Recenzja filmu

Światła wielkiego miasta (1931)
Charlie Chaplin
Charlie Chaplin
Virginia Cherrill

Przypadkowy bohater

Charlie Chaplin przebył długą drogę od nikomu nieznanego, nie śmierdzącego groszem imigranta do jednego z największych twórców w historii kina. W jego przypadku określenie "od pucybuta do
Charlie Chaplin przebył długą drogę od nikomu nieznanego, nie śmierdzącego groszem imigranta do jednego z największych twórców w historii kina. W jego przypadku określenie "od pucybuta do milionera" ma zastosowanie niemalże dosłowne, jego kariera to prawdziwe ziszczenie amerykańskiego snu. Może dlatego właśnie ten skromnej postury Anglik swoim znakiem rozpoznawczym uczynił postać poczciwego, safandułowatego trampa o ogromnym uroku osobistym. To on jest centralną postacią wszystkich największych osiągnięć Chaplina, z "Gorączką złota", "Brzdącem" i "Światłami wielkiego miasta" na czele.

W tym ostatnim tytule Chaplinowski włóczęga zakochuje się w niewidomej kwiaciarce i zawiązuje przyjaźń z nadużywającym alkoholu bogaczem. Zadurzony tramp w nieodłącznym meloniku marzy o znalezieniu funduszy na operację wzroku dla obiektu swych westchnień. Do starań w tym kierunku dopinguje go dodatkowo fakt, ze florystka omyłkowo bierze go za zamożnego dżentelmena...

"Światła wielkiego miasta" to baśń. Typowo hollywoodzka, naiwna, pełna wzruszeń. I nieodpartego wdzięku. A także dowód na to, że Chaplin był jednym z najwybitniejszych. To dzieło dopracowane do ostatniego szczegółu, każda scena kipi dowcipem i wigorem. Do historii kina przeszła brawurowa sekwencja walki na ringu bokserskim, w której bierze udział główny bohater. Rozegrana w szaleńczym tempie i z niezwykłą gracją, niczym jakiś cudowny balet. Prostota i perfekcja w jednym.

O wizjonerstwie autora całego przedsięwzięcia świadczy także fakt, że za nic miał on sobie zmierzch epoki kina niemego, wciąż podążając własną ścieżką twórczą. W czasach, kiedy kino zachłysnęło się już na dobre możliwościami, jakie oferował dźwięk, Chaplin uparcie odmawiał swoim bohaterom prawa do głosu. Mimo tego nie podzielił losu większości sław epoki niemego filmu i nie odszedł w zapomnienie. O naprawdę wielkich się nie zapomina. A Charles Chaplin - stwierdzam to bez wielkiej przesady - był dla Hollywood tym, czym sławetny napis na wzgórzu. Ikoną, symbolem, dowodem na ogromną siłę srebrnego ekranu.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wszelkie zmiany, jakie zachodzą w kinie, mają zazwyczaj wpływ na całą późniejszą kinematografię.... czytaj więcej
Żeby "Światła wielkiego miasta" mogły powstać, potrzeba było 3 lat. Lat długich, obfitujących we wzloty i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones