W Wenecji pokazano polski western Piotra Uklańskiego

Rzeczpospolita /
https://www.filmweb.pl/news/W+Wenecji+pokazano+polski+western+Piotra+Ukla%C5%84skiego-30740
Nie ma w tym roku w konkursie polskiego filmu, ale w sekcji seansów o północy uczestnicy festiwalu obejrzeli "Summer Love" Piotra Uklańskiego - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Na okładce folderu z dziennikarskimi materiałami - zakrwawiona twarz kowboja i reklamowa formułka "pierwszy polski western". W kraju słynącym ze spaghetti westernów taki napis wzbudził zainteresowanie.

- W dotychczasowych pracach wykorzystywałem elementy obrazu filmowego, nakręcenie filmu wydawało mi się więc naturalną tego konsekwencją - mówi Piotr Uklański, artysta, autor performance'ów, który wystawiał swoje rzeźby, kolaże i fotografie w Nowym Jorku, Paryżu, Kolonii, Warszawie, Wenecji. - A dlaczego western? Bo to najbardziej skodyfikowany i jednocześnie banalny gatunek. A ja zawsze w banalnym temacie starałem się zawrzeć coś bardzo osobistego.

"Summer Love" jest opowieścią o miłości, bólu, niespełnieniach, ambicjach, próbie budowania nowego życia. W zapyziałym miasteczku, gdzie wszystko koncentruje się wokół saloonu, zjawia się Obcy, wioząc na koniu martwego człowieka, za którego wyznaczona jest wysoka nagroda. Jego przybycie ujawnia skrywane namiętności i dramaty mieszkańców.

- To nie jest pastisz ani hommage dla westernu - mówił na konferencji prasowej Uklański. - Aktorzy chodzą w kowbojskich kapeluszach, ale to tylko kamuflaż. Chciałem zrobić film o aspiracjach i ambicjach. O moim własnym kraju, z którego wiele osób wyjeżdża albo chce wyjechać. Kraju, gdzie ludzie często chcą być kimś innym w innym miejscu.

Jeden z włoskich dziennikarzy nazwał "Summer Love" połączeniem stylu Tadeusza Kantora i Sama Peckinpaha.

- Porównanie do Kantora pochlebia mi - stwierdził Uklański. - Choć osobiście mam wrażenie, że mój film jest raczej jak taniec chochołów u Wyspiańskiego.

Znakomite role stworzyli w "Summer Love" Bogusław Linda i Katarzyna Figura, jednak dziennikarzy interesowało głównie to, jak reżyser pozyskał Vala Kilmera, który zgodził się zagrać u niego... trupa.

- To były długie zabiegi i rozmowy z agentem - wyjaśnił artysta. - Pomogło nam, że jeden z producentów filmu był z nim w bliskim kontakcie. Reszta to łut szczęścia.

Film Uklańskiego jest eksperymentem, który z pewnością wzbudzi wiele emocji. Zapewne nawet w Polsce więcej niż tu, w Wenecji. Ciekawe natomiast, że drugi z pokazywanych na festiwalu polskich filmów "Hiena" Grzegorza Lewandowskiego, też nie jest współczesnym dramatem społecznym, lecz... thrillerem.

Polskie ślady wiodą w tym roku również do nowego filmu Davida Lyncha "Inland Empire", który zostanie pokazany w Wenecji dzisiaj wieczorem. Część zdjęć do tego filmu powstała w Polsce, z udziałem polskich aktorów. Ale jak to u Lyncha - dopiero po pokazie wieczornym przekonamy się, na ile polski wątek rzeczywiście w tym filmie zagościł.