Recenzja filmu

Miłość z netu (2014)
Corbin Bernsen
Lacey Chabert
Jonathan Patrick Moore

Umiłowani w Chrystusie

"Miłość z netu" pozuje na romantyczną komedię, ale nie jest ani romantyczna, ani zabawna. To raczej półtoragodzinny rekolekcyjny bryk skierowany do tych, którzy wierzą, że sam fakt bycia
Wbrew gatunkowym klasyfikacjom "Miłość z netu" niewiele ma wspólnego z romantyczną komedią. To raczej przydługa reklama jednego z chrześcijańskich portali randkowych i filmowe rekolekcje dla tych, którzy wierzą, że jedyna droga do miłości wiedzie przez Chrystusa.



Corbin Bernsen nawet nie udaje, że interesuje go opowieść o żywych ludziach i ich dramatach. Serwuje swym widzom umoralniającą przypowieść, wpuszczając na ekran papierowe postaci-emblematy. Mamy więc trzydziestoletnią singielkę (Lacey Chabert), która po latach spędzonych na budowaniu kariery uprzytamnia sobie, że brakuje jej miłości, i grzecznego gogusia (Jonathan Patrick Moore) z chrześcijańskiej rodziny, którego poznaje na randkowym portalu "dla ludzi z wartościami". Reżyser "Miłość z netu" pokazuje ich spotkanie, jakby opowiadał o zderzeniu cywilizacji nihilistów z rzeczywistością wartości najświętszych, bo sygnowanych przez religię i tradycję. Naprędce kreśli obraz świata, w którym jedyną przeciwwagą dla komercji, blichtru i duchowej pustki jest Chrystus.



Efekt mógłby być komiczny, gdyby twórcy filmu poważnie potraktowali swoich bohaterów. Tymczasem w "Miłość z netu" postaci pozbawione są właściwości, a reżyser nawet nie próbuje opisać świata, w którym żyją. Mimo że główna bohaterka jest wicedyrektorem agencji reklamowej, na ekranie ani przez moment nie widzimy, na czym polega jej codzienna praca. Oglądając film, można by pomyśleć, że głównym zajęciem młodych karierowiczek jest smętne spoglądanie na portale randkowe i szukanie źródeł dotychczasowych matrymonialnych niepowodzeń.



W "Miłości..." także katolicyzm przybiera karykaturalne formy. Sprowadza się on bowiem do drużynowego czytania Biblii i towarzyskich zabaw polegających na przerzucaniu się cytatami z Pisma, a wspólne posiłki katolików służą tu wyłącznie temu, by odmawiać kwieciste dziękczynne modły. Autor filmu zdaje się nie zauważać, jak absurdalny portret katolików kreśli na ekranie. Zwłaszcza wtedy, gdy w imię szlachetnych intencji jego bohaterowie ruszają do Meksyku, by w wiosce zniszczonej przez tornado… naprawić kościelny dzwon (zburzone domy tubylców nie są tak miłe Panu jak kościelna wieża).



Być może "Miłość z netu" mogłaby udawać romantyczną komedię, gdyby nie aktorskie wybory dokonane przez reżysera. Wprawdzie Lacey Chabert próbuje wykrzesać z siebie odrobinę ironii, ale nie ma za grosz wdzięku, a ekranowej tragedii dopełnia Jonathan Patrick Moore, który tworzy najnudniejszą postać, jaką kiedykolwiek widzieliście w romantycznych komediach. Trzydziestolatek, który o swych rodzicach mówi "papa" i "mamusia" (grająca ją Morgan Fairchild mogłaby być twarzą kampanii przeciw chirurgii plastycznej), a do niebieskiej koszuli zakłada żółty krawat, jest najbardziej aseksualnym obiektem filmowych westchnień od czasów Smerfa Lalusia. Nic więc dziwnego, że na ekranie ani przez moment nie gości miłosna chemia, a między Kargulem i Pawlakiem więcej było erotycznego iskrzenia niż między młodymi kochankami z "Miłości...".



"Jedynym źródłem miłości małżeńskiej jest Jezus Chrystus" - te słowa Jana Pawła II znalazły się na polskim plakacie filmu Corbina Bernsena. Filmu równie nieprawdziwego i demagogicznego jak ów reklamowy slogan. Bo choć "Miłość z netu" momentami pozuje na romantyczną komedię, nie jest ani romantyczna, ani zabawna. To raczej półtoragodzinny rekolekcyjny bryk skierowany do tych, którzy wierzą, że sam fakt bycia katolikiem czyni ich lepszymi ludźmi.
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones