Recenzja filmu

Alcarràs (2022)
Carla Simón
Jordi Pujol Dolcet
Anna Otin

Ostatnie takie lato

Największa siła filmu tkwi zaś w niezwykłej naturalności zachowań bohaterów i wrażeniu obcowania z obrazem istniejącej gdzieś prowincjonalnej rzeczywistości.
Ostatnie takie lato
Posługując się określeniem Olgi Tokarczuk, można powiedzieć, że hiszpańska reżyserka Carla Simón jest czułą narratorką. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jedną z najczulszych we współczesnym kinie. Już w debiutanckim "Lecie 1993" ujawniła wielkie pokłady wrażliwości, portretując sześcioletnią dziewczynkę mierzącą się z traumą po śmierci matki. "Alcarràs", drugi pełnometrażowy film autorki, przepełnia ta sama empatia i ciepło względem bohaterów, sprawiając, że widz prędko i na stałe się z nimi zaprzyjaźnia. Nie przypominają oni wymyślonych na potrzeby scenariusza postaci, tylko zwyczajnych ludzi z sąsiedztwa. Artystka zwraca się wszak w stronę świata, który zna od podszewki. Osobiste doświadczenia Simón i współscenarzysty Arnau Vilaró  zainspirowały ich do stworzenia "Alcarràs", dzięki czemu z ekranu bije rzadki autentyzm. Jednocześnie wizja reżyserki, obejmująca losy współczesnej rolniczej rodziny, zdradza pewne pokrewieństwo z arcydzielnym "Drzewem na saboty" Ermanno Olmiego czy "Cudami" Alice Rohrwacher. Dzieło wpisuje się w najlepsze tradycje kina o prowincji, które na gruncie europejskim reprezentowali zwłaszcza twórcy z Italii.  Simón nie kopiuje jednak cudzego stylu, lecz stąpa własnymi, narracyjnymi ścieżkami.

Akcja filmu toczy się w tytułowej, katalońskiej wsi, gdzie wielopokoleniowa familia Solé od lat uprawia owoce i warzywa. Pośrodku sporego kawałka ziemi stoi domostwo zamieszkiwane przez dziadków, ich dorosłe dzieci oraz nastoletnie i małe wnuki. Kolejne gorące lato przynosi obfite zbiory brzoskwiń, ale losy sadu należącego do bohaterów są zagrożone. Plan zagospodarowania okolicznych terenów, opracowany przez ich nowego, zamożnego właściciela Pinyola, wiąże się bowiem z zamontowaniem paneli słonecznych i zniszczeniem drzew. Rolnicza rodzina już boleśnie odczuwa obniżanie cen na zakup plonów, a perspektywa wycinki roślin oznacza najprawdziwszą katastrofę. Konflikt zawiązuje się nie tylko między wielkim kapitałem i maluczkimi farmerami, ale również wewnątrz samej familii. Qumet, syn dziadka Rogelio, za nic nie chce ułożyć się z Pinyolem, ale inaczej myśli jego siostra Nati i szwagier Cisco. Pytanie brzmi, czy rodzinna wspólnota przetrwa dzielące ją spory i nadciągające nieuchronnie zmiany?

Simón opowiadając o świecie, który chyli się ku upadkowi, i zamieszkujących go bohaterach, zręcznie balansuje między kinem zaangażowanym oraz dramatem rodzinno-obyczajowym. Jej jawne społeczne zacięcie nie spycha na szczęście fabuły w rejony taniej publicystyki. Wręcz przeciwnie. Sceny protestów bezsilnych rolników czy dyskusji o przyczynach ekonomicznych problemów rodziny Solé nie odgrywają tu pierwszoplanowej roli. Reżyserki nie interesuje też pochopne wskazywanie winnych (wzorem późnego Loacha) i czynienie z Pinyola, który żyje w ogrodzonej, miejskiej willi, symbolu zepsutego systemu. Słabo poznajemy tę postać, bo autorka zajmuje się przede wszystkim odmalowywaniem wielopoziomowego kryzysu drążącego relacje i psychikę członków wiejskiej familii. Wybrzmiewa on najbardziej dosadnie, gdy rozwścieczony Qumet rzuca się na szwagra, widząc, że ten dołączył do robotników montujących panele słoneczne. Uparty bohater nie przyjmuje do wiadomości, że ktoś może pozbawić jego rodzinę ziemi i życiowego dorobku, natomiast Nati i Cisco nie mają złudzeń na temat przyszłości. 

Poza wspomnianą sceną szarpaniny, spór odbywa się jednak po cichu, gdzieś na skraju kadrów. Sygnalizują go np. coraz rzadsze wizyty siostry Qumeta i jej męża w domostwie w Alcarràs. Egzystencjalna harmonia, oparta na codziennych rytuałach i drobnych przyjemnościach, zostaje zburzona także przez wkraczającą ukradkiem melancholię i świadomość przegranej sprawy. Reżyserka wybitnie akcentuje to, podpatrując dziadka Rogelio i jego syna. Poczciwy staruszek łudzi się, że Pinyol potwierdzi jego prawo do własności domu, ale z czasem zaczyna pojmować, iż niegdysiejsze obietnice nigdy się nie spełnią. W jednej z piękniejszych sekwencji leciwy bohater obchodzi po zmroku owocowy ogród, jakby w ciszy i pokorze żegnał się z dziedzictwem przodków. Z kolei Qumet, wkładający najwięcej sił w uprawę roślin,  bezustannie okazuje nerwowość i najchętniej stoczyłby walkę z całym światem, by ocalić rodzinną ziemię. Nawet on nie ukryje jednak wypełniającego go smutku i goryczy – w poruszającym nasze najdelikatniejsze struny zbliżeniu twarz mężczyzny zaleje się rzewnymi łzami. Simón nienachlanie, wręcz dyskretnie, wskazuje, ile znaczy dla bohaterów wspólne przebywanie w Alcarràs i towarzyszące mu chwile prozaicznej radości. Jak w scenie kąpieli w basenie, gdy Qumet po kolei wrzuca krewnych do wody, a ci puentują całe zdarzenie gromkim śmiechem. Transformacja okolicznego krajobrazu i wypieranie lokalnych farmerów przez wielki biznes to jedno. Czymś innym, znacznie bardziej przejmującym, jest widok osób budujących na tradycyjnych wartościach pełne bliskości i wzajemnego szacunku środowisko oraz poczucie, że ten widok niebawem zniknie.

"Alcarràs" przemienia się więc w nietypową odę do wielopokoleniowej rodziny. Simón dokonała rzadkiej sztuki, rezygnując z wyboru jednego protagonisty i po równo rozdzielając swoją uwagę między członków familii. Płynąca po pokojach kamera, niczym ciekawski gość, zatrzymuje się raz na plotkującej o wiejskich sprawach babci, raz na nastoletniej Marionie wygłupiającej się przed matką, a chwilę później wyłapuje podczas zabawy kilkuletnią Iris. Dziadkowie i rodzice dźwigają na swoich barkach mnożące się trudności, ale dzieci starają się wykorzystać letnie dni dla siebie. Simón bynajmniej nie upraszcza ich wizerunków, co udowodnia wątek konfliktu Qumeta z najstarszym potomkiem, Rogerem. Chłopak nie chce wiecznie żyć fizyczną pracą i umartwiać się z powodu nieprzychylnych okoliczności, woli raczej potańczyć w rytm techno z przyjaciółmi. Buntuje się przeciw ojcu, sadząc bez jego wiedzy krzak marihuany nieopodal sadu. Każde z pokoleń próbuje znaleźć swoją przestrzeń w gwarnym, komunikującym różne emocje i potrzeby, domowym kotle – podpowiada reżyserka. W ich wzajemnym odpychaniu i przyciąganiu tkwi prawda o wszystkich rodzinach, które, choć nie stanowią monolitu, szukają wytrwale metod porozumienia. Jeśli jednak przestaną, koegzystencja tak wielu barwnych osobowości pod jednym dachem zaowocuje donośnymi eksplozjami negatywnych uczuć.

Największa siła filmu tkwi zaś w niezwykłej naturalności zachowań bohaterów i wrażeniu obcowania z obrazem istniejącej gdzieś prowincjonalnej rzeczywistości. Interakcje między członkami rodziny Sole oraz codzienne, banalne sytuacje, które podglądamy, nigdy nie wydają się podkoloryzowane lub wymuszone. Znalezieni przez Simón naturszczycy wypadają obłędnie, a prym wiedzie Ainet Jounou grająca Iris, kilkuletnią córkę Quimeta, oraz bliźniacy Joel i Isaac Rivera, odtwarzający synów Nati i Cisco. Po "Lecie 1993" wiadomo było, że reżyserka potrafi mistrzowsko prowadzić dziecięcych aktorów i kreślić wielowymiarowe portrety najmłodszego pokolenia. Nic się w tym względzie nie zmieniło. Sekwencje poświęcone maluchom rozbrajają humorem, pozwalają odciążyć dramaturgiczny ładunek oraz wprowadzić w pełen niepewności świat przedstawiony odrobinę beztroski. Niektóre sceny z ich udziałem stanowią wręcz osobne perełki. Do moich ulubionych należy ta z wyciąganiem jednego z bliźniaków z łyżki koparki (nawet nie pytajcie, jak się tam znalazł!) oraz inna, obrazująca bitwę szkrabów rzucających w siebie liśćmi kapusty. Jeśli miałbym z resztą zgłosić jakąś konkretną wątpliwość względem narracyjnej struktury "Alcarràs", dotyczyłaby ona nieumieszczenia w centrum samych dzieci. Oczywiście reżyserka wizja poszłaby wtedy w nieco inną stronę, lecz zapewniam: podążanie tropem Iris i jej kuzynów to ekscytująca i niezapomniana przygoda. Finalnie Simón jednak triumfuje, bo nie zawodzi oczekiwań rozbudzonych olśniewającym debiutem. Wyrasta na jedną z najzdolniejszych reżyserek młodego pokolenia, której zmysłu obserwacji i uważności na detale może pozazdrości wielu bardziej doświadczonych twórców. Tak czułej narratorce zawsze szczerze będę kibicował.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones