Recenzja wyd. DVD filmu

Ukojenie (2015)
Afonso Poyart
Anthony Hopkins
Colin Farrell

Sie7em i pół

Jak na niezbyt sprzyjające warunki finansowe towarzyszące kręceniu "Ukojenia", film w ogólnym rozrachunku się udał. Nie jest to w żadnym wypadku dzieło choćby zbliżone do kalibru "Siedem"
Co poniektórzy wierni fani kultowego filmu Davida Finchera pt. "Siedem” po dziś dzień głowią się czemu nikt nie wpadł na pomysł kontynuacji wielkiego przeboju. Otóż, ku memu własnemu zaskoczeniu, skrypt do sequela wspomnianej produkcji został już dawno przygotowany, scenariusz nie spodobał się jednak reżyserowi pierwowzoru. Cóż, trudno oczekiwać, by ojcu słynnego dzieła przypadł do gustu pomysł uzbrojenia jednego z głównych bohaterów w paranormalne zdolności, pasujące do brutalnego realizmu "Siedem" jak kotu różowe buty. Jako że Hollywood nie lubi marnować gotowych materiałów, zdecydowano się na realizację duchowego spadkobiercy mrocznego kryminału w formie odrębnego filmu. Efekt końcowy przypomina mimo wszystko bardziej hybrydę "Milczenia owiec" z "W sieci zła", aczkolwiek kuriozalny miks wcale nie wypadł źle.



Gdy Agent Joe Merriweather (Jeffrey Dean Morgan) i jego współpracownica Katherine Cowles (Abbie Cornish) trafiają na ślad seryjnego zabójcy, jedyną osobą mogącą rozwikłać zagadkę tajemniczych zbrodni wydaje się być John Clancy (Anthony Hopkins). Wiekowy już mężczyzna posiada bowiem nadnaturalne zdolności, dzięki którym jest w stanie odczytać przeszłość ofiary po kontakcie z ciałem bądź przedmiotami używanymi przez zmarłą osobę. Jak się szybko okaże, rutynowe z pozoru śledztwo nabierze znacznie bardziej skomplikowanego charakteru, nieuchwytny maniak z kolei pocznie grać w swoistą grę ze ścigającymi go funkcjonariuszami wedle własnych reguł. Czy Clancy zdoła zapobiec kolejnym tragicznym zabójstwom?



Ustalmy parę rzeczy na samym początku. "Ukojenie" to film z mocno okrojonym budżetem, który czerpie inspirację z tuzów gatunku, dodając od siebie niewiele nowego. Gotowa produkcja przeleżała na półce wytwórni blisko 2 lata nim zdecydowano się ją w ogóle wprowadzić w limitowanej dystrybucji do kin, co także może stanowić negatywną przesłankę odnośnie jakości recenzowanego tytułu. Abstrahując jednak od pewnej odtwórczości i kameralnej oprawy, "Ukojenie" stanowi całkiem miłą niespodziankę w zalewie filmów z kategorii "straight-to-dvd", do której to dzieło z sir Anthonym Hopkinsem się po części zalicza.



W przeciwieństwie do modnego ostatnio wydłużonego czasu trwania kinowych produkcji, "Ukojenie" kondensuje całe misternie poprowadzone śledztwo w skromnej półtorej godzinie seansu. Oczywiście pociąga to za sobą pewną skrótowość zdarzeń ukazanych w filmie, wynikającą również i z ograniczonego rozmachu obrazu (ponownie kłania się niezbyt imponujące zaplecze finansowe). Na szczęście sam skrypt obfituje w całkiem zaskakujące zwroty akcji, scenarzyści zaś starali się miarowo dozować napięcie w narracji. Co ciekawe, "Ukojenie" może być strawną pozycją nawet dla przeciwników wszelkich paranormalnych wątków ze względu na wyjątkowo trzeźwe podejście do nadnaturalnych zagadnień uskutecznione przez twórców. Nawet protagonista obdarzony niezwykłym darem opisuje swoje umiejętności z naukowym zacięciem, definiując niespotykaną zdolność jako "intuicję w wymiarze XXL". Przy tak zdroworozsądkowym ujęciu tematu, film ma szansę trafić do znacznie większego grona odbiorców.



Być może "Ukojenie" zaczyna się niczym rasowy kryminał, tym niemniej w przeciągu całej fabuły znalazło się miejsce na parę szybszych pościgów i scen wymian ognia. Po prawdzie szaleńcza pogoń samochodem na złamanie karku traci odrobinę na impecie i dynamice ze względu na opisywany już wcześniej brak rozmachu (zapomnijcie o kamerze obejmującej całe ulice), co jednak zostało stonowane przez ograniczenia budżetowe, to reżyser odbił sobie z nawiązką w innych momentach. Naprawdę świetnie wypadło zobrazowanie specyficznego talentu Clancy'ego, który poprzez dotknięcie denata ma pełen obraz wydarzeń poprzedzających feralny moment. Ot, pierwsza scena z brzegu: John muska delikatnie kobietę znajdującą się w wannie, po czym główny bohater przenosi się w samo centrum zdarzeń. W międzyczasie na ekranie ukazują się widzowi jednocześnie różnorakie czynności wykonywane przez pechową ofiarę, podane w odpowiednio przyśpieszonej, teledyskowej formie. Wizje protagonisty stanowią zresztą solidne uzasadnienie dla użycia rzadko spotykanego na ekranach zabiegu flashforward, znanego choćby z "Domino" nieodżałowanego Tony'ego Scotta (migawki z przyszłości zamiast typowych retrospekcji). Na pewno pod względem montażowym wciąż stosunkowo młody (ledwie 37 wiosen na karku) i "świeży" twórca pokazał się z dobrej strony, pozytywnie rokując na przyszłość.



Prawdopodobnie największym wabikiem na widza jest obecność w obsadzie sir Anthony'ego Hopkinsa, który to w "Ukojeniu" niejako odwołuje się do życiowej roli dra Hannibala Lectera. W odróżnieniu do "Milczenia owiec", tym razem bohater odgrywany przez aktora pomaga w śledztwie po właściwej stronie barykady, wciąż jednak pełniąc rolę mentora i guru będącego o dwa kroki przed pozostałymi osobami uwikłanymi w intrygę... a przynajmniej przed większością z nich. Pomimo zaawansowanego wieku (blisko 80 lat!), słynny artysta prezentuje się godnie przed kamerą, w niektórych zaledwie ujęciach wyglądając odrobinę mniej korzystniej. Niezależnie od swej prezencji, Hopkins wypada przekonująco w swoim występie, jak zwykle zresztą. Frapujące jest jednocześnie to, iż dla wspomnianego aktora rola w "Ukojeniu" jest bliźniaczo podobnym nawiązaniem do filmowej przeszłości jak postać odgrywana przez De Niro w równie budżetowym "Człowieku mafii". Najwyraźniej na starość uznani gwiazdorzy lubią rozliczać się, lub bawić z, własnymi dokonaniami.



Podsumowując, jak na niezbyt sprzyjające warunki finansowe towarzyszące kręceniu "Ukojenia", film w ogólnym rozrachunku się udał. Nie jest to w żadnym wypadku dzieło choćby zbliżone do kalibru "Siedem" tudzież "Milczenia owiec", mimo wszystko w ramach produkcji o limitowanej dystrybucji opisywany tytuł stanowi całkiem solidną rozrywkę, głównie dzięki obsadzie, ciekawemu skryptowi i dobrej reżyserii. Pewnikiem gdyby scenariusz w zaprezentowanej nam formie posłużyć miał jako trzon sequela "Siedem", fani oryginału rozerwaliby właścicieli wytwórni na krwawe strzępy. Dzięki rezygnacji z podczepienia się pod znaną markę, "Ukojenie" ma zaś otwarty własny rachunek i można mu wybaczyć znacznie więcej. Szkoda tylko, że dożyliśmy czasów, gdy filmy z aktorską wagą ciężką pokroju sir Hopkinsa mają problemy ze znalezieniem wydawcy i w konsekwencji trafiają niemalże bezpośrednio na rynek domowy...

Ogółem: 6+/10

W telegraficznym skrócie: całkiem zgrabnie pokombinowany miks "Milczenia owiec" i "Siedem" z paranormalnymi wstawkami a la "W sieci zła"; twórca filmu maskuje niedostatki budżetowe sprawną reżyserią i pomysłowością jak tylko się da; obsada z sir Hopkinsem na czele daje przysłowiową radę; jak na skromną produkcję pozszywaną z wielu elementów, efekt końcowy ma prawdo umiarkowanie się spodobać.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones