Jutro Światowy Dzień Własności Intelektualnej. A dziś w Warszawie do swych racji będą przekonywać dwa obozy, które na kwestię własności intelektualnej i praw autorskich patrzą zupełnie inaczej
Odkąd upowszechnił się internet, a wraz z nim możliwości łatwego rozpowszechniania i zdobywania materiałów chronionych prawami autorskimi, na świecie trwa dyskusja - czy zaostrzać kurs, ścigać piratów, wzmacniać prewencję i represje, czy też zredefiniować podejście do monopolu autorskiego i rozluźnić jego rygory. Za pierwszą opcją przemawia argumentacja, że naruszenie własności intelektualnej to kradzież (o ogromnych konsekwencjach ekonomicznych), która zasługuje na potępienie. Za drugą - hasła wolnej wymiany dóbr kultury i wątpliwości, czy straty artystów i koncernów z tytułu nieautoryzowanej dystrybucji utworów są istotnie tak wielkie.
Dziś na konferencji organizowanej przez Urząd Patentowy będą wypowiadać się i dyskutować głównie przedstawiciele organizacji typu ZPAV czy ZAiKS (reprezentują właścicieli praw autorskich, artystów i biznes rozrywkowy), policji i prokuratury. O tematyce debaty mówi tytuł konferencji: "Jak przeciwdziałać piractwu intelektualnemu".
Za drugą konferencją "Czy wolna kultura jest legalna?" stoi organizacja Creative Commons Polska z międzynarodowego projektu non profit iCommons. Nawołuje, by artyści sami określali, w jakim stopniu chcą się dzielić twórczością, bez konieczności wnoszenia tantiem do organizacji zbiorowego zarządu. Np. w serwisie Jamendo artyści pozwalają na darmowe pobieranie i dzielenie się ich muzyką.
Autor blogu Miasik.net. określił te imprezy krótko - zjazd "kopyrajtowych zamordystów" i "kopyrajtowych liberałów".