Recenzja filmu

Sherlock Holmes: Gra cieni (2011)
Guy Ritchie
Robert Downey Jr.
Jude Law

Rozrywka prze duże R

Muszę się przyznać, że nie czytałam przygód Sherlocka Holmesa napisanych przez sir Arthura Doyle'a, ale z tego, co mi wiadomo, postać detektywa różni się od tej wykreowanej przez Roberta Downeya
Muszę się przyznać, że nie czytałam przygód Sherlocka Holmesa napisanych przez sir Arthura Doyle'a, ale z tego, co mi wiadomo, postać detektywa różni się od tej wykreowanej przez Roberta Downeya Jr. w najnowszym filmie Guya Ritchiegopt. "Sherlock Holmes: Gra cieni"i jego poprzedniej części.Być może wielbiciele zawsze eleganckiego jegomościa z fajką krzywią się na samą myśl o hollywoodzkiej produkcji. Ci jednak, którym film przypadł do gustu, pewnie nie mogą doczekać się rozrywki, jaką zgotował im reżyser. Skąd wiedzą, czego się spodziewać? Jeśli przyjąć, że druga część będzie w zbliżonym stopniuodpowiadaćpierwszej, to można zacierać ręce. I tak się dzieje.Guy Ritchie pokazuje, że sequele mogą dorównać pierwowzorowi i trzymać wysoki poziom. Panie i panowie, oto powtórka z rozrywki.

Pierwsza część filmu nie ujawnia nam tożsamości prof. Jamesa Moriaty'ego. Długo trwały spekulacje na temat tego, kto wcieli się w czarny charakter. Wśród kandydatów wymieniani byli Brad Pittczy Daniel Day Lewis. Rola "Napoleona zbrodni" przypadła jednakJaredowi Harrisowi. Nowym członkiem obsady została też Noomi Rapace,znana polskim widzom z szwedzkiej ekranizacji trylogii Stiega Larssona. Na epizod w kontynuacji dała się skusićRachel McAdams. Jednak najważniejszymi postaciami produkcji zostają Holmes i Watson (Robert Downey Jr. i Jude Law). Z Sherlockiem spotykamy się ponownie, gdy zaaferowany jest nowym śledztwem, jak się potem okazuje, bardzo misternie uknutym.Watsonnatomiast przygotowujesiędoślubu z Mary (w tej roli Kelly Reilly). Na jego (nie)szczęście Holmes zostaje drużbą. Z tego obrotu sprawy nie może wyniknąć nic dobrego dla pana młodego i tak w czasie podróżypoślubnej moc atrakcji zapewniają pościgi, ucieczki i ataki bombowe. W międzyczasie szeregi detektywa zasila zamieszana w sprawę Cyganka Simza (Rapace), pomocny staje się też brat głównego bohatera Mycroft (Stephen Fry). Przy takiej mieszance bohaterów i wątków dzieje się całkiem sporo.

"Sherlock Holmes. Gra cieni" jako film pełen akcji i przygody spisuje się znakomicie. Nie jest to może idealna rozrywka dla całej rodziny, bowiem jest w nim (lekko mówiąc)trochęprzemocy. Reżyser "Przekrętu" czy "Rock'N'Rolli" zadbał o sceny walk i ukazał je w bardzo ciekawy sposób. Kalkulacje Holmesa i zwolnione tempo to coś, co wręcz denerwowało mnie w pierwszej części. W tej poczułam, że na to czekałam i bez tego "Sherlock..." nie byłby kompletny. Tak jak bez charakterystycznego muzycznego motywu przewodniego autorstwa Hansa Zimmera. Kompozytora tego chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Ścieżkadźwiękowado filmu w jego wykonaniu to kawał dobrej roboty. Na pochwałę zasługują też zdjęcia Philippe Rousselota. Świetnie ukazane są sceny pojedynków. Oprócz tego cieszą oko kompozycje scen w wąskich uliczkach Londynu czy pomieszczeniach (opera, podziemne przejścia).

W filmach pełnych akcji obsada jest kwestią pierwszorzędną, natomiast jej gra już nie zawsze. W "Grze cieni" sprawa ta jednak nie martwi, bowiem ogół aktorów spisuje się znakomicie. Zaczynając od nowej bohaterki, rzucona na głęboką wodę hollywoodzkiej produkcji Noomi Rapacejest idealną Cyganką. To chyba zasługa jej oczu. Przenikliwe spojrzenie nieocenione przy tworzeniu postaci Lisabeth Salander pomogło i tym razem. Duetu Sherlock-Watson w wykonaniu Downey'a Jr. i Lawchyba nie trzeba specjalnie reklamować. Panowie spisują się świetnie. Obok ekscentrycznego, trochę nieokrzesanego, ajużna pewno nieprzewidywalnego i genialnego detektywa dla równowagi postawiono doktora Watsona – rozsądnego i krytycznego, który potrafi ściągnąć Holmesa na ziemię, ale co ważniejsze – jest również jedyną osobą, która pozwala sięwciągaćw jego gry. Bo w końcu w tym szaleństwie jest metoda.

Akcja, komedia, przygoda, zagadka do rozwiązania – czasem co za dużo, to niezdrowo. W tym wypadku składniki są idealnie wyważone. "Sherlock Holmes. Gra cieni" to udana kontynuacja, która może też żyć własnym życiem. Zwolenników tej wersji przygód chyba najsłynniejszego detektywa nie trzeba do filmu przekonywać. Ci, którzy od niego zaczną, bez wątpienia będą chcielisięgnąćpo część pierwszą. Przygód Holmesa nigdy za wiele.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsza część przygód słynnego londyńskiego detektywa wyreżyserowana przez niedawnego jeszcze męża... czytaj więcej
Gdy "Sherlock Holmes" wchodził do kin, coraz bardziej popularna stawała się konwencja a'la "Piraci z... czytaj więcej
Na kontynuacji przeboju Guya Ritchiego spoczywała spora odpowiedzialność. Była to bowiem pierwsza z wielu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones