Recenzja filmu

Ostatnie tango (2015)
German Kral
María Nieves Rego
Juan Carlos Copes

Przetańczyć życie

Kral zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę opowiada bardzo typową historię o artystach, którzy z nizin społecznych dotarli na Olimp. Aby uniknąć wrażenia wtórności, reżyser postanowił dodać do
María Nieves Rego i Juan Carlos Copes – większości osób nazwiska te nic nie mówią. Co innego, jeśli jesteście Argentyńczykami lub interesujecie się tangiem. Wtedy Rego i Copes wypowiadacie zapewne z równie nabożną czcią, co imię Jezusa Chrystusa. Są to bowiem żywe legendy tańca, bogowie parkietu, niesamowite osobowości, które przez kilka dekad zachwycały swoimi popisami widownię na całym świecie. Nie powinno więc dziwić to, że German Kral, który ma już na swoim koncie dokument o tangu "El último aplauso", postanowił nakręcić film o ich życiu.

 

"Ostatnie tango" nie jest jednak typowym dokumentem biograficznym. Życiorysy Rego i Copesa wykorzystywane są przez reżysera, by opowiedzieć o samym tańcu. Tango jest siłą ożywiającą obrazy, jest nicią, na którą nanizane są fakty z bogatego życia pary. Sama konstrukcja dokumentu przywodzi na myśl kroki i taneczne piruety. Ekran pulsuje paradoksami, które zamiast prowadzić do chaosu, dokonują transgresji materii. Dokument Krala pokazuje, że tango jest symulatorem życia. To, co dziś można osiągnąć, grając w "Second Life" czy "Simsy" lub korzystając z serwisów społecznościowych, Argentyńczycy odnajdywali na parkiecie, w objęciach partnera/partnerki, przy wtórze charakterystycznej muzyki.

Jednak Kral nie daje się całkowicie pochłonąć tangu. Nie zapomina o swoich bohaterach. Ba, traktuje ich z pietyzmem. W swoim dokumencie nie stara się dokonać wnikliwej analizy charakterów Rego i Copesa. "Ostatnie tango" jest niejako ich testamentem – Kral pozwala im tworzyć własne wersje wydarzeń i nie kwestionuje ich, a jeśli ma jakieś pytania czy wątpliwości, to wyraża jest w stonowany sposób i nigdy nie naciska. Mimo to udaje mu się stworzyć intrygującą opowieść o cenie, jaką płaci się za spełnienie marzeń, za sięganie do gwiazd. Nie stanowi to rzecz jasna trzonu opowieści, lecz jest przemycane między słowami, co znów odnosi nas bezpośrednio do tanga. W tańcu tym liczy się bowiem nie tylko to, co widać – technika, kroki – ale również to, co "dzieje się" pomiędzy tancerzami, a co obserwujący mogą odczuć, lecz nigdy wskazać.



Jednak szacunek, który sprawia, że reżyser nie próbuje przeniknąć przez maski, pozy i mity budowane wokół siebie przez Rego i Copesa, w pewnym momencie staje się słabością filmu. Widać to szczególnie w scenach, w których Kral skupia się na Rego. Jej historia jest tak niezwykła, że mogła stać się symbolem całej argentyńskiej kultury macho, w której kobieta płaci wyższą cenę za ten sam sukces i czyni to z własnej i nieprzymuszonej woli, pod wpływem wzorców kulturowych wdrukowanych w jej przekonania. Ten brak daje się mocno we znaki i pozostawia poczucie niedosytu.

Rekompensuje jej do pewnego stopnia forma dokumentu. Kral zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę opowiada bardzo typową historię o artystach, którzy z nizin społecznych dotarli na Olimp. Aby uniknąć wrażenia wtórności, reżyser postanowił dodać do filmu liczne rekonstrukcje i sekwencje taneczne, w których biorą udział osoby będące zarazem słuchaczami wypowiedzi głównych bohaterów. To zatarcie granic, mieszanie form zadziałało bardzo odświeżająco i uczyniło z "Ostatniego tanga" dokument atrakcyjny nawet dla widza nieznającego za dobrze argentyńskiej kultury.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones