Rozum ma wiele twarzy

Bartosz Paduch opowiada historię Totartu niczym kryminał. Główną zagadką filmu jest to, czy krążące po kraju pogłoski o śmierci Sajnóga faktycznie zostały przesadzone (nie zdradzę rozwiązania
Czym był Totart? Kijem wsadzonym w szprychy sytemu, samozwańczą "bojówką artystyczną", zgrają artystów-anarchistów, którzy szarą codzienność stanu wojennego odreagowywali obrazoburczymi happeningami. Powstała w latach 80. w Gdańsku grupa nie respektowała granic między poszczególnymi dziedzinami sztuki – a także między sztuką oraz nie-sztuką – swobodnie łącząc chociażby recytację poezji z emisją filmów pornograficznych. Granica dobrego smaku również była im nie w smak. "TOTART czyli odzyskiwanie rozumu" jest kroniką działalności formacji, próbą ewaluacji jej dorobku oraz śledztwem w poszukiwaniu jej lidera – zaginionego Zbigniewa Sajnóga. 

Nic dziwi zatem, że Bartosz Paduch opowiada historię Totartu niczym kryminał. Główną zagadką filmu jest to, czy krążące po kraju pogłoski o śmierci Sajnóga faktycznie zostały przesadzone (nie zdradzę rozwiązania tajemnicy). Najpierw poznajemy jednak wszystkich bohaterów dramatu: ludzi, którzy wywodzą się z szeregów grupy. Są wśród nich Tymon Tymański,  Paweł "Konjo" Konnak, Darek "Brzóska" Brzuskiewicz czy Paweł "Paulus" Mazur; w latach 80. zbuntowani studenci, dziś - mniej lub bardziej znane nazwiska mniej lub bardziej głównego nurtu kultury. Paduch podąża za nimi ze swoją kamerą, a oni wciągają nas w świat Totartu, przeprowadzając coś na kształt wizji lokalnej. Konjo przykładowo zagląda na uczelnianą stołówkę, gdzie po raz pierwszy spotkał Sajnóga, a Mazur odwiedza stare mieszkanie lidera, które stanowiło centrum dowodzenia grupy. Każdy z nich jest zarazem przewodnikiem i "gadającą głową", skadrowaną pod dziwnym kątem, jakby na skutek odchylenia spowodowanego młodzieńczymi ekscesami.

Wspomnienia rozmówców układają się w intrygującą opowieść o transformacji ustrojowej. Ich grupowe działania, choć wtórne wobec dorobku sytuacjonistów czy Fluxusa, stanowiły powiew świeżego powietrza w dusznej atmosferze lat 80. W czasach, gdy niewiele było można, ich radykalne – choć nieraz szczeniackie – gesty nabierały charakteru politycznego manifestu. Wraz z upadkiem muru berlińskiego zniknęły jednak ograniczenia, które windowały dokonania Totartu. W latach 90. nie było już oczywistego przeciwnika, za to pole możliwości poszerzyło się niebywale. I niektórzy totartowcy – zwłaszcza Tymański i Konnak - potrafili się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć. Oczywiście w ich karierach były lata chude i grube, a dziś – co sam Tymon potrafi przyznać – obaj lawirują między światami sztuki i chałtury. Zestawienie zdjęć kopulującego z polskim godłem Tymańskiego ze sceną, gdy mijające go na ulicy nastolatki szepczą do siebie konspiracyjnie "to ktoś sławny" czegoś jednak dowodzi – nawet jeśli Tymon ironicznie komentuje ten przejaw własnego celebryctwa. Nie sposób nie zauważyć przecież, że dla niego samego Totart był trampoliną do dalszej kariery. Zupełnie inaczej niż dla założyciela grupy.
 
W czasach świetności Totartu Zbigniew Sajnóg był charyzmatyczną, na poły szaloną, na poły oświeconą personą. Brodaty, długowłosy, szczupły – jakim widzimy go w archiwalnych materiałach - wyglądał niczym prorok, filozof, geniusz. Chichotem historii Totartu jest jednak fakt, że to właśnie on po latach przyjął najbardziej krytyczną postawę wobec dokonań formacji. Związał się z niesławną sektą Niebo, zerwał kontakty z kolegami, słuch o nim zaginął. Ten gest negacji grupy przez jej prowodyra bardzo ciekawie ustawia film Paducha. Choć pozostali totartowcy wypowiadają się o tamtych czasach pozytywnie, z rozrzewnieniem wspominając dawne szaleństwa, powstały z ich udziałem dokument nie jest laurką czy pomnikiem Totartu. Znamienne, że w filmie brakuje jakiegoś głosu z zewnątrz, który usankcjonowałby – lub zanegował – znaczenie formacji w historii polskiej kultury. Nie dostajemy żadnego "tak, Totart ożywił narodową sztukę i pomógł obalić komunizm" albo "nie, Totart był bezwartościowym kaprysem znudzonych smarkaczy". Tytułowe "odzyskiwanie rozumu" po szaleństwach młodości jest pracą, jaką muszą wykonać samodzielnie sami bohaterowie. A czy jest to totalne wycofanie się – niektórzy powiedzą: zdziwacznie - Sajnóga czy wkroczenie Tymańskiego i Konnaka do mainstreamu – ze wszystkimi jego pułapkami – to już osobista sprawa każdego z nich. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones