oldscoolowy koniec, okrzyknięty Jamesem Deanem XXI wieku. Kurtem Cobainem i jednocześnie Jimim Hendrixem współczesnego kina. Ostatnia rola zapisała się w sercach fanów na zawsze. Ostatnia - zły, okrutny, charyzmatyczny psychopata. Zdążył tez zagrać dobrego geja, to tez nie przejdzie niezauważone.
Idealne odzwierciedlenie starego powiedzenia: Żyj szybko umieraj młodo i pozostaw po sobie dobre wspomnienie.
słodkich snów Heath
Jeżeli dla ciebie śmierc w wieku zaledwie 28 lat zostawiając niespłena 2 letnie dziecko.
jest wymarzona.
To gratuluje poczucia humoru .
Deanem to jeszcze może i tak. Choć nie widzę szczerze powodów do porównań (chyba tylko to że obaj to aktorzy). Dean był z innej epoki. Był buntownikiem i na filmach i w realu. Osobowością. Inne czasy, inne realia.
Ale Cobainem?? Cobain to ćpunek i taki tam sobie muzyk rockowy (sorry wszelcy fanowie ale nie rozumiem tego całego szumu wokół pana C.).
Albo Hendrixem? (kolejny ćpunek muzyk?)
Pewnie mi się zaraz dostanie od fanatyków obu powyższych panów... ale co mi tam.
Ode mnie Ci się nie dostanie, aczkolwiek pragnę zaznaczyć, że lubię posłuchać "ćpunka" Cobaina i wcale nie uważam, że był takim sobie muzykiem panie M;) ponieważ jednak to nie forum Nirvany nie będziemy roztrząsać tematu, napiszę tylko, że Kurt śpiewał ok i basta;)
Nic. Oprócz tego że cały ten stuff, ta muzyka i wszystko to co sobą reprezentuje to nic tylko bdziągolenie i smęcenie do mikrofonu, wydawanie jakichś dziwnych dźwięków z głębi żołądka (problemy żołądkowe, albo zaparcia;) przy akompaniamencie rżniętych niemiłosiernie strun gitarowych.
Brzmi to mniej więcej dla mnie tak, jakby ciężarówka przewożąca cymbały przywaliła w fabrykę dzwonów zaraz obok robót drogowych z młotem pneumatycznym.;)
A zachwycanie się nad złożonością plimków i plumków gitarowych w utworach tego typu zakrawa dla mnie na jakąś farsę. Tak, to można analizować co najwyżej Wiosnę mistrza Vivaldiego albo utwory Bacha i Chopina. Tutaj, w tego typu muzyce (rockowej nie Vivaldiego itd.;) wszystko brzmi dla mnie mniej więcej jednakowo.:/
Poza tym, oceniając obiektywnie, tak z boku (miałem tą 'przyjemność' nasłuchać się gościa i tej jego kapeli w akademikach:/, kto mieszkał w aka. ten wie że często jest się tam zmuszanym do słuchania czegoś wbrew woli;)), to cały ten Kombajn;) wylansował może jeden albo dwa dobre hity. I nic poza tym. Nudaaa panie. Lipaaaa panie.:/
Poza tym zaćpał się. Bo zupa była za słona....życie za ciężkie (ciężkie te dragi są:/) a żona i dziecko to już go pewnie nie obchodziły.:/ Nie będę się nad jego twórczością zachwycał tylko dlatego że udawał jakiegoś tam styranego życiem buntownika i w tym imieniu zaćpał się na amen.
Bach-Mistrz jak się patrzy, przez duże M, Prokofiew, Strawiński, jak najbardziej! Ale Vivaldi?Proszę Cię...;))
Musiałam, musiałam to napisać (zboczenie kulturoznawcy!;)
Co do współczesnych...no mam paru Mistrzów!;)
Pozdrawiam!
A no dlatego drogi J., ponieważ w porównaniu do prawdziwych mistrzów późnego baroku, takich jak
chociażby wspomniany Bach, Vivaldi był zaledwie dobrym kompozytorem, nie gorszym od Bonporti'ego czy
Albinoni, ale nie wybitnym ;)
Ale to nie miejsce i czas, żeby wdawać się w polemikę tego typu ;)
Pozdrawiam!
Po pierwsze gugel bywa niewiarygodny, a po drugie często bywa i tak, że uczeń przerasta Mistrza ;))
chciałabym podkreślić że Cobain nie ćpał umyślnie.... podobno był ciężko chory i cały czas bolał go brzuch, żeby uśmieżyć ból cały czas brał tabletki. Tak jak Heath który brał aby zasnąć....umarł
Buhahha. Akurat. A każdy alkoholik pije na umór dlatego że go dusza (albo nerka, żołądek, głowa) boli.
Więc też nie robi tego umyślnie.;)
(to była ironia...)