Oj bardzo mądrze napisałeś.
A do autora - obaj są dobrzy, każdy z nich ma swój styl. Który ci się bardziej spodoba to kwestia gustu. Ja wolę Zimmera.
Troszkę nie zrozumiałeś to forum Johna co oznacza, że zaraz mogą się pojawić jego psychowani pokroju lotra, którzy pewnie będą święcie oburzeni na to porównanie. To bardzo delikatny temat. Ja Zimmera oczywiście bardzo lubię, przede wszystkim za cudowną muzykę do Króla Lwa, choć wole Johna.
Rozwiń tę myśl. Chodzi o cały soundtrack czy jakiś konkretny utwór z Parku Jurajskiego Zaginiony Świat ? Zaginionego świata słabszym momentem w karierze Williamsa bym nie nazwał - raczej dojrzalszą bardziej różnorodną wersją muzyki z Indiana Jones i Świątynia Zagłady. Nawet motywy przewodnie obydwu filmów brzmią podobnie.
Wiesz każdy ma swój gust jedni wolą klasykę inni coś bardziej nowoczesnego. I jedni i drudzy mają rację.
A co do pytania z forum to obaj mają lepsze i słabsze filmy. Muzyka Williamsa jest bardziej poważna dojrzała i podoba się tym do których ona przemawia, muzyka Zimmera (wielu zarzuca mu że kopiuje sam siebie , może i racja ale ma do tego prawo) też ma swój urok i jedna i druga mi się podoba więc tu nie da się określić jednoznacznie. Jeżeli o mnie chodzi to za lepszego kompozytora czysto muzycznie uważam Williamsa ale soundtracki Zimmera podobają mi się bardziej.
Ale Zimmer i Shore też mają u mnie 10, Zimmer - najlepsza muzyka w Gladiatorze, a Shore we Władcy Pierścieni.
"Kto jest najlepszym kompozytorem? Williams czy Zimmer?"
Ani ten ani ten.
Zimmer nawet nie łapie się do pierwszej 50-tki najwybitniejszych. Takie fanfary jakie Zimmer skomponował w "Gladiatorze", to Rózsa napisałby jako trzecią, czy czwartą fanfarę po tej głównej i najlepszej. Gdy Williams i Zimmer skomponują coś na miarę "El Cida", to wówczas porozmawiamy o mianie największego kompozytora filmowego w dziejach kina. Myślę, że Rózsy już nikt nigdy nie doścignie. Ten kompozytor wyprzedził swoje czasy.
Fanfary "Gladiatora" to i tak nic. Główny temat "Księcia Egiptu" to nuta w nutę przejściówka z "Bitter Life" Bernsteina.
Rozsa to niepodważalnie geniusz. Jednak miejsce pierwsze należy, w mojej ocenie, do Maestro Morricone.
Ujmijmy to tak: Zimmer jest bardzo dobrym rzemieślnikiem, John Williams - geniuszem.
A kogo obchodzi Misja?
Tracki z Pewnego razu, Dawno temu w Ameryce i przede wszystkim z dolarowej trylogii to arcydzieła.
no właśnie kogo obchodzi misja
najlepszy track to ten z Dobrego, złego i brzydkiego IMO, no i jeszcze lubię z Cosia
"Nał łi ar sri' strasznie przeciętne. "On Earth as it is in Heaven" go miażdży, zresztą jak całą tą "ścieżkę".
Nie byłem nigdy specjalnym fanem tej ścieżki, "Now We Are Free" w szczególności.
Z Zimma tylko "Rain Man" ;)
Ponadto wolę melodię On Earth as it is in Heaven bez tych chórów, tylko sama piszczałka. Ale nie pamiętam tytułu. :)
Mam na mp.3 jako "Misja" i cały czas słucham. A On Earth as it is in Heaven tak długo katowałem, aż mi trochę zbrzydło.
:D
Om Earth as it is in Heaven to raczej "mix" niż pojednyńczy utwór.
A chodziło Ci pewnie o Gabriel's Oboe":
https://www.youtube.com/watch?v=L41oGXgVmZg
Ciężko wskazać, który jest lepszy. Dlatego wyłamię się i powiem: Jerry Goldsmith. Muzyka w "Omenie" serii "Rambo" czy "Obcym", majstersztyk.
Porównanie pozbawione sensu, bo najwybitniejszym kompozytorem jest Ennio Morricone.
To tylko świadczy o twojej wiedzy filmowej, że stoi na bardzo niskim poziomie. Ennio Morricone to prawdziwy mistrz muzyki, jego kompozycje są ponadczasowe i piękne. Obejrzyj sobie trylogię dolarową Leone albo "Misję".
Williams oczywiscie. Zimmer nie potrafi robić epickiej ani chwytliwej muzyki, a już napewno nie klimatycznej.
Moim zdaniem Williams jest najlepszy!!! uwielbiam jego muzykę filmową. Polecam wam taki kawałek co mi utkwił w sercu A Window to the Past z Harrego Pottera. Zimmer rownież jest godnym kompozytorem !!
Ale z drugiej strony niepotrzebne kto lepszy a kto gorszy! Każdy kompozytor ma coś własnego przecież muzyka płynie z ich wnętrza. Każdy kompozytor jest niezwykły na swój sposób!!
Zimmer jest niezły, ale do czołówki się nie kwalifikuje. Potrafi zrobić coś naprawdę dobrego, ale kupę też potrafi zrobić. Chyba jego najlepszy soundtrack to ten z "Piratów..." a i tak nie był tam głównym kompozytorem. On technicznie jest bardzo dobry, ale nie ma takiej iskry, ciągłego natchnienia, i często komponuje po prostu średniaki. Ogólnie to mam wrażenie, że jego uczniowie są lepsi od niego, jak np. Badelt czy Jackman, może właśnie dzięki połączeniu technicznej doskonałości Zimmera z tą iskrą.
John Williams natomiast - "Gwiezdne wojny", "Harry potter", "Indiana Jones", "Superman" - ogólnie większość tytułów tego kompozytora od razu powoduje odegranie w mojej głowie świetnego motywu przewodniego z danego filmu, czego nie mogę powiedzieć o Zimmerze (z wyjątkiem tych "Piratów..."). Tak więc John Williams czołówka, nawet ścisła czołówka, ale nie najlepszy.
Ennio Morricone - to jest numer 1 ever. Zawsze idealnie wpasowuje się w klimat, jego muzyka zawsze wpada w pamięć, a to wszystko dzięki zaledwie kilku instrumentom (często nietypowym instrumentom). Do tego komponował używając wyłącznie papieru i ołówka. Ciekawostka - Zimmer garściami czerpie od innych kompozytorów, między innymi od Morricone. Nie mówię, że to źle, ale momentami (np. "Sherlock Holmes", "Piraci..." 3) jest to aż zbyt nachalne.
Jest dobry i ponadto jest kontynuatorem tradycji Williamsa, Goldsmitha, Hornera, Doyle'a, Silvestriego. Michael lubi przywalić mocną orkiestrą - nie jest miękką pipą, jak Zimmer. To przecież nie kto inny, tylko właśnie Giacchino, ratował serię "Mission: Impossible" po tym, jak Zimmer do drugiej części skomponował nieudolną partyturę. Teraz Cruise dla którego seria "M:I" zawsze była oczkiem w głowie, trzyma się tylko Giacchino, doskonale wiedząc, że z takim kompozytorem nie zginie. Mam nadzieję, że Giacchino zastąpi sędziwego Williamsa przy pisaniu muzyki do nowych części "Star Wars", co pozwoliłoby temu młodemu i zdolnemu kompozytorowi na pełne rozwinięcie skrzydeł.
http://www.youtube.com/watch?v=QDFsaBXHMxA
Ja bym wolał, aby jeszcze dać szanse Williamsowi przy pracy na nowymi "Gwiezdnymi Wojnami" Co tu ukrywać - ciężko mi się pogodzić z tym, że John ma już 80 lat i największe osiągnięcia za sobą i gdy dostaje kolejne propozycji komponowania muzyki ogarnia mnie nostalgia, że jeszcze uda mi się usłyszeć utwory o klimacie i uroku Indiany Jonesa, Jurassic Park, Amistadu, Szczęk czy właśnie 6 części Gwiezdnych Wojen.
Też wolałbym żeby John odpowiadał za "Star Wars", ale niestety wygląda to tak, że orkiestra u Williamsa wciąż jest wyrazista, ale on sam już nie ma tak genialnych pomysłów na muzykę, jak kiedyś. Lucas odszedł (sprzedał swoje własne dzieci, niezły tatuś z niego), ciekawe jaki krok uczyni Williams? Podejrzewam, że pazerni producenci mogą nie brać Johna pod uwagę, tylko postawić na modnego, ale przeraźliwie słabego w tej chwili Zimmera lub któregoś z jego uczniów. Gdyby Spielberg nie odmówił reżyserowania "SW", szanse Johna automatycznie poszłyby w górę. Ale jak wiemy Spielberg zapowiedział, że kończy definitywnie z kinem akcji. Powoli najlepsi odchodzą, zostają na horyzoncie nieudacznicy, jak Bay i Nolan.