Ja parę książek tam czytałem. Chodziłem tam w okresie mojego załamania aby zapomnieć o wszystkim... zapomnieć o świecie... zapomnieć o życiu...
O życiu chyba się nie da zapomnieć...
No ja nie mogę tam chodzić kiedy chcę, bo u mnie nie ma empiku... Ale tak jakoś lubię tam przebywac, bo zawsze znajdzie się coś co mnie zainteresuje.
Prasa, książki a odświętnie to spotkania ze znanymi osobami. Ja raz tam byłem na spotkaniu z Kabaretem Moralnego Niepokoju.
Ooo a ja raz byłam na "I ty możesz zostać świętym Mikołajem":D W tamtym mieście, gdzie to było mam rodzinę, więc co mi tam. Fajnie tak zobaczyć gwiazdy na scenie.
Na listach mowiłem, do kogo wysyłam. Musiałaś pomylic się. To Tygrysek i ktoś jeszcze mówili, że wysyłaja do całej piątki.
Nie mogłam pomylić się w czymś, o czym nie wiedziałam. Logiczne chyba.
Dobra, może jakiś inny temat, bo zaraz się tu pożremy...
heh
POdczas dóch ostatnich seansów "Kaspiana" zastanwaiałem się, jakbym ja się czul i zachowywal na planie czegoś takiego... A samo granie - intensywna nauka kwestii na pamięć, aby nieczego nie zapomnieć, ćwiczenie scen i staranność przy ostatecznym odtwarzaniu sceny.
Z nauką kwestii na pamięć raczej bym poradziła sobie. Teraz nawet znam wiele takich z różnych filmów:) Ja bym się jak najlepiej wczuła w swoją rolę, żeby wypaść doskonale!
To prawda, ze należałoby się wczuć w rolę. Ja pomyślałemże może zacznę jakoś z teatrem akademickim na studiach, jeśli oczywiście odpowiednio wygospodaruję swój czas.
Jeśli miałbyś możliwość, to warto chociaż spróbować. Wielu aktorów występowało najpierw w teatrze, a później w prawdziwych filmach. Sama też chciałabym tak mieć...
Słyszałem że niektórzy to zostawali aktorami przez przypadek. Na przykład tak Cameron Diaz, na sój pierwszy casting poszła dla żartu.
A ja najpierw będę musiał się zapisac na jakiś kurs z angielskiego! Muszę biegle władać tym językiem i dostac jaiś certyfikat!
No racja... Nauczyciele języków u mnie mówią, że jeśli nie znamy jakiegoś słowa, to najpierw trzeba odgadnąć jego znaczenie, jakie by pasowało, a dopiero później sprawdzić w słoniku...
Apropos trąby słonia, przypomina mi się jeden z kawałków Benny'ego Hilla: facet idzie se do zoo, ma jakiś napitek w szklance/kubku i przechodzi obok kolejnego wybiegu, na którym widnieje napis "elephant house"; stamtąd wychodzi trąba która mu wypija to wszystko, gdy ten nie patrzy. :)
Ja dod dzisiaj lubię te jego skecze. Stare jak świat ale cały czas ludzie się z tego śmieją! np:
Facet w reklamie: przedstawiamy najnowszy produkt blabla pyszny napój. (pije mina skwaśniała)
(z boku) Robol: O! Nareszcie się odnalazł mój rozpuszczalnik!
Po prostu uwielbiam żarty z takimi absurdalnymi podtekstami! Te jego niepowodzenia na ulicy czy inne absurdy... na przykład szczekające futerko lisa!... :D (śmiech)
Szczekające? o mamo... ja nie dużo pamiętam z tego, ale u mnie to prawie wszyscy lubili to oglądać:)
Można powiedzieć, że to, co nie było śmiesznym dla innych, dla ciebie było. Albo u mnie też lubili Bundych...
Love and marriage, love and marriage
go together like a horse and carraige,
ask the local gentry,
and they will say it's elementry...