...za role Adolfa Hitlera przynajmniej nominacja jak nie oscar,naprawdę to była chyba rola jego życia !!!
W życiu nikt nie oddał tak emocji i dojrzewania Hitlera do roli Fuhrera jak Carlyle. Niestety to Hitler więc zły bo wystarczy zagrać przeciętnie papieża i wszyscy są zachwyceni. Skandal.
Przecież ta cała akademia to jedna wielka ściema. W tych oscarach chodzi tylko o jedno, o kasę! I tu tkwi ból.
Za papieża ktoś dostał Oscara? Żeby dostać tę nagrodę trzeba zagrać w banalnym filmie poruszającym problem "nietolerancji" lub przedstawiających mniejszości narodowościowe lub seksualne.
Ja nie mówiłem bezpośrednio o Oskarze dla Carlyle, ale o ogólne docenienie aktora. Weżmy na przykład to co się działo wokół przeciętnego aktora komediowego jakim jest Adamczyk - wszyscy się nim zachwycają z urzędu bo zagrał Papieża, a że zagrał beznadziejnie, nie pokazał nic z głębi jaką nasz Papież posiadał, absolutnie nic to mniejsza sprawa, ważne że zagrał. Wkurza mnie taka niesprawiedliwość. To u nas, ale Ameryka też ma swoich bohaterów i antybohaterów. I tak - genialnie zagrany Charles Manson nie miałby szans na Oskara z przeciętnie zagranym Kennedym.