Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Na web, na szyję

"A pamiętacie tę scenę, w której Tahar Rahim podrywa kobietę w operze, wyciągając spod fotela libretto, a potem zaciąga ją do łóżka i w pościeli opowiada swoje koszmary - głosem, który nie zgadza się z ruchem jego warg?Jeśli "Madame Web" przejdzie do historii kina, to tylko tak: jako anegdota. Wydawać by się mogło, że poprzednie odsłony aktorskiego Spiderwersum studia Sony - "Venom 2: Carnage" z Tomem Hardym czy "Morbius" z Jaredem Leto - obniżyły już poprzeczkę, ile się tylko da. I wtedy wchodzi "Madame Web", mówiąc "potrzymaj mi piwoNie ma co ukrywać: film S.J. Clarkson jest po prostu śmieszny. Do tego stopnia, że prowokuje skojarzenia ze skeczami "Saturday Night Live" albo komediami tria Zucker-Abrahams-Zucker. Oczywiście skojarzenia absolutnie niezamierzone, uruchomione na drodze przypadku - czy raczej wypadku. Tym śmieszniej. Innymi słowy: Hollywood dostało wreszcie swój, nakręcony za 80 milionów dolarów, "The Room



Żeby nie było, myślę, że generalnie o wszystkim da się zrobić dobry film. Bywają jednak bardziej lub mniej sprzyjające okoliczności. Najważniejszą przeszkodą na drodze do zrobieniu dobrego filmu o Madame Web jest zaś sam fakt, że robisz film o Madame Web. Cassandra Webb nawet w komiksach nie była nigdy wielką graczką. Przykuta do fotela, niewidoma i obdarzona talentem do przewidywania przyszłości, dzwoniła czasem do Spider-Mana, mówiąc: "wydarzy się przestępstwo, zrób z tym cośI tyle. Najsłynniejsza historia z jej udziałem to "Nikt nie zatrzyma Władcy Murów!", w której pełni ona jedynie rolę fabularnego pretekstu. Zły Juggernaut chce ją porwać, Web telefonuje więc po pomoc do Człowieka-Pająka. Przez całą historię nie robi wiele poza okazyjnym informowaniem, że zagrożenie jest coraz bliżej. Jasne, fani kochają tę historię. Ale raczej ze względu na pięknie rozpisany konflikt niepowstrzymanej siły Spider-Mana z nieporuszanym obiektem Juggernauta niż cokolwiek, co robi w niej Madame Web. I weź tu panie, kręć film. 



Wierność wobec komiksowego pierwowzoru ląduje więc w koszu jako pierwsza - razem z ideałami reprezentacji osób starszych czy osób z niepełnosprawnościami. Komiksowa Cassandra Webb była przecież niewidomą staruszką, skrzyżowaniem ezoterycznej wróżbitki z ciocią May. W filmie S.J. Clarkson gra ją jednak Dakota Johnson. I owszem, jest to jakiś pomysł. Tym dziwniejszy, że Johnson ma bardzo specyficzne emploi, zupełnie niekompatybilne z poetyką hollywoodzkiego blockbustera. Jej niska energia, cierpkie poczucie humoru i nieco "zaspany" ton świetnie pracują w takich filmach jak "Nienasyceni" czy "CórkaNie sugerują jednak potencjału na gwiazdę widowiska o superbohaterach. W "Madame Web" aktorstwo Johnson tylko więc potęguje efekt niezamierzonego przegięcia.



Czasem trudno powiedzieć, czy Johnson miała taki pomysł na rolę, czy po prostu się nie stara, świadoma, że i tak nic z tego nie będzie. Nie pomaga reżyserka. Nawet kiedy ktoś podaje linijkę dialogu z pełnym przekonaniem i zaangażowaniem, S.J. Clarkson z głupia frant zostawia pustą przestrzeń między puentą a cięciem montażowym. Suchary zawisają więc w powietrzu, schnąc jeszcze bardziej, aż słychać cykające na widowni świerszcze. W rezultacie film niemal momentalnie się "odkleja" - tyleż od pozaekranowej rzeczywistości, co od standardów kinowej jakości. W jednej ze scen bohaterka niechcący robi gafę podczas baby shower, wyznając, że jej matka umarła podczas porodu, a potem niezręcznie próbując obrócić to w żart. I jest to wdzięczna scena-symbol całego filmu, bo "Madame Web" to właśnie trochę takie faux pas.
              
Fabuła? Tak, jest tu coś w tym stylu. Ratowniczka medyczna Cassandra Webb odkrywa, że posiada moc przewidywania przyszłości. Pajęczyna losu wiąże ją z trójką nastolatek (Sydney Sweeney, Isabela Merced, Celeste O’Connor) i polującym na nie złym Człowiekiem-Pajakiem, Ezekielem Simsem (Rahim). Pamiętacie serię "Oszukać przeznaczenie" albo "Next" z Nicolasem Cage’em? Motyw proroczego talentu Cassandry zachęca do porównań, "Madame Web" nie dorasta jednak nawet do tych wątpliwej jakości punktów odniesienia. Trudno w to uwierzyć, ale czworo (!) scenarzystów nie próbuje spieniężyć przyczynowo-skutkowych paradoksów typu "kura czy jajko", o jakie aż prosi się film o przewidywaniu przyszłości. Co jeszcze? Ano niewiele. Postacie są cieniutkie, dialogi sprowadzają się do tłumaczenia w nieskończoność rzeczy, które już wiemy, a sceny pościgów i bijatyk to pijana imprezka operatora i montażystki.



Zamiast scen mamy zaś sceny-memy. Siedzące w barze nastolatki wskakują na stół, zaczynają tańczyć w rytm "Toxic" Britney Spears i nikt z personelu ani klienteli nie reaguje. Cassandra mówi "wy tu zostańcie, wracam niedługo", po czym jedzie do Peru na seans retrospekcji w jaskini. "Spektakularny" finał przypomina grę wideo, w której trzeba wspiąć się do czekającego w powietrzu helikoptera: raz na jakiś czas ktoś mówi przez megafon "musisz wejść wyżej", a "wejście wyżej" oznacza wspięcie się na gigantyczny neonowy product placement. O upchniętych tu i ówdzie na odwal się easter eggach, które "pogłębiają" kinowe Spiderwersum, nawet nie ma co wspominać. Aha, jest jeszcze lejtmotyw pajęczyny, której deseń operator dostrzega, gdzie tylko wlezie, w każdej firance i pękniętej szybie. Wiecie: żeby było artystycznie.  
  
Najtrafniejsze podsumowanie "Madame Web" wygłasza koniec końców sama tytułowa bohaterka, kiedy mówi: "najlepsze w przyszłości jest to, że się jeszcze nie wydarzyłaPotraktujcie to jako podpowiedź, czy iść do kina.

Moja ocena:
2
Jakub Popielecki
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje