Cieszą mnie aktorskie wybory Colina Firtha. Gdy wydawało się, że już zawsze będzie nosił zgrzebne sweterki i z ciapowatym uśmiechem uderzał w konkury do kobiet dumnych lub uprzedzonych, złapał drugi oddech. W "Wojnie domowej" odmalował portret etosowego romantyka, na planie "Mamma Mia!" pokazał, że jego vis comica to coś więcej niż brytyjska flegma, zaś w "Genui. Włoskim lecie" koncertowo zagrał cierpienie, którego nie sposób przegnać. Za "Samotnego mężczyznę" zgarnął nagrodę aktorską w Wenecji. Na ekranie znów przeżywa gehennę, a jego egzystencja zostaje wyprana z wszelkich barw. Tym razem dosłownie.
Profesor uniwersytecki George Falconer traci w wypadku samochodowym ukochanego. Uwięziony w matni wspomnień, zaczyna przechodzić przez kolejne stadia boleści. Snuje się jak bezrobotny aktor w scenografii z odwołanej sztuki. Rekwizyty przywołują cienie przeszłości, te zaś sprawiają niewyobrażalną mękę. Pojedyncze chwile pozwalają zapomnieć, ale trwają zbyt krótko. Falconer spotyka się z przyjaciółką, rozmawia z latynoskim Jamesem Deanem, idzie na kolację z intrygującym go studentem. Czy wśród tych skrawków codzienności znajdzie powód do dalszego życia?
Zamiast inwestować energię w pracę dla Gucciego, projektant Tom Ford sięgnął po kamerę. Nie trzeba stosować wobec niego taryfy ulgowej. Żadnych cudzysłowów i porozumiewawczego puszczania oczka – to świetne kino i przy okazji jeden z najciekawszych, obok "Głodu"Steve’a McQueena, tegorocznych debiutów. Jego tożsamością, punktem wyjścia i dojścia, środkiem do celu i celem samym w sobie, jest styl. Wizualną integralność opowieści osiągnął Ford jednym prostym zabiegiem, mianowicie dynamiczną (tj. dokonywaną "na gorąco", nawet w obrębie tych samych sekwencji) korekcją barw. Monochromatyczną tonację przełamują sceny kolorystycznie nasycone. Gdy z rzadka na Falconera padają promyki nadziei, barwy stają się żywsze, zaś kiedy bohater na powrót zamyka się w kokonie samotności, kamera rejestruje inwazję szarzyzny.
Ów prosty środek poetycki stanowi o emocjonalnym bogactwie tej fabuły. Jego opis wystarczyłby za całą recenzję. Mówi się czasem, że czyjeś życie "nabrało kolorów". "Samotny mężczyzna" jest filmowym ekwiwalentem tego frazeologizmu.
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu