Recenzja filmu

Legenda Herkulesa (2014)
Renny Harlin
Kellan Lutz
Gaia Weiss

Hybryda sandałowa

Od jakiegoś czasu Hollywood wypuszcza rocznie minimum po dwa filmy o podobnej tematyce. Po dwóch wersjach królewny Śnieżki, Abrahama Lincolna i ataku na Biały Dom, przyszła kolej na nowy duet.
Od jakiegoś czasu Hollywood wypuszcza rocznie minimum po dwa filmy o podobnej tematyce. Po dwóch wersjach królewny Śnieżki, Abrahama Lincolna i ataku na Biały Dom, przyszła kolej na nowy duet. Padło na przygody najpopularniejszego z bohaterów mitologii greckiej, czyli Herkulesa. W oczekiwaniu na lipcową premierę filmuzDwayne Johnsonsonemw roli głównej światło dzienne ujrzał obraz "The Legend of Hercules"Rennyego Harlina.

Starożytna Grecja, rok 1200 p.n.e. Syn Zeusa, Herkules (Kellan Lutz)dorasta jako młodszy syn króla Amfitriona (Scott Adkins). Jest zakochany z wzajemnością w księżniczce Krety Hebe (Gaia Weiss), czym krzyżuje plany ojczyma. Półbóg, zostaje więc wysłany do stłumienia powstania w Egipcie, gdzie na skutek intrygi, ponosi porażkę i trafia do niewoli. Herkules poprzysięga zemstę. W skrócie: "Półbóg, który stał się księciem. Książę, który stał się niewolnikiem. Niewolnik, który rzucił wyzwanie władcy-despocie".

Scenariusz filmu przypomina hybrydę kultowych pozycji tzw. kina sandałowego. Prócz zapożyczonego szkieletu z "Gladiatora", pojawiają się też odnośniki do innych pozycji gatunku. I tak, prolog nasuwa skojarzenie z "Troją", walka w jaskini Heliopolis nawiązuje do Gorących Wrót z "300", rejs niewolniczą galerą przypomina o "Ben Hurze", zaś interwencje bogów śmiało mogłyby się pojawić w "Starciu tytanów". Symboliczny jest także udział w filmieLiama McIntyre, czyli Spartakusa z serialu telewizji "Starz". Odniesień jest znacznie więcej. Wystarczy chociażby spojrzeć na postać Ifiklesa (Liam Garrigan), która stanowi uboższą kalkę Kommodusa z superprodukcjiRidleya Scotta.

Wszystkie te elementy czynią z obrazRennyego Harlinaswojego rodzaju hołd dla wspomnianych produkcji. Podobnie rzecz miała się niemal 20 lat wcześniej, kiedy to reżyser swą "Wyspą piratów" wyraźnie puszczał oko do klasyków pokroju "Karmazynowego pirata".

Od początku do końca "The Legend of Hercules" nie pozwala zapomnieć widzowi, że należy do kina klasy B. Dużych pieniędzy na ekranie nie widać. W obsadzie gwiazdy trzeciej i dalszej ligi, gwarantujące przeciętny poziom aktorstwa. Całości dopełniają schematyczny scenariusz z oklepanymi tekstami oraz znośne efekty specjalne. Tendencję przełamują za to, wyjątkowo udane, kostiumy i scenografia.

Pomimo całej swej prostoty, obrazRennyego Harlinaogląda się nad wyraz dobrze. Największa w tym zasługa szybkiego tempa akcji. Sceny są nieprzegadane, sekwencje walk w miarę efektowne. Aktorzy, może prócz Gaii Weiss, nie irytują. Przede wszystkim jednak,"The Legend of Hercules", cokolwiek by mu zarzucać, nie udaje niczego, czym nie jest. To mitologia grecka a'la Hollywood. Banalna, zabijająca czas rozrywka z mniejszym budżetem. I do miłośników takich właśnie doznań film jest skierowany.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"The Legend of Hercules" to produkcja dobra... ale jak na kino klasy B. Film serwuje nam ciekawie... czytaj więcej
Renny Harlin, twórca legendarnej już "Szklanej pułapki 2" wziął na warsztat legendę o Herkulesie i... czytaj więcej
Wszyscy przyklejamy etykietki twórcom kina. Kochamy jednych, nienawidzimy drugich i koniec końców to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones