Nie miałam wczoraj nic ciekawego pod ręką, a musiałam znaleźć coś do obejrzenia pod kanapkę z masdamerem. Zapuję tivi-seta, patrzę a na jedynce jakaś "Twierdza Szyfrów" i obita morda Szyca. Wróciły wspomnienia. W pierwszej klasie gimnazjum byłam w nim do szaleństwa zakochana. Niemalże orgazmicznie. W sumie nie wiem po co to piszę, ale miło powspominać. Jest ktoś jeszcze, kto prawie szczytował na jego widok?