Recenzja filmu

Przypadkowy mąż (2008)
Hugh Wilson
Griffin Dunne
Uma Thurman
Colin Firth

Ślubne wojny... z myślami

Zupełnie przewidywalna, oparta na sprawdzonych schematach romantyczna komedia broni się dzięki uroczej trójce aktorów, którzy z romantycznej ramoty robią ramotkę całkiem urokliwą.
Odgrzewane kotlety czasem mogą smakować całkiem przyzwoicie. Dowodem na to jest "Przypadkowy mąż" Hugh Wilsona i Griffina Dunne'a. Zupełnie przewidywalna, oparta na sprawdzonych schematach romantyczna komedia broni się bowiem dzięki uroczej trójce aktorów, którzy z romantycznej ramoty robią ramotkę całkiem urokliwą.   Ona jest jak włoskie lody – słodka i zimna, ale też trochę zakręcona.  Dr Emma Lloyd (Uma Thurman) to wschodząca gwiazda nowojorskiego radia – autorka programu na damsko-męskie tematy, który przyciąga do radioodbiorników niewiasty złaknione matrymonialnych porad. Emma nie owija w bawełnę – zamiast podgrzewać miłosne iskierki tlące się w jej słuchaczkach, bezdusznie gasi je pragmatycznymi poradami. Zamiast wielkich uniesień, dziennikarka woli bowiem stateczne uczucia, a zamiast facetów intrygujących, wybiera tych bardziej spokojnych. Wkrótce ma zresztą poślubić jednego z nich (Colin Firth). Jej spokojne życie zmieni się, gdy Patrick Sullivan (Jeffrey Dean Morgan) zechce się zemścić na pani redaktor za rozpad związku. Po telefonicznych konsultacjach z Emmą, jego narzeczona postanowiła bowiem odwołać ślub i porzucić przystojnego strażaka. Żeby więc powetować sobie tamte cierpienia, Patrick wraz z zaprzyjaźnionym hakerem włamuje się na urzędowe serwery i sprawia, że według Urzędu Stanu Cywilnego on i Emma są małżeństwem… Z ocenianiem komedii romantycznych jest nie lada problem. W gatunku tak silnie skonwencjonalizowanym próżno bowiem szukać filmów szczególnie oryginalnych, wywracających do góry nogami znane już schematy. Niemal każda romantyczna komedia musi nas rozczarować – powtarzalnością, wliczonym w koszty fabularnym banałem, tematyczną miałkością. W przypadku większości filmowych gatunków sprawa jest prostsza: dramaty mają poruszać, komedie – śmieszyć, thrillery – zaskakiwać, a horrory – doprowadzać do palpitacji serca. Z romantyczną komedią jest nieco trudniej – tu wyznacznikiem filmowej jakości okazuje się bowiem coś tak ulotnego i niedefiniowalnego, jak urok. Tego ostatniego nie można odmówić "Przypadkowemu mężowi" – filmowi tyleż banalnemu co urokliwemu. Nie mając do dyspozycji wielkiego scenariusza, reżyserzy Hugh Wilson i Griffin Dunne postanowili bowiem postawić na interesujące gwiazdorskie trio. Thurman, Firth i Morgan wbrew ograniczeniom fabuły pokazują tu kawał porządnego aktorstwa. Bohaterka grana przez Thurman jest nieporadna i chłodna zarazem, Colin Firth bawi w roli angielskiego wydawcy odreagowującego stres poprzez jedzenie czekoladek, zaś Jeffrey Dean Morgan po raz kolejny wciela się w postać przystojnego, opiekuńczego faceta, który z równym seksapilem przeprowadza babcię przez jezdnię i podrywa gwiazdę nowojorskiego radia. I choć wydawać by się mogło, że trzy aktorskie kreacje to trochę za mało, żeby uratować półtoragodzinny film, "Przypadkowy mąż" pokazuje, że nie jest to wykluczone. Bo pomimo że obraz Wilsona i Dunne'a razi schematyzmem i naiwnością, jego lektura okazuje się niemalże bezbolesna, a momentami całkiem przyjemna. 
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones