pewnie jakieś zastrzeżenia - liczyłbym może na dowcip z wyższej półki, ale jest to moja prywatna opinia. Podejrzewam jednak, że na taki typ humoru, jaki reprezentuje na przykład
"Poranek kojota" jest duże zapotrzebowanie i w związku tym, film znajdzie sporą grupę odbiorców. Z tym również należy się liczyć.
FilmWeb: Twoją partnerką na planie
"Poranka kojota" była
Karolina Rosińska. Powiedz, jak pracowało Ci się z tą aktorką?
Maciej Stuhr: To było nasze pierwsze spotkanie - bardzo sympatyczne i miłe. Podczas realizacji zdjęć staraliśmy się wspierać wzajemnie. Raz ona mi pomagała, raz ja jej. Mam więc dobre wspomnienia.
FilmWeb: Jesteś współtwórcą kabaretu
"Po żarcie", długo zajmowałeś się występami na scenie. Powiedz, jak wygląda teraz Twoja działalność kabaretowa?
Maciej Stuhr: Od dwóch lat mamy przerwę, w zasadzie zawiesiliśmy działalność
"Po żarcia". Przyszedł po prostu czas na trochę inne rzeczy, a poza tym, z mojej strony była to również poniekąd ucieczka od zaszufladkowania mojej osoby - nie chciałem być kojarzony wyłącznie z kabaretem. Stąd między innymi decyzja o wyborze szkoły teatralnej i próba sprawdzenia się w nieco poważniejszym repertuarze. Ale niewykluczone, że do kabaretu od czasu do czasu będę wracał.
FilmWeb: A czy Twoje doświadczenie kabaretowe, sceniczne, przydaje Ci się w pracy na planie filmowym, czy też są to dwie zupełnie odrębne sfery aktorstwa?
Maciej Stuhr: Bardzo się przydaje. Oczywiście - film i scena to dwie różne rzeczy - ale występy teatralne, czy kabaretowe są doskonałą lekcją aktorstwa. Uczą kontaktu z widzem, co ma ogromne znaczenie, zwłaszcza kiedy odtwarza się role komediowe - wtedy niezbędne jest wyczucie tempa i rytmu gry. Uważam, że to tajemnica rozśmieszania, a zarazem podstawowa umiejętność, jakiej nabywa się na scenie. Kabaret doskonale przygotowuje do kreowania ról komediowych.
FilmWeb: Opowiedz, jak zaczęła się Twoja przygoda z filmem. Była to naturalna konsekwencja tego, że zajmowałeś się kabaretem, czy też może fakt, że Twój ojciec jest znanym aktorem miał tu znaczenie decydujące?
Maciej Stuhr: Myślę, że przebyłem naturalną drogę od występów kabaretowych do planu filmowego. Odkąd zacząłem zajmować się aktorstwem, reżyserzy skłonni byli mnie angażować do produkcji kinowych, ponieważ, jak przypuszczam, spodobało im się moje podejście do zawodu, czy też mój sposób interpretacji powierzanych mi ról. Jest mi to zresztą ciężko oceniać, na ten temat powinni się wypowiadać raczej twórcy, którzy zatrudniali mnie do swoich filmów. Zawsze bardzo chciałem grać w filmie, nie ja jednak zdecydowałem o tym, że trafiłem przed kamerę, to raczej reżyserzy filmowi sami się o mnie upomnieli.
FilmWeb: Masz jakieś szczególne preferencje, jeśli chodzi o odtwarzanie ról filmowych? Jest może jakaś postać, czy typ bohatera, w jakiego najchętniej chciałbyś się wcielić?
Maciej Stuhr: Chciałbym grać przede wszystkim w filmach dobrych. Jest to może stwierdzenie banalne, ale nie zamierzam się ograniczać do jednego gatunku. Marzy mi się rola w dobrym filmie o współczesności. Ale na to trzeba chyba jeszcze trochę poczekać.
FilmWeb: No właśnie - jak sądzisz - czy obecnie młody aktor w Polsce ma szanse na to, żeby otrzymywać ciekawe propozycje filmowe, czy też raczej skazany jest na występy w telenowelach i reklamach?
Maciej Stuhr: Sytuacja w polskiej kinematografii jest ciężka, aktorzy, nie tylko młodzi i początkujący, ale też artyści o znacznym dorobku, znajdują się na pograniczu bezrobocia. W Polsce niemal zaprzestano realizować filmy. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja jest przejściowa. Ale nie mam gotowej recepty na poradzenie sobie z takim stanem rzeczy. Zawsze liczyłem na to, że mi się uda, że będę miał szczęście i rzeczywiście tak się zazwyczaj działo. Nie jestem więc najwłaściwszą osobą, która powinna mówić o nieciekawym losie aktora w Polsce.
FilmWeb: Powiedz w takim razie nad czym pracujesz obecnie. Masz jakieś konkretne plany zawodowe?
Maciej Stuhr: Miałem bardzo konkretne plany filmowe, które jednak niestety nie zostaną zrealizowane, ze względu na kryzys finansowy w całej kinematografii. W tym roku poświęcę się więc zajęciom w szkole teatralnej i występom w teatrze.
FilmWeb: A propos szkoły teatralnej - ukończyłeś wydział psychologii, dlaczego później zdecydowałeś się na studia aktorskie? Stwierdziłeś, że jest to niezbędne, jeśli chcesz grać w filmie? Jest przecież wielu aktorów, nie posiadających profesjonalnego przygotowania i wykształcenia.
Maciej Stuhr: Ja jednak czułem, że mogę się w szkole teatralnej wiele nauczyć i wzbogacić swoje umiejętności. Zdecydowałem się na studia aktorskie głównie z myślą o teatrze.
FilmWeb: Udaje Ci się realizować swoje ambicje związane z występami na scenie?
Maciej Stuhr: Teraz gram w
"Zbrodni i karze" wg Dostojewskiego. Spektakl został przygotowany w Chorzowie, będziemy z nim trochę jeździć po Polsce. Gram też w teatrze szkolnym, w przedstawieniu
Andrzeja Wajdy "Jak wam się podoba?" Shakespeara i być może w tym roku będę przygotowywał pewną premierę. Ale nie chcę na razie o tym mówić, żeby nie zapeszyć.
FilmWeb: Dzięki za rozmowę.