Recenzja filmu

Szybki cash (2010)
Daniel Espinosa
Joel Kinnaman
Matias Varela

Ostatni milion

Pod względem nastroju "Cash" to nieodrodne dziecko skandynawskiej kinematografii – wieje od niego złowieszczym nordyckim chłodem z domieszką fatalizmu.
"Szybki cash" został przelany na polskie ekrany niemal trzy lata po światowej premierze. W tym czasie reżyser filmu, Daniel Espinosa, zdążył zadomowić się w Hollywoodzie, kręcąc tam przebojowy "Safe House". Z kolei odtwórca głównej roli, Joel Kinnaman, otrzymał niedawno powołanie do policji w Detroit, gdzie jako "RoboCop" strzeże porządku na niespokojnych ulicach. Szwedzki kryminał warto więc obejrzeć z dwóch powodów. Po pierwsze, to kawał świetnego kina. Po drugie, Skandynawowie dają przykład, jak pomimo skromnego budżetu i  braku gwiazd w obsadzie zainteresować Wielkiego Brata z Los Angeles.

Punkt wyjścia w fabule przypomina odrobinę swojskie "Młode wilki". Wybitnie uzdolniony student ekonomii JW prowadzi podwójne życie. Dla dzianych kolegów z wydziału jest bon vivantem, znawcą żurnali mody i dobrych trunków. Jednak kiedy impreza dogorywa, a zmęczeni kumple rozjeżdżają się do willi swoich bogatych tatusiów, JW wraca do malutkiego pokoju w akademiku. Tam próbuje zapomnieć o biednych rodzicach z prowincji i przepracować traumę spowodowaną zaginięciem starszej siostry. Kasa z pisania cudzych prac zaliczeniowych oraz jazdy na taryfie  przestaje wkrótce wystarczać na balety. Pomocną dłoń wyciąga wówczas do bohatera jego szemrany pracodawca. W taki oto sposób chłopak zaczyna dorabiać w narkobiznesie.

Początkowo wydaje się, że dobrze znamy historię owcy, która wchodzi między wilki z zamiarem przechytrzenia ich. Z czasem chętnych na szybki cash zaczyna jednak przybywać. W dodatku wszyscy mają wystarczające powody, by walczyć o tę forsę za wszelką cenę. Osadzenie akcji w realiach szalejącego kryzysu ekonomicznego tylko uwiarygadnia samozaparcie oraz sankcjonuje każdą, nawet najmniej chwalebną decyzję bohaterów. Wsparty bestsellerową powieścią Jensa Lapidusa Espinosa ma w zanadrzu parę pierwszorzędnych zwrotów akcji, które wywracają historię do góry nogami. Kiedy trzeba, reżyser potrafi docisnąć gaz do dechy i zainscenizować z polotem sceny akcji. Częściej jednak robi zoom na postaci: patrzy, jak krwawa spirala, w którą zostali wplątani, wpływa na psychikę, a także wychwytuje przesuwające się powoli akcenty w relacjach JW z resztą chłopców z ferajny.

Film ma dobre tempo i precyzyjnie skonstruowaną intrygę. Pod względem nastroju "Cash" to nieodrodne dziecko skandynawskiej kinematografii – wieje od niego złowieszczym nordyckim chłodem z domieszką fatalizmu. Imponująca jest też łatwość, z jaką Espinosa porusza się między kinem sensacyjnym a dramatem obyczajowym. Nic dziwnego, że sam Martin Scorsese planuje nakręcenie amerykańskiego remake'u.
1 10
Moja ocena:
8
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones