Recenzja filmu

Monster Trucks (2016)
Chris Wedge
Joanna Węgrzynowska-Cybińska
Lucas Till
Jane Levy

Potwór pod maską

Na główną gwiazdę filmu bez problemu wyrasta przypominający przerośniętą ośmiornicę tytułowy zmotoryzowany stwór. Pocieszne, żłopiące ropę monstrum ma w sobie coś zarówno ze Szczerbatka z "Jak
Hollywood uwielbia bawić się zabawkami Hasbro. Filmowcy wyruszyli już na wojnę z żołnierzykami G.I. Joe, zdemolowali pół świata w asyście Transformerów, urządzili bitwę morską i wywoływali duchy przy pomocy tablicy Ouiji. Teraz na srebrny ekran wjechały Monster Trucks - kultowe ciężarówki z wysokim zawieszeniem i potężnymi, siejącymi na drodze zniszczenie kołami. Scenarzyści uznali najwyraźniej, że podrasowane pick-upy to za mało, by przygnać do kin współczesnego zblazowanego widza. Fabuła została więc wzbogacona o o element science fiction. Tytuł dzieła Chrisa Wedge'a nie kłamie: w filmie pojawiają się potwory.



Na długo przed premierą można było przeczytać, że w "Monster Trucks" czuć będzie ducha młodzieżowych przygodówek produkowanych dawno temu przez Stevena Spielberga i jego studio Amblin Entertainment. Twórcy nie rzucali słów na wiatr. Akcja filmu rozgrywa się w miasteczku, gdzie diabeł mówi dobranoc. Monotonną, przygnębiającą egzystencję mieszkańców niespodziewanie przerywa pojawienie się przybyszów z innego świata. Głównym bohaterem jest nastoletni marzyciel z rozbitego domu, a za czarny charakter robi złowroga korporacja przeprowadzająca ryzykowne eksperymenty. W tle pobrzmiewa zaś hymn na cześć rodziny (tutaj w wydaniu patchworkowym) oraz ostrzeżenie przed igraniem z prawami natury. Brzmi znajomo? Podobny fabularny silnik miały choćby "E.T.". i "Goonies", a ostatnio serial "Stranger Things" będący jednym z piękniejszych listów miłosnych do popkultury lat 80.

"Monster Trucks" to, niestety, propozycja ze znacznie niższej półki (choć nie tak niskiej, jak sugerują złośliwi amerykańscy recenzenci). Lista usterek w filmie jest długa: spisana na kolanie fabuła, nierówno tempo akcji, drętwy humor sytuacyjny, marnujący się na trzecim planie utalentowani aktorzy pokroju Danny'ego Glovera i Amy Ryan. Wątpliwości budzi również główny bohater, który w klasycznym filmie Amblin byłby kimś w rodzaju Petera Parkera, czyli fajtłapowatym geekiem-idealistą. W interpretacji złotowłosego przystojniaka Lucasa Tilla chłopakowi przez większość seansu bliżej tymczasem do Flasha Thompsona, czyli szkolnego nemezis Parkera. Gdyby tylko Tripp miał lepiej sytuowanych rodziców, prawdopodobnie nosiłby kurtkę szkolnej drużyny futbolowej i należał do uczniowskiej arystokracji. A tak może tylko lekceważąco odnosić się do zafascynowanych nim dzieciaków z niższej ligi - niezdarnego grubaska oraz szczebioczącej prymuski.



Przy tak marnej konkurencji na główną gwiazdę filmu bez problemu wyrasta przypominający przerośniętą ośmiornicę tytułowy zmotoryzowany stwór. Pocieszne, żłopiące ropę monstrum ma w sobie coś zarówno ze Szczerbatka z "Jak wytresować smoka" jak i bernardyna "Beethovena". Raz beztrosko zdemoluje warsztat samochodowy, kiedy indziej wyciągnie pomocną mackę, by pocieszyć zrozpaczonego towarzysza. Jego kumpelska relacja z Trippem to zresztą jeden z bardziej udanych elementów filmu, podobnie jak zrealizowane z pomysłem sceny pościgów, w których  zdezelowana ciężarówka bohatera dzięki wsparciu stwora zamienia się w auto godne Pana Samochodzika. Jeśli nie macie wygórowanych wymagań, możecie zabrać się z nimi na przejażdżkę.
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jak wielkim przebojem był blockbuster "Transformers" z 2007 r., przypominać raczej nie trzeba. Oparta na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones