Recenzja filmu

Polowanie na prezydenta (2014)
Jalmari Helander
Samuel L. Jackson
Onni Tommila

Survival z prezydentem

Finowie (z dużym udziałem angielskich i amerykańskich gwiazd) bawią się na całego. Bezwstydnie śmieją się z infantylnych schematów, jakie dominują w męskim, "dorosłym" kinie hollywoodzkim. Ale
Skoro Hollywood nieustannie inspiruje się dziełami innych kinematografii, to dlaczego świat nie miałby podkradać pomysłów z Fabryki Marzeń? A ponieważ nie można z nią konkurować na budżety, to trzeba walczyć innymi sposobami. Na przykład humorem. Ta filozofia najwyraźniej przyjęła się w Finlandii. Tamtejsi twórcy niedawno zabawili się konwencją hollywoodzkiego kina SF w "Iron Sky", a teraz postanowili wziąć się za schematy kina sensacyjnego. Efekt i tym razem jest bardzo satysfakcjonujący. W niektórych kręgach "Polowanie na prezydenta" ma szansę stać się naprawdę popularnym tytułem.



Bohaterami filmu jest dwóch słabeuszy, którzy zostaną zmuszeni do znalezienia wewnętrznej siły. Tylko w ten sposób będą mogli przetrwać śmiertelne zagrożenie, w jakim zupełnie niespodziewanie się znajdą. Pierwszym jest trzynastoletni Fin imieniem Oskari. W górzystych ostępach przechodzi właśnie rytuał, który symbolicznie uczyni go mężczyzną. Ma przetrwać dzień i zakończyć go samodzielnym upolowaniem dzikiej zwierzyny. Chłopak bardzo chce, aby jego ojciec – uznany myśliwy – był z niego dumny. To będzie jednak trudne, bo nie potrafi nawet porządnie napiąć łuku. Drugim jest William Alan Moore. To prezydent Stanów Zjednoczonych, jednego z najpotężniejszych krajów świata. On sam jednak jest postacią bez kręgosłupa i charyzmy. Nie szanuje go ani opinia publiczna, ani współpracujące z nim osoby. Ta dwójka spotka się, kiedy Air Force One zostanie zestrzelony przez terrorystów. Podczas kolejnych 24 godzin Oskari i Bill, polegając tylko na sobie, odkryją, ile są w stanie zdziałać, gdy w grę wchodzi przetrwanie.



Reżyser Jalmari Helander doskonale czuje amerykańskie kino. Na potrzeby "Polowania na prezydenta" wydobył najbardziej ikoniczne klisze z Hollywoodu i bezbłędnie wykorzystał ich słabe punkty do budowania humoru swojego filmu. Jego film sięga po cieszące się obecnie wielkim sentymentem kino lat 80., kiedy to nastoletni bohaterowie seryjnie ratowali świat z opresji (np. "Gry wojenne", "Czerwony świt"). Widać też silną inspirację epickimi widowiskami, takimi jak "Władca Pierścieni" (kamera zataczająca kręgi podczas ukazywania górzystych plenerów Finlandii, a w tle wybrzmiewa podniosła muzyka). Oczywiście bazę stanowią sensacyjne widowiska akcji w stylu "Świat w płomieniach".

Finowie (z dużym udziałem angielskich i amerykańskich gwiazd) bawią się na całego. Bezwstydnie śmieją się z infantylnych schematów, jakie dominują w męskim, "dorosłym" kinie hollywoodzkim. Ale ich parodia ma charakter rubasznego przekomarzania, a nie złośliwego wyszydzania. Dzięki temu "Polowanie na prezydenta" jest bardzo sympatycznym filmem, który śmieszy i jednocześnie pozytywnie nastraja do świata.



Jego jedyną wadą jest to, że rozbudza apetyt na więcej. W filmie Helandera widać potencjał, dzięki któremu całość mogła stać się godnym następcą "Kosmicznych jaj" lub "Czy leci z nami pilot". Ale twórcom zabrakło pomysłu, jak ze zwyczajnej parodii wskoczyć na poziom filmu kultowego. Dlatego też w wielu momentach "Polowanie na prezydenta" sprawia wrażenie, jakby humor nie został w pełni wygrany, a twórcy z premedytacją rezygnowali z popuszczenia wodzy fantazji. Szkoda, bo mogła to być rewelacyjna komedia, a tak jest tylko niezła.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Prezydent USA to synonim bodajże najpotężniejszego człowieka na świecie, który jednym rozkazem mógłby... czytaj więcej
Wiele oczekiwałam po filmie "Polowanie na prezydenta"w reżyseriiJalmari Helandera. Wyobrażałam sobie... czytaj więcej