Recenzja filmu

Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie (2016)
Gareth Edwards
Waldemar Modestowicz
Felicity Jones
Diego Luna

Oto prawdziwe przebudzenie Mocy

Gwiezdne Wojny zyskują nową jakość. Świat przedstawiony w "Łotrze..." ma ciemniejsze barwy niż wcześniej i duszno w nim od atmosfery niepewności jutra, a służba Sprawie wymaga od bohaterów czynów
Reżyser filmu, Gareth Edwards, przyznał się w jednym z wywiadów przeprowadzonych w trakcie produkcji do swojej gwiezdnowojennej pasji. Jak twierdzi, Saga towarzyszyła mu od dziecka i wkraczał w świat filmu z marzeniem realizacji jednej z jej części. Choć jego marzenie nie spełniło się co do joty ("Łotr..." to spin off serii), można śmiało powiedzieć że producenci z Lucasfilm i Disney posadzili na fotelu reżyserskim właściwego człowieka.

Film, choć nosi ślady odrzuconych scen lub drobne luki w scenariuszu C. Weitza i T. Gilroya, broni się sprawnie prowadzonym tempem narracji. Fabuła rozwija się w równym rytmie; sceny oparte na dialogach są tasowane z widowiskowymi sekwencjami akcji jak w rękach dobrego krupiera. Zabieg ten prowadzi do niesamowitego suspensu w finale, którego ostatnia scena - choć rozgrywa się w kameralnej przestrzeni - trzyma w napięciu bardziej niż niejedna z bitew kosmicznych (a w tym filmie są one wyjątkowo wciągające).


"Łotr..." opowiada historię grupki rebeliantów, wspomnianej w napisach początkowych "Nowej nadziei". Chciałbym napisać że nareszcie, po 39 ziemskich latach od premiery pierwszego filmu z Sagi, możemy poznać ich imiona i historie... lecz niestety nie do końca. To tak naprawdę jedyny poważny błąd twórców "Łotra..." - niektóre postaci poznajemy po łebkach, czego najlepszym przykładem są Chirrut (Donnie Yen) i Baze (Wen Jiang). 

Kwestia wypowiedziana przez tego drugiego w jednym ze zwiastunów: "(...) The Empire destroyed our home." mówi więcej o pochodzeniu obu niż sceny zawarte w ostatecznej wersji filmu. Jednak aktorzy nadrabiają zdawkowość scenariusza grą, która zapewne nie równa do standardów malkontentów, ale oddaje emocje postaci i pozwala widzowi sympatyzować, a nawet utożsamiać się z nimi. Rzecz ma się podobnie z większością bohaterów.



Postaci pierwszoplanowe - Jyn Erso (Felicity Jones) oraz Cassiana Andora (Diego Luna) - nakreślono dokładniej, a oboje przedstawiono widzom w odpowiednio zaaranżowanej scenie. Co najciekawsze, po raz pierwszy film ze świata Gwiezdnych Wojen (jeśli pominąć późne sezony serialu "Wojny klonów") rezygnuje z czarno-białej prezentacji uniwersum. Bohaterowie stają przed trudnymi wyborami, których brakowało nawet w Oryginalnej Trylogii.

Nie można tu nie wspomnieć o czarnych charakterach. Dyrektor Krennic (Ben Mendelsohn) posiada wiarygodne motywacje. Swoim pragnieniem zaimponowania przełożonym oraz determinacją występuje przed szereg trzecioplanowych postaci, które zdobyły serca milionów fanów wyłącznie dzięki efektownym rekwizytom. Lord Vader też dostaje własne pięć minut, a umiejętne zabiegi inscenizacyjne sprawiają, że wzbudza autentyczną grozę.


Rozpatrując aspekty techniczne filmu należy zwrócić uwagę na znakomity montaż scen akcji, ciekawe ujęcia walk powietrznych oraz liczne nawiązania do obrazów znanych ze świata rzeczywistego. Wymiany ognia w ciasnych uliczkach Jedah City to klisze z Iraku lub Afganistanu, a finałowa sekwencja bitwy na Scarif przypomina filmy o wojnie w Wietnamie. Drażnić może jedynie tzw. "shaky cam", lecz ma on swoje uzasadnienie np. w fabule.

Gwiezdne Wojny zyskują nową jakość. Świat przedstawiony w "Łotrze..." ma ciemniejsze barwy niż wcześniej i duszno w nim od atmosfery niepewności jutra, a służba Sprawie wymaga od bohaterów czynów mało bohaterskich. Pośród mroku realnego zagrożenia błyska jednak nikły promyk nadziei, o którą warto walczyć. Film łata pewną dziurę w fabule Oryginalnej Trylogii, na dodatek w emocjonującej scenie wpisanej w przemianę głównej bohaterki; udaje się też zbudować w nim lepszy wątek romansowy niż w 3 Prequelach.

Twórcy nie muszą wstydzić się swojego dzieła, które roztacza nowe perspektywy przed uniwersum Skywalkerów. To także świetna rozrywka dla tych widzów, którzy nie lubią być traktowani przez filmowców jak idioci. Serdecznie polecam.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nadzieja. Na niej od początku budowana była saga "Gwiezdnych Wojen". Kiedy w 1973rokuGeorge Lucaszaczął... czytaj więcej
Pochód "Gwiezdnych Wojen" przez kinowy ekran trwa. Rok temu fani nerwowo obgryzali paznokcie przed... czytaj więcej
Mimo ogromnego sukcesu kasowego "Przebudzenie Mocy" rozczarowało wielu widzów niemal całkowitym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones