Recenzja filmu

Były sobie człowieki (2015)
Jamel Debbouze
Bartosz Kędzierski
Jamel Debbouze
Mélissa Theuriau

O chłopcu, co ojca zjeść nie chciał, i inne opowieści

"Były sobie człowieki" są przede wszystkim wielkim testem dla rodziców. Animacja stanowi bowiem fantastyczną lekcję o życiu i świecie, ale tylko wtedy, jeśli dzieci będą mogły liczyć na pomoc
Francuski aktor Jamel Debbouze w swoim reżyserskim debiucie wbija kij w mrowisko. Jego animacja "Były sobie człowieki" odważnie podejmuje tematy, wokół których inne filmy dla dzieci tańczą na paluszkach. Debbouze nie owija w bawełnę, dlatego też na ekranie dominuje przemoc, seksualne aluzje i światopoglądowa niejednoznaczność.



"Były sobie człowieki" to historia Edzia. To starszy z bliźniaków urodzonych w rodzie człekokształtnych istot zamieszkujących koronę potężnego bananowca. Ponieważ różni się fizycznie od reszty małpoludów, zostaje skazany na śmierć. Jego losy na szczęście potoczą się inaczej. Stanie się on prorokiem zmian, niczym Mojżesz wywiedzie lud wybrany i poprowadzi go ku pozycji wyprostowanej, technologii ujarzmienia ognia i koncepcji kapitalistycznego rynku popytu i podaży.

Opowiadając historię Edzia, Debbouze sięga po drastyczne sceny, które na pierwszy rzut oka mogą budzić dyskomfort. Dzieciobójstwo, kanibalizm rytualny, śmierć, seksualność – to tylko kilka z licznych tematów poruszanych w filmie. "Były sobie człowieki" są bowiem uproszczonym wykładem o naturze ludzkiej. Pokazują więc ludzkie cnoty, dzięki którym możliwy jest postęp: ciekawość świata, geniusz odkrywcy i wynalazcy. Ale twórcy stawiają na szczerość, więc bezpardonowo naświetlają nasze wady: chore ambicje, kompleksy, demagogię i populistyczną manipulację. Wykorzystują biblijne opowieści, by unaocznić, jakie zagrożenia niesie ślepa wiara i terror tradycji. Kiedy przedstawiają rewolucję przemysłową, posiłkują się Marksem, pokazując efekt rozwarstwienia klasowego i skutki "dzikiego kapitalizmu".

   

Z tych wszystkich powodów "Były sobie człowieki" są przede wszystkim wielkim testem dla rodziców. Animacja stanowi bowiem fantastyczną lekcję o życiu i świecie, ale tylko wtedy, jeśli dzieci będą mogły liczyć na pomoc dorosłych. Po filmie pociechy mogą mieć sporo pytań o to, skąd się biorą dzieci, co się dzieje po śmierci, czy rodzice naprawdę mogą godzić się na zabicie potomków, jak rozumieć komentarz jednego z bohaterów "oni są homosapnięci?" na widok małpy wypinającej tyłek przed twarzą kumpla. Debbouze pokazuje, że nie ma tematów tabu, że z dziećmi trzeba rozmawiać o wszystkim. Trzeba tylko wiedzieć jak. A Francuz zdecydowanie wiedzę tę posiadł. "Były sobie człowieki" pozytywnie zaskakują bowiem nie tylko gamą poruszanych tematów, ale również sposobem ich przekazywania. Narracja prowadzona jest dynamicznie i pełna lekkiego humoru. Nawet teoretycznie traumatyczne zdarzenia zaprezentowano tak, by nie straszyć maluchów. Film śmieszy zarówno dużych, jak i małych widzów – często z tych samych powodów (co nie jest normalną praktyką w filmach animowanych). Wielkim plusem jest prosta, a zarazem świetnie się sprawdzająca animacja twarzy. Dzięki niej udało się wykorzystać mimikę bohaterów, co stanowi poważny atut.

W zalewie najprzeróżniejszych animacji "Były sobie człowieki" to zdecydowanie powiew świeżości, dzieło odważne, zabawne i kolorowe. Pozytywne zaskoczenie!
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones