Steven Spielberg

Steven Allan Spielberg

8,1
26 938 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Steven Spielberg

Trochę nie rozumie ludzi krytykujących Spielberga. Dla mnie dobry reżyser to taki, który potrafi odnaleźć się w każdym gatunku filmowym. Steven potrafi zrobić i dobry triller ("Szczęki") i wiarygodne science-fiction ("Bliskie spotkania trzeciego stopnia) i przejmujące dramaty wojenne ("Lista Schindlera", "Szeregowiec Ryan") i zabawną komedię ("1941" czy "Złap mnie jeśli potrafisz") i kultowe kino przygodowe (wszystkie Indiany Jonesy). Oby tak dalej Steven!

Indy85

Ale dobry reżyser to także taki, który nie ma na swoich koncie gniotów, albo, ma ich jak najmniej. A Spielberg ma ich sporo.

arrival

IMO bardzo niewiele.

arrival

A niby które filmy Spielberga to twoim zdaniem gnioty? Ja uważam, że tylko dwa filmy mu nie wyszły: "Sztuczna inteligencja" i "Na zawsze". A jeśli uważasz , że takie filmy jak: "Szeregowiec Ryan", "Lista Schindlera", trylogia "Indiana Jones", "Monqchium" czy "Szczęki" to gnioty, to sorry ale.....widać że masz mierny gust!!!

Indy85

hmm, no np druga czesc parku jurajskiego - powiedzmy szczerze - marnosc. W trzeciej części popełnił tylko scenariusz, a film swoją drogą był jeszcze gorszy od dwójki. Nie czarujmy się - Spielberg był, jest i będzie komercyjny, choc gustu estetycznego nie można mu odmówic. Ja go względnie lubię za Bliskie Spotkania :) Ale może to przez sentyment z dzieciństwa.

the_boutique

A czy muzyki Beatlesów nie powinno się nazywać wielką, bo była komercyjna?

Sqrchybyk

Patrząc z perspektywy muzyki w ogóle, muzyka Beatlesów nie jest wielka. Wielka może byc muzyka Chopina.

the_boutique

A niby dlaczego? Czy wielkie moga być tylko poważne rzeczy? Beatlesi wywarli gigantyczny wpływ na muzykę rozrywkową, ich piosenki po czterech dekadach wciąż sa żywe... Czemu odmawiac im wielkości?

Indy85

Hmm, nie mylmy gniotów z klapą finansową, bo np. Szczęki to wybitny przykład gniota, który się sprzedał, tak jak wiele jego filmów.

puzzle_maniak

To kwestia gustu jest, ja "Szczęki" uwielbiam. No i jakby nie patrzeć, jest to film zaliczany do klasyki. Ja jeszcze nie widziałem filmu Spielberga, którego oceniłbym jako gniot, choć drugiej części "Parku Jurajskiego" brakuje niewiele. Ponoć "Na zawsze" jest gniotem, ale tego nie oglądałem jeszcze.

Sqrchybyk

Dla mnie gniotami są zdecydowanie "Terminal", czwarty "Indiana" i drugi "Jurassic Park", a to daje już trzy filmy. Trochę za dużo ;)

Albertino

Drugi "Jurrasic" to gniot jak na niego, przyznaję. "Terminal" mnie zaskoczył pozytywnie - nic wielkiego to nie jest, ale całkiem przyjemny filmik na wieczór z paroma rozbrajającymi pomysłami. Natomiast czwarty "Indiana" podobał mi się, ale wiem, żem w mniejszości... Zreszta te trzy filmy to zaledwie jakieś 12% jego spuścizny ;-)

Indy85

To wspaniały reżyser...A.I.Sztuczna Inteligencja...Indiana...
SUPER!!

sikwomen

Ludzie pokarzcie mi wytwórnie która nie chcałaby teraz aby Spielberg zrealizował film na podstawie ich scenariusza > Ten człowiek to juz legenda ja Hitchcok albo Kubrick

arkadzik

Dla mnie Spielberg jest jednym z najlepszych!! 10/10. Mnie nikt nie przekona że jest inaczej. Zdobyte nagrody i nominacje świadczą o jego wielkości:) Ale oczywiście nie należy innych zmuszać by go kochali..
Pozdrawiam jego fanów!

bs85

Ludzie nie rozumiecie jednego. Spielberg to wizjoner i geniusz opowiadani chwytliwych historii (przecież to SAMOUK!). Po za tym jego filmy nie są wcale komercyjne, przec co i sam Spielberg nie jest komercyjny, a dlaczego? Otóż filmy, które on tworzy porywają miliony i takie same miliony zielonych banknocików przynoszą. Zabronicie mu tego? Skoro ludzie kochają jego filmy, chcą je oglądać to znaczy, że jest komercyjny. Nie to najlepszy reżyser. W książce opartej o biografię reżysera ktośpowiedział "Do tej pory jego filmy obejrzały miliardy Ziemian. Łączy ich tylko jedna cecha- wszyscy byli kiedyś dziećmi."

Bialy_Pielgrzym

Biały Pielgrzymie, przykro mi to napisać, ale z twojego postu jasno wynika, że sam chyba nie wiesz co piszesz. Spielberg definitywnie jest reżyserem komercyjnym i to jest w ogóle poza jakąkolwiek dyskusją.

Ja Spielberga nie lubię. Kiedyś lubiłem - stare dzieje. Jego filmy są wykalkulowane, na siłę wzruszające, banalne, patetyczne itp. Oczywiście są wyjątki jak "Monachium", ale bardzo nieliczne. Wciąż jednak lubię niektóre jego czysto rozrywkowe filmy jak "Poszukiwacze...". Z tych 'poważnych' jedynie za dobry uznać mogę "Monachium" - taka "Lista Schindlera" czy "Szeregowiec Ryan" poza ich niezaprzeczalnymi walorami technicznymi, są dla mnie filmami wręcz okropnymi. Patos, banał, tandetne melodramatyczne chwyty. Publika to łyka i ja się nie dziwię, ale że tyle stowarzyszeń wciąż go nagradza, to już mi nieco trudniej pojąć.

Nie da się Spielbergowi odmówić umiejętności. Jest znakomitym reżyserem i potrafi zrobić dobry film, ale musi chcieć. Przeważnie bardziej zależy mu na kwestiach komercyjnych - nawet tam, gdzie twierdzi, ze niby było inaczej ("Lista Schindlera"), tak naprawdę nie chodzi o zrobienie dobrego filmu (to przy okazji), ale pokazanie danego tematu w możliwie jak najbardziej przystępny sposób = zarobienia jak największej kasy. Spielberg to ciągłe kompromisy, jedynie w "Monachium" czuć, że Spielbergowi nie zależało na sukcesie tego filmu - chciał go zrobić i tyle. Nie jest doskonały, ale nie widzę w nim też żadnego kompromisu.

Albertino

Hmmm tym niemniej robic dobrą komercję (i dobry kicz) to też jest sztuka. Wystarczy porównać filmy Spielberga i Bay'a - niby to samo, ale jednak inne bardzo, nie? I osobiście nie sądzę żeby przy takiej "Liście Schindlera" chodziło mu o zarabianie kasy (w końcu za reżyserię nie wziął ani dolara!), takie "pokazywanie w przystępny sposób" to po prostu jego styl, stuprocentowo amerykański, chciałoby sie rzec.

Osobiście Spielberga wciąż uwielbiam, mimo poznawania coraz większej ilości ambitnego kina (w tej chwili - Tarkowskiego). Nie jest on żadnym filozofem ani poetą, ale po prostu doskonałym bajarzem.

Sqrchybyk

"Nie jest on żadnym filozofem ani poetą, ale po prostu doskonałym bajarzem."

Dlatego cenię go za kino rozrywkowe, ale i w tej dziedzinie ma sporo wpadek, zwłaszcza ostatnio coraz częściej mu się trafiają.

Cóż, wiadomo, że przy Bayu to mistrz i w ogóle, ale takie porównanie to bicie leżącego ;) Ja bardziej w mojej krytyce chciałem się odnieść do treści tematu - "mistrz 10/10", otóż dla mnie żaden mistrz ;)

Albertino

Wielki mistrz, bez wątpienia. U mnie zaraz za Kubrickiem. Reżyser komercyjny i jak słusznie zauważył Albertino, nawet w "Liście Schindlera", gdzie wydaje się, że tak charakterystyczne dla niego wstawki nie powinny się znaleźć, są obecne. On już tak ma, co oczywiście niczego nie tłumaczy. Jednak to film Spielberga, a nie Polańskiego, wywarł na mnie większe wrażenie.

Nie oceniałbym aż tak wysoko "Monachium", jako dzieło wolne od banału i patosu, ponieważ sporo osób czepia się końcówki, łopatologicznej, która ma nam uświadomić, że bohater grany przez Banę do końca życia będzie zmagał się z krwawymi wydarzeniami w których brał czynny udział. Nie wiem, może po prostu Spielberg w tylu filmach stosował banalne rozwiązania, że nawet jeżeli nakręci coś z absolutnie najwyższej półki, jak to ma miejsce w przypadku "Monachium", krytycy i tak na siłę muszą się doczepić. Osobiście umieściłbym "Monachium" w piątce najlepszych filmów Spielberga. Jest to reżyser wybitny wg. mnie i te ciągłe narzekania, w większości snobów, którzy wypominają mu, że zniszczył kino, mnie nie przekonują. Przypomnę tylko, że kino w swoim założeniu od początku było przede wszystkim zwyczajną rozrywką, dopiero z czasem zaczęło wspinać się na swoje wyżyny. Owszem, muszę uczciwie powiedzieć, ba, nawet głośno: Spielberg ma w swoim dorobku sporo słabych filmów! Po co kręcił takie filmy jak np. "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", "Terminal", "Złap mnie, jeśli potrafisz", "Zaginiony świat", czy "Na zawsze"? Zaraz ktoś podpowie: dla kasy (a kto nie kręci dla kasy? Haneke? Tak naprawdę, to każdy, bo rachunki płacić trzeba). Ale jednak, to jest mistrz. Nakręcił dużo dzieł, które przeszły do historii. Sprawdził się w kinie rozrywkowym i ambitnym, w bardzo różnych gatunkach. Techniczne sprawy - robił rewolucję i to nie raz i nie dwa. Kino Spielbergowi zawdzięcza wiele i kino bez Spielberga nie byłoby takie samo, straciłoby dużo, w tym być może jedną z najistotniejszych rzeczy - magię. Niech von Trier kręci ambitne dziwadła, niech Haneke wali widza po szczęce (jednak "Video Benny'ego" trochę spieprzył), ale ja oglądając filmy, chcę poczuć tą ekranową magię, smak niepowtarzalnej przygody. Trier mi tego nie zapewni, Haneke też. I dobrze. Muszą być w kinie twórcy od bardziej ambitnych rzeczy, ale również muszą być ludzie od tzw. filmowej magii. Spielberg jest reżyserem od jednego i drugiego, trochę bardziej od filmowej magii, bo niewątpliwie więcej filmów rozrywkowych ma na swoim koncie, jednak w kinie ambitniejszych też wiele zdołał osiągnąć (choćby rewelacyjnie opowiada o wojnie). Wielki mistrz? Dla mnie tak. Nie mam żadnych wątpliwości.

Miałem, nie pisać w tym temacie, nie lubię męczyć klawiatury, a jednak...;)

Co do Baya - słabeusz, biedak który myśli, że jest nowym Spielbergiem. A Emmerich? Następny "gigant". Z przykrością muszę stwierdzić, iż kino rozrywkowe w ostatnich latach prezentuje żenująco niski poziom. Może Peter Jackson coś zdziała, choć mam również nadzieję, że Spielberg po słabym "Indym" wróci szybko do wysokiej formy. W Camerona już nie wierzę.

La_Pier

Ładnie napisane, pozdrawiam.

Sqrchybyk

Fakt, jest odrobina łopatologii w "Monachium", przesadziłem z zachwalaniem tego filmu ;) Łopatologiczna jest też ta scena seksu, a nie tyle ona, co te przebłyski, tak jakbym się miał nie domyślić o co biega ;) No ten typ tak ma, niemniej jak ktoś jest geniuszem czy mistrzem to mu się nie wybacza słabości, bo mieć ich nie powinien. Spielberg to niezły reżyser jak na warunki amerykańskie i tyle, nie więcej, ani nie mniej. Zdecydowanie jest zdolny, ale nie korzysta z tego należycie i bardzo często (przez swoją manierę) zdarza mu się zepsuć bardzo dobre historie.

I też trochę racji jest w tym, że Spielberg (ale zdecydowanie bardziej Lucas) zniszczył kino, ale AMERYKAŃSKIE. W latach 70. w USA wyraźnie widać tendencję skierowaną ku poruszaniu ambitnych tematów w ambitny sposób - kino amerykańskie zdecydowanie zbliżało się do kina europejskiego, nie muszę chyba wymieniać tytułów czy reżyserów :) Po rewolucji wprowadzonej przez Spielberga i spółkę niestety zapanowała wyraźna moda na luźniejsze tematy i przede wszystkim szybszą (lecz jeszcze nie tak teledyskową jak dziś) narrację.

A ulubionych twórców od filmowej magii to ja też mam i w ich gronie nie znajduje się pan S. :)
I nie chcę tutaj wyjść na wróżącego z fusów, ale co do Jacksona, to mi się za specjalnie jego "Nostalgia anioła" nie zapowiada.

Albertino

Na moje oko to nie Spielberg (i nie Lucas) spowodował to odejście od poważnych tematów, to po prostu kolej losu była. Po kilku latach gdy triumfy święciły poważne filmy w poważnym stylu ("Ojciec Chrzestny" był przecież swego czasu największym kasowym hitem wszechczasów!) wahadło przesunęło się w drugą stronę i publika miała większa ochotę na kino "lekkie" ("Ojciec Chrzestny" stracił swoja pozycję na rzecz "Szczęk", a te na rzecz "Gwiezdnych wojen"). Wpływ na to miały też pewnie nastroje społeczne - pierwsza połowa lat 70 była ogólnie w USA mało "rozrywkowa" z powodu coraz gorszej sytuacji w Wietnamie. Podobnie było też z muzyką - lata 80 to wyraźnie "lżejsze", bardziej zabawowe brzmienia.

Ale w ogóle co to za logika - mam uwierzyć że taki np. Coppola obejrzawszy "Indianę Jonesa" pozazdrościł Spielbergowi i dlatego po "Czasie Apokalipsy" obniżył loty? Ta joj... Choć być może trudniej było przez sukcesy Spielberga, Lucasa, Camerona, Zemeckisa, Dantego i Scotta zdobyć fundusze na co ambitniejsze projekty. No ale ambitne kino ma tę wyższość nad rozrywkowym, że nie wymaga wielkich nakładów...

Sqrchybyk

No dobra, ale dlaczego publiczność miała ochotę na te lekkie filmy? Bo pojawili się Spielberg/Lucas i im je pokazali :)
I ja nie twierdzę, że po zakończeniu lat 70. w USA przestało się kręcić poważne filmy. Dalej takie powstawały, ale to właśnie w końcówce lat 60./początku 70. filmy poważne biły rekordy kasowe. Teraz to jest nie do pomyślenia :) Kino 'z wyższej półki' stoi sobie gdzieś z boku.

Albertino

Ogólnie przeciez tzw. masowy widz zawsze bardziej lubił kino popularne, rozrywkowe. Przed "Ojcem Chrzestnym" najbardziej kasowym filmem były "Dźwięki muzyki", a przedtem "Przeminęło z wiatrem". Raczej należy patrzeć z tego punktu, że pierwsza połowa lat 70 to był czas (gł. w USA, ale nie tylko) mało "rozrywkowy", jak już pisałem. A może to tylko ten "Ojciec Chrzestny" był takim fenomenem? Przeciez ledwie rok później publika waliła drzwiami i oknami na "Żądło" i "Egzorcystę".

Albertino

"No dobra, ale dlaczego publiczność miała ochotę na te lekkie filmy? Bo pojawili się Spielberg/Lucas i im je pokazali :)"

Dość ryzykowna teza z ekonomicznego punktu widzenia. To popyt kształtuje podaż, nie odwrotnie.

Sqrchybyk

Bardzo, bardzo ryzykowna. Podejrzewam, że gdyby dalej kręcono tylko filmy tak poważne i pesymistyczne jak "Ojciec" czy "Francuski łącznik" to ludzie właśnie odwróciliby się od kina, żeby nie oglądać wciąż tych samych smętów. Kino potrzebowało jakieś ożywczego prądu i to właśnie zapewnił Spielberg & Lucas.

_Andrzej_

Spielberg jest dobrym reżyserem. niestety tylko dobrym. jak dla mnie jego filmy są zbyt zwyczajne. jest wielu reżysterów którzy robią duzo lepsze filmy ale nie mają takiej legendy. jak dla mnie Spielberg to kino troche zbyt przeciętne i kierowane jedynie pod publike a nie robienie czegoś aby rzeczywiście było arcydziełem.

Krolik413

OH MR.SPIELBERG...
dla jednych geniusz, dla innych hosztapler, ja jestem gdzieś pośrodku.
zdecydowanie najlepszy był na początku, mam wrażenie że po "ET" wygórowane ambicje przerosły jego możliwości.
taka "lista schindlera" to arcydzieło od strony technicznej, ale ten jego sentymentalizm zupełnie kuje w oczy.
Pozdrawiam:)