Recenzja filmu

Podróż Felicji (1999)
Atom Egoyan
Bob Hoskins
Arsinée Khanjian

Strzeżcie się miłych facetów!

Doprawdy trudno mi jest podjąć decyzję, czy nowy film <a href="lkportret.xml?aa=10884" class="text">Atoma Egoyana</a>, pt. <a href="fbinfo.xml?aa=5582" class="text"><b>"Podróż Felicji"</b></a>
Doprawdy trudno mi jest podjąć decyzję, czy nowy film Atoma Egoyana, pt. "Podróż Felicji" należy skrytykować, czy też ocenić pozytywnie. Moje rozterki biorą się z faktu, że wiele się po nim spodziewałem i - muszę od razu przyznać - wyszedłem z kina trochę rozczarowany. Szkoda, bo lubię Boba Hoskinsa, grającego tu główną rolę i przepadam za takimi filmami, które pod pozorem przedstawienia losów zwykłych ludzi "sprzedają" nam całkiem inne historie - nagle, w połowie seansu mówimy: "zaraz, zaraz, coś tu jest nie w porządku…", uświadamiając sobie, że niektórzy bohaterowie wcale nie są takimi zwykłymi ludźmi. Podobny zamysł legł u podstaw "Podróży Felicji", nakręconej na podstawie książki Williama Trevora. Tytułowa Felicja (Elaine Cassidy) jest irlandzką dziewczyną, która podąża tropami swojego ukochanego. Dodajmy: tropami nikłymi, a czasem fałszywymi. Bo z chłopakami już tak bywa -wi jej wyśniony Johnny Lysaght najpierw otumanił ją gorącymi wyznaniami i rozkochał w sobie, po czym, gdy już dostał, co chciał, wyjechał do Wielkiej Brytanii myląc pogonie. Felicja wie tylko, że podjął pracę w fabryce kosiarek, gdzieś w okolicach Birmingham, nie ma jednak konkretnego adresu, a matka chłopaka nie chce jej pomóc. Tymczasem w miasteczku rozchodzi się plotka, że Johnny wstąpił do brytyjskiej armii - postępek, traktowany w Irlandii jak zdrada narodowa, wzburza szczególnie radykalnego ojca Felicji, który zakazuje córce jakichkolwiek kontaktów z ukochanym. Niezrażona tym Felicja wyrusza za granicę, by odnaleźć Johnny`ego. Ma poważne ku temu powody - zaszła z nim w ciążę. Jednak głównym bohaterem filmu jest Joseph Ambrose Hilditch (w tej roli Bob Hoskins), stary kawaler z Birmingham. Spokojny i cichy, mieszka w starym zagraconym domu i pracuje jako szef żywienia w dużej fabryce. Powiedzieć, że gotowanie jest jego pasją, to powiedzieć połowę prawdy: przygotowywanie potraw stało się wręcz obsesją. Wszystko musi być sporządzone ściśle według przepisu i odpowiednio podane. W fabrycznej kuchni ciężko mu jednak znaleźć podobnych zapaleńców, więc samotnie w swoim wielkim domu celebruje posiłki - zarówno jeśli chodzi o ich przygotowywanie, jak i spożywanie. Jedyną jego towarzyszką jest piękna kobieta z ekranu telewizora: Hilditch całymi dniami ogląda nagrania starych programów kulinarnych z lat 50-tych, prowadzonych przez francuską kuchmistrzynię Galę. Wkrótce okazuje się, że to jego matka, która wciąż (zza grobu) wywiera na zachowanie syna przemożny wpływ. Hilditch żyje przeszłością nie tylko przywołując elektroniczne wspomnienie mamusi (na marginesie warto zauważyć, że współczesne media: telewizor i video stały się prawdziwym medium w kontaktach z duchem); jego dom pełen jest sprzętów sprzed dziesięcioleci, zaś samochód to istny muzealny zabytek. Drogi bohaterów krzyżują się, kiedy Felicja przybywa do miasta i drepcze od jednej fabryki do drugiej. Napotkawszy ją, Hilditch wspaniałomyślnie proponuje pomoc w poszukiwaniach. Dziewczyna (podobnie jak do tego momentu widzowie) nie zdaje sobie sprawy, że takich zbłąkanych panienek w życiu miłego starszego pana było więcej. Ale co się z nimi dalej działo i jak Hilditch usiłował im pomóc, już nie wypada zradzać. "Podróż Felicji" ma trochę wspólnego z innym filmem, który niedawno trafił na ekrany - "Harry, twój prawdziwy przyjaciel" Dominika Molla również zaczynał się jak obyczajowy dramat, by następnie dokonać wolty, schwycić widza za kark jak biednego króliczka i pociągnąć w głąb coraz bardziej mrocznej opowieści. Film Atoma Egoyana, chociaż oparty na podobnym pomyśle, niestety przegrywa w tej konkurencji. Choć jego klimat, zbudowany z delikatnych melodii i niezłego aktorstwa Hoskinsa, wciąga nas, to jednak napięcie - gdy już się wie, o co chodzi - zdecydowanie siada, ze szkodą dla opowiadanej historii. Pewnie miał z tego wyjść Hitchcock, ale nie wyszedł. Film należałoby więc polecić miłośnikom nastrojowych obrazów, a odradzić amatorom mocnych wrażeń i galopującej akcji. Poważnym minusem jest też niezbyt wiarygodne zakończenie. Świat przedstawiony w obrazie Egoyana nie jest przyjazny - być może na zasadzie kontrastu z przytulnym domem Hilditcha. Dziwne żelazne konstrukcje, koło których przejeżdża samochód bohatera, gigantyczne kominy elektrowni, fabryki, a nawet zalane deszczem i smagane wiatrem pejzaże irlandzkie usprawiedliwiają wybór sposobu życia głównego bohatera i zamknięcie się w domowym zaciszu. Gdyby jeszcze samotność nie doprowadziła go do podobnego stanu, ale wtedy nie byłoby o czym robić filmu. Można "Podróż Felicji" porównać do pięknej irlandzkiej ballady, kilkakrotnie rozbrzmiewającej w filmie. Miło się jej słucha przez pewien czas, lecz gdyby trwała dwie godziny, mogłaby was znużyć. Z filmem jest tak samo, tylko że on TRWA dwie godziny...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones