Recenzja filmu

Światła wielkiego miasta (1931)
Charlie Chaplin
Charlie Chaplin
Virginia Cherrill

Gorzkie życie sympatycznych ludzi

"Światła wielkiego miasta" to jeden z najlepszych przykładów geniuszu, jakim był Charlie Chaplin. Z niespotykanym mistrzostwem łączył on ze sobą gorzką rzeczywistość ze słodkim optymizmem
"Światła wielkiego miasta" to jeden z najlepszych przykładów geniuszu, jakim był Charlie Chaplin. Z niespotykanym mistrzostwem łączył on ze sobą gorzką rzeczywistość ze słodkim optymizmem nadziei na lepsze jutro.

Włóczęga nie ma grosza przy duszy, ale wcale się tym nie przejmuje. Żyje dniem dzisiejszym, chwyta nadarzające się okazje pozostając zadziornym, ale nie zgorzkniałym człowiekiem. Biedny w kieszeni, bogaty w duszy. Widać to najlepiej w jego relacjach z bogaczem, który ma wszystko, a jednak nie ma nic. Na trzeźwo jest człowiekiem nie do wytrzymania. Pijany jest z kolei zbyt wylewny i ulega skłonnościom samobójczym. Jest też w filmie niespodziewany wątek miłosny. Uczucie rozkwita wyłącznie za sprawą ułomności. Oto bowiem piękna kwiaciarka jest niewidoma. Włóczęga może przed nią udawać bogacza, a ona przyjmuje jego troskę dosłownie ślepa na jego obszarpaną powierzchowność.

Kiedy film trafił do kin w 1931 roku, popularność zapewniły mu liczne sceny komediowe. Chaplin doskonale wiedział, że w dobie rodzącego się kina dźwiękowego może utrzymać uwagę widzów dając im czystą rozrywkę. Ale zarówno wtedy, jak i dziś o wiele ciekawsza jest mroczniejsza warstwa jego filmu. Chaplin nie ucieka przed realiami. Kino nieme, dzięki któremu przez lata był na szczycie, właśnie odchodziło do lamusa. Do tego cały świat wciąż pogrążony był w gospodarczym kryzysie. "Światła wielkiego miasta" przesiąknięte są więc ironią i cynizmem. Tylko biedak okazuje się zbawicielem bogacza. Tylko nie mając nic może w racjonalny sposób wykorzystać pieniądze, którymi przedstawiciel klasy uprzywilejowanej szasta na prawo i lewo w pijackim szaleństwie. W ten sposób Chaplin zachęca biedaków z widowni, by "zajęli się" bogaczami.

Jednak to właśnie pieniądze przekreślają możliwość happy endu. Ostatnia scena filmu jest bardzo dwuznaczna. Napis "The End" pojawia się bowiem w momencie, w którym wątek miłosny znajduje się na rozdrożu. Pytanie, jakim tonem wypowiada ostatnią kwestię bohaterka (czy pełnym żalu? czy może akceptacji?), pozostanie bez odpowiedzi. Film staje się w ten sposób swoistym testem na optymizm widzów.

Z dzisiejszej perspektywy właśnie ten kontekst, cała otoczka i możliwość "czytania" filmu na różne sposoby sprawia, że "Światła wielkiego miasta" ogląda się z zainteresowaniem. Niestety w warstwie komediowej skutki przemijania czasu widać dość wyraźnie. Dzisiejsze kino zupełnie inaczej definiuje to, co jest zabawne. Stąd też scena na nadbrzeżu czy walki bokserskiej wydaje się mocno infantylna. Ma to jednak swoje zalety. O ile bowiem starszym widzom humor może już nie przypaść do gustu, o tyle dzieci powinny być zachwycone. "Światła wielkiego miasta" są więc doskonałą możliwością zapoznania młodych widzów z historią X Muzy, zanim ich umysły nasiąkną kretyńskimi viralami z sieci. Warto więc skorzystać z szansy, jaką jest obejrzenie filmu znów na ekranie kinowym.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Charlie Chaplin przebył długą drogę od nikomu nieznanego, nie śmierdzącego groszem imigranta do jednego z... czytaj więcej
Wszelkie zmiany, jakie zachodzą w kinie, mają zazwyczaj wpływ na całą późniejszą kinematografię.... czytaj więcej
Żeby "Światła wielkiego miasta" mogły powstać, potrzeba było 3 lat. Lat długich, obfitujących we wzloty i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones