Z ostatniej chwili (z odtworzenia)

"Majdan. Rewolucja godności" składa się wyłącznie z materiału nakręconego w Kijowie. Nie ma tu żadnego komentarza, wypowiedzi do kamery zastąpione są nagraniami przemówień z podium. Całość ma
Jeżeli rok temu oglądaliście wiadomości, to z całą pewnością znacie wydarzenia, jakie miały miejsce w Kijowie. Jeśli tak, to wierzcie mi, przeczytawszy tytuł dokumentu Siergieja Łoźnicy, wiecie już o filmie wszystko i naprawdę nie ma sensu, byście spędzili w kinie ponad dwie godziny. Ba, wiecie nawet więcej, ponieważ polski dystrybutor dodał do oryginalnego tytułu wyrażenie "rewolucja godności". W ten sposób film otrzymał kontekst i dość jawną próbę narzucenia interpretacji. Tymczasem Łoźnica w swoim filmie nie prezentuje żadnych analiz, nie osadza prezentowanych wydarzeń w szerszej perspektywie historycznej. Zamiast tego pozostawia widza sam na sam z obrazami majdanowej codzienności, tylko w kilku miejscach ulegając potrzebie informowania widza i prezentując kilkuzdaniowe tablice wyjaśniające to, co się dzieje na ekranie.



"Majdan. Rewolucja godności" składa się wyłącznie z materiału nakręconego w Kijowie. Nie ma tu żadnego komentarza, wypowiedzi do kamery zastąpione są nagraniami przemówień z podium. Całość ma formę transmisji typowej dla relacji na żywo telewizji informacyjnych. Ale oczywiście nic z tego, co oglądamy na ekranie, nie jest transmisją "live", wszystko pokazywane jest z odtworzenia. Materiał ten na kanale informacyjnym zostałby opatrzony analizą, wyjaśnieniem przyczyn i konsekwencji. Łoźnica pozostawia widzów sam na sam z obrazem.

Zamysł kryjący się za tą formą jest dość czytelny. Oto widzimy niefiltrowaną prawdę. Tyle tylko, że w ten sposób Łoźnica dokonuje monstrualnej wręcz manipulacji: wykorzystuje realne wydarzenia i tworzy z nich fałszywy obraz rzeczywistości. Majdan jest tutaj oczyszczony z politykierstwa i wewnętrznej różnorodności, zamiast tego oglądamy wielki, zjednoczony ruch obywatelski. Dokument jest próbą mitologizacji wydarzeń z przełomu 2013 i 2014 roku. Na próżno więc szukać tutaj oznak różnych frakcji i odłamów, jakie kształtowały ruch (chyba że ktoś wypatrzy i zrozumie pojawiające się tu i ówdzie symbole charakteryzujące różne partie i grupy). Nie zobaczymy tu scen rozłamu pomiędzy politykami próbującymi zbić kapitał na Majdanie, a tymi, którzy przebywali na Placu Niepodległości. Łoźnica nie uwzględnił chociażby słynnej sceny wygwizdania przemawiających polityków.

Tym więc, którzy śledzili wydarzenia z Kijowa, "Majdan. Rewolucja godności" będzie się musiał wydawać filmem niekompletnym, ułomnym, a miejscami wręcz przekłamującym to, czego można się było dowiedzieć o ruchu z innych źródeł. Ci z kolei, którzy niewiele o rewolucji wiedzą, na próżno będą szukać tu odpowiedzi na pytania "kto?", "dlaczego?", "jak?".



Co gorsza, pokazując Majdan w skali mikro, Łoźnica pozbawił rozgrywające się wydarzenia wyjątkowego charakteru. Obrazy przemieszczających się tłumów, pracujących grup porządkowych, przygotowujących posiłki, rozwalających chodniki, by przygotowywać amunicję do walki z policją – gdyby nie flagi Ukrainy, mogłyby pochodzić skądkolwiek. To mogłyby być zdjęcia z Genui podczas protestów antyglobalistów, Nowego Jorku w czasach OWS czy niedawnych problemów w Hongkongu. Zdjęcia starć niewiele różnią się od tych, które możemy zobaczyć w polskich kanałach informacyjnych podczas dorocznych obchodów narodowego święta entropii przypadającego w Warszawie 11 listopada (Łoźnica bowiem oszczędził widzom najbardziej dramatycznych scen, jakie miały miejsce na ulicach Kijowa).

Czy zatem "Majdan. Rewolucja godności" ma jakąkolwiek wartość? Tak, olbrzymią. Ale tylko dla uczestników tych zdarzeń. Po latach, kiedy sięgną oni po film, ze łzami w oczach będą szukali siebie i swoich znajomych w tłumie. Każda scena wywoła wiele wspomnień, stanie się pretekstem do snucia opowieści o tym, jak to było na Majdanie. Dodadzą oni swój własny, indywidualny komentarz do niemych zdjęć przygotowanych przez reżysera. Dlatego też za 20 lat seans z uczestnikami rewolucji, którzy podczas prezentacji filmu będą dzielić się swoimi wspomnieniami, może być poruszającym przeżyciem. Dziś niestety oglądanie dokumentu budzi wyłącznie rozczarowanie.
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones