Mówię tu o Williamie Shatnerze (dramat psychologiczny "The Intruder" o rasiście starającym się przekonać małą społeczność do zwrócenia się przeciwko wolnym czarnoskórym), Jacku Nicholsonie (makabreska "Sklepik z horrorami", "Kruk", na motywach wiersza E.A. Poe i kilka innych produkcji), Robercie DeNiro ("Krwawa mamuśka" z 1970) i Peterze Fonda ("Dzikie Anioły" - opowieść o gangu moocyklowym Hell's Angels" i "Podróż" - opowieść o człowieku znajdującym się w stanie narkotycznego zwidu, bliskie stylistyce Lovecrafta). Cormana należy docenić. Dla mnie jest nieśmiertelny.