Jackowi White'owi wystarczą drewniana belka, gwoździe, butelka i drut, by zrobić gitarę elektryczną. Im brudniejsze dźwięki instrument z siebie wydaje, tym lepiej – lider White Stripes lubi się z
Jackowi White'owi wystarczą drewniana belka, gwoździe, butelka i drut, by zrobić gitarę elektryczną. Im brudniejsze dźwięki instrument z siebie wydaje, tym lepiej – lider White Stripes lubi się z nim zmagać niczym kowboj z dzikim koniem. Wychodzi bowiem z założenia, że tylko w ogniu konfliktu może narodzić się prawdziwa muzyka. Gdy Amerykanin spotyka się z Edge'em z U2, który do zagrania najprostszego riffu potrzebuje tuzina elektronicznych urządzeń podkręcających dźwięki, wydaje się, iż za chwilę przed kamerą poleje się krew. Panowie zaczynają jednak sympatyczną konwersację z Jimmym Page'em z Led Zeppelin.
Pisaniem recenzji z takich dokumentów jak "Będzie głośno" powinni się zajmować dziennikarze muzyczni. To oni wynajdą w filmie Davisa Guggenheima różne smaczki, które dla mnie – żrącego popcorn ignoranta – będą nieczytelne. W zamierzeniu miała to być opowieść o spotkaniu trzech wybitnych gitarzystów reprezentujących różne rockowe pokolenia. Page i Edge są dzisiaj starszymi, dystyngowanymi panami, którzy dziwactwa i eksperymenty zarzucili na rzecz rzemieślniczej perfekcji zapewniającej komercyjny sukces. White wciąż się jeszcze buntuje – kombinuje z brzmieniami, a na scenie lubi kopnąć w stołek, bo przecież "dziewczyny to kręci". Skoro jednak zgodził się nagrać z Alicią Keys piosenkę do ostatniego "Bonda", to nie gardzi zdecydowanie mocą dolara.
Z potoku wspomnień i fachowych komentarzy warto wyłowić na przykład wątek recepcji twórczości bohaterów. Page opowiada o tym, jak uważana dziś za jedno z najważniejszych dokonań zespołu płyta "Four Symbols" doczekała się tuż po premierze króciutkiej recenzji w branżowym czasopiśmie. Krytycy bali się zanurkować głębiej, więc napisali coś o niezrozumiałej i mrocznej plątaninie dźwięków.
To, czego nie zdołałem wynieść z kina pod powiekami, zostało w moich uszach. Zestaw utworów wykorzystanych przez twórców "Będzie głośno" jest imponujący – za sprawą archiwalnych nagrań z koncertów Guggenheim klei ze sobą wycinki z trzech epok, serwując widzom efektowny klip z historii rocka. Bezcenny jest też widok trzech gwiazdorów bujających się w rytm "Rumble" Linka Wraya. Pomimo sławy, szacunku milionów fanów oraz puchnących kont bankowych wciąż są chłopcami jarającymi się dobrą muzyką.
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu