Marlon Brando

Marlon Brando Jr.

8,7
36 965 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Marlon Brando

Paul - Ostatnie tango w Paryżu. Oto co napisałem i zamieściłem, również na forum filmu Bernardo Bertolucciego:

Jestem pod wrażeniem. Pod wrażeniem nie tyleż samego filmu, który dla mnie (i pewnie nie tylko), jest arcydziełem gatunku, ale samej gry wielkiego mistrza - Marlona Brando. Widziałem parę jego filmów, w tym te najlepsze - ,,Tramwaj zwany pożądaniem", ,,Na nabrzeżach" czy ,,Ojciec chrzestny", ale to chyba rola Paula - zagubionego, zrozpaczonego, samotnego, zamyślonego, nieprzewidywalnego, agresywnego, wulgarnego, szalonego, cierpiącego, obsesyjnie chorego na punkcie młodej dziewczyny - jest tą najlepszą. Każda scena z jego udziałem to tylko i wyłącznie chwila wielkiego geniuszu, istny majstersztyk.


W pamięci utkwiły mi: pierwsza scena, czyli mocny, rozpaczliwy krzyk Paula na przejeźdzający u góry pociąg. To jak razem z młodą francuską ,,wymawiali" swoje imiona, sceny erotyczne - ta z masłem przeszła już do historii kina erotycznego, czy tytułowe, ostatnie tango.
Ale nigdy nie zapomnę pierwszej rozmowy Paula z matką i wtedy jak mocno RYKNĄŁ na nią, w proteście przeciw pochowania zmarłej żony ,,po bożemu". Aż się przestraszyłem. I to naprawdę mocno. I oczywiście scena płaczu Paula nad trumną. Sam zacząłem płakać. ARCYDZIEŁO aktorstwa.


Może to głupie, ale przyszło mi na myśl pewne porównanie - tak jak filmy Bergmana, Felliniego czy Kieślowskiego są wielo-wymiarowe, niejednoznancze, filzoficzne, emocjonalne i pełne głębokich przemyśleń - tak, ta jedna rola Marlona jest taka sama. Z jednej strony odpychająca, odrażająca, budząca niesmak, strach, lęk, przerażenie, z drugiej zaś budzi podziw, uznanie, emocjonalną bliskość i fascynację tym człowiekiem i jego osobowością. Oscar, do którego Brando był tylko nominowany, jest zbyt mały, aby odpowdnio wyrazić uznanie dla jego kreacji.


Przyznaję - uwielbiam Pacino, De Niro, Nicholsona, Hanksa, Hoffmana, Newmana, Hopkinsa czy Penna - ale teraz już wiem. Marlon Brando to największy aktor w historii kina. I komu na potwierdzenie nie wystarcza ,,Ojciec chrzestny" czy jego filmy z lat 50. niech obejrzy ,,Ostatnie tango w Paryżu". Kto wie - może ta wielo-wymariowa rola jest nawet najwybitniejszą rolą w historii kina?


Pzdr!:)

mati_4

Piękne.;-) Aż mi się łezka w oku kręci.

Choć według mnie w Na nabrzeżach był lepszy. Stworzył postać nie tylko wielowymiarową, ale też tryskał emocjami. Zauważ, że Brando był w tym filmie bardzo oszczędny w mimice, gestykulacji, czego efektem powinna być postać zupełnie bez wyrazu.
To była tylko taka zasłona dymna. Oglądając film, czuło się to, co w danej chwili czuł Brando. Jego środki przekazu tak banalne, a zarazem niekonwencjonalne, uczyniły tę rolę genialną...

_Ja_

Długo myślałem, nad tym, która rola tego wybitnego aktora jest tą najlepszą:

,,Na nabrzeżach" to symbol kina lat 50., film słynny, dobry, doceniony. Podobnie jak Marlon Brando. Scena rozmowy w taksówce przeszła do historii. Póżniej sam Robert De Niro wykorzystał jego tekst we ,,Wściekłym byku". I tak jak napisałeś - rola cicha, skupiona, oszczędna, a mimo to bardzo emocjonalna i poruszająca.

Jednak na mnie większe wrażenie wywołała rola Paula. W zasadzie wszystko o niej wcześniej już napisałem. Film ,,Ostatnie tango w Paryżu" nie jest zwykłym filmem. To wielki obraz, dla mnie osobiście - przede wszystkim portret psychologiczny, dopiero potem erotyczny. Stawiający dużo pytań, myśli, refleksji. Kiedy zobaczyłem go po raz drugi wiedziałem już więcej, odkryłem coś innego, nowego. Tak jak np. pierwsza scena, czyli krzyk Paula - za pierwszym razem nie wiemy o co w tym tak naprawdę chodzi. Dopiero potem wszystko się wyjaśnia, że był to okrzyk na wielki ból, smutek i cierpienie.

Również, czuło się to, co w danej chwili czuł Brando. Jak już pisałem - scena gdy płacze nad ciałem swojej żony, ja płaczę razem z nim. Sam Marlon w swojej autobiografii pisał, że nigdy wcześniej nie zagrał z tak wielkim zaangażowaniem w danym filmie. Mówił, że po końcowych zdjęciach był tak psychicznie i emocjonalnie wykończony, że więcej takich ról nie będzie grał.

Ale to tylko pokazuje wielki geniusz tego aktora. Przecież takich ról jest znacznie więcej, np. ,,Ojciec chrzestny". Dzisiaj zresztą leci w TV. Na TCM ,,Wzór" z 1980r. A w sobote ,,Rozgrywka" i ,,Superman". Tak więc jak widać, trochę w tym tygodniu Marlona będzie na ekranie:)

Pzdr!:)

mati_4

Dla mnie największa rola Brando to "Na nabrzeżach" ale "Ostanie tango w Paryżu" to druga jego najlepsza rola. Żadna inna kreacja aktorska w historii kina nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak Terry Malloy w wykonaniu Marlona Brando. Nikt w taki sposób nie pokazał procesu wewnętrznego dojrzewania i przemiany (a takie role naprawdę łatwo spieprzyć).

Mikael

Nie zapominajmy o jego roli w Tramwaju zwanym pożądaniem, która przysporzyła sławy nie tylko jemu, ale i ... T-shirtom.;-)
Podobno to on (wraz z Jamesem Deanem) wprowadził modę, która trwa do dziś.

_Ja_

Tak, racja - trudno taką rolę odegrać. Proces przemiany u bohatera filmowego w ostatnim czasie znakomicie ukazał chyba jeszcze tylko Daniel Day-Lewis w ,,W imię ojca".

A jeśli chodzi o modę, którą Brando wprowadził - zdaje mi się, że tu chodzi o film ,,Dziki" z 1953r.:)

Pzdr!:)

_Ja_

Pamiętam o "Tramwaju..." to jeden z moich ulubionych filmów z Brando i bez wątpienia jedna z jego najlepszych ról. Chociaż teraz trochę już zapomniany (jak wiekszość filmów z tamtych lat). Ten film to początek wielkij kariery Marlona, a bez niego późniejsze sukcesy Roberta De Niro i Ala Pacino byłyby raczej niemożliwe.

Mikael

W Juliuszu Cezarze też dał popis aktorstwa, ale rola w cieniu w porównaniu z innymi. Ale to jak przemawiał do zebranego tłumu robi mocne wrażenie.

Pzdr!:)

mati_4

Co tu dużo gadać to po prostu wspaniały aktor.
Chyba nie było w całej historii kina aktora który zagrałby tyle wspaniałych ról.

mati_4

MŁODE LWY!
Zadzwonił do mnie z innego świata
głos, który boli wciąż po stu latach.
Nagle wróciły jaskrawe dni
i stare wczoraj jest nowym dziś.
Wódka jasno płonie w nas
i bliżej znowu do gwiazd...

Tak opaleni i tacy głodni,
grosze w kieszeni wytartych spodni.
Przyjaźń na wieki, braterstwo krwi,
suche powieki, wygasłe sny.

Wódka jasno płonie w nas
i bliżej znowu do gwiazd.
Urodzeni, żeby biec,
nie mogą w miejscu stać.

Młode lwy, głodne stado pędzące na łów.
Młode lwy, zawsze twardzi, nieczuli na ból.
Młode lwy, każdy wiedział, że świat będzie nasz.
Młode lwy, o jak dzisiaj brakuje mi was.

Karnawał znowu kończy się rano.
Lotnisko w deszczu, w popiele diament.
Darujcie sobie tych kilka kłamstw.
Ty nie napiszesz, tym bardziej ja.

Wódka jasno płonie w nas
i bliżej znowu do gwiazd.
Urodzeni, żeby biec,
nie mogą w miejscu stać.

Młode lwy, głodne stado pędzące na łów.
Młode lwy, zawsze twardzi, nieczuli na ból.

Urodzeni by biec.

Parzę palce zapałkami,
nocą szukam starych zdjęć.
Stygnie garnek z marzeniami,
jak się czuję, chyba źle.

Młode lwy, głodne stado pędzące na łów.
Młode lwy, zawsze twardzi, nieczuli na ból.
Młode lwy, każdy wiedział, że świat będzie nasz.
Młode lwy, o jak dzisiaj brakuje mi was.

Młode lwy, bojownicy na życie i śmierć.
O, młode lwy, szkoda czasu nam było na sen.
Młode lwy, jak pochodnie sunące przez noc.
Młode lwy, bił się o nas i diabeł, i mrok.
Młode lwy, bojownicy na życie i śmierć.
Młode lwy, szkoda czasu nam było na sen.

Młode lwy, bojownicy na życie i śmierć.