Recenzja filmu

Aurora (2014)
Rodrigo Sepúlveda
Amparo Noguera
Luis Gnecco

Szkoła empatii

Koniec końców "Aurora" nie wybija się ponad art-house’ową europejską średnią, ale robi z tą konwencją, ile się da. Po seansie zostaje z nami nastrój melancholii, zaklęty w posępnej palecie
Rodrigo Sepúlveda, reżyser i scenarzysta "Aurory", stąpa w swoim filmie po cienkim lodzie. Opowieść o kobiecie, która postanawia zaadoptować martwe dziecko, z łatwością można by przecież ubrać w formę melodramatycznego kiczu albo wulgarnej agitki na rzecz wybranej opcji politycznej. Sepúlveda jednak zgrabnie lawiruje między skrajnościami, dając nam pełen empatii portret kobiety, która postanowiła walczyć o nietypową sprawę.  


Sofía (Amparo Noguera) – bo o niej tu mowa – to nauczycielka w średnim wieku. Od kilku lat razem z mężem stara się o adopcję. Kolejka chętnych jest jednak długa, a biurokratyczne procedury skomplikowane. Para składa więc kolejne podania z coraz mniejszą nadzieją na sukces. Ale pewnego dnia kobieta trafia na artykuł opisujący przerażające znalezisko dokonane na okolicznym wysypisku śmieci: ktoś pozostawił tam zwłoki noworodka. Informacja ta porusza w Sofíi jakąś nieznaną strunę. W myślach bohaterka nadaje zmarłej dziewczynce imię Aurora i postanawia wyprawić jej godziwy pochówek. 

Upór, z jakim kobieta zabiera się do realizacji swojego celu, w pierwszym odruchu prowokuje widza do zakwestionowania jej poczytalności. Ryzykując utratę pracy, alienując bliskich, Sofía rozpoczyna swoją wędrówkę po urzędach i instytucjach, w których rękach leży los Aurory. W imię sprawiedliwości dla zmarłego dziecka lekceważy otoczenie, w tym powierzonych jej opiece uczniów. Reżyser przez długi czas nie pomaga nam w zrozumieniu kierujących nią motywów, filmuje jej zmagania w długich, neutralnych ujęciach i nie oszczędza swojej bohaterki. Prowokuje nasz sceptycyzm, przytaczając kolejne kontrowersyjne poglądy Sofíi. Ogłasza ona więc, że może czekać na decyzję sądu nawet 9 miesięcy – zupełnie jak spodziewająca się dziecka kobieta. Filozofuje, że istotą człowieczeństwa nie są narodziny, tylko pochówek. "Nie mówię o prawie, tylko o tym, co właściwe", odpala w końcu do sędziego, który wylicza legalne przeszkody na drodze do realizacji jej celu.

Czy to próba przepracowania traumy z przeszłości, erupcja niespełnionego instynktu macierzyńskiego, a może po prostu dowód ostatecznej utraty zmysłów? Sama bohaterka przyznaje w którymś momencie, że w zasadzie nie wie, czemu tak bardzo zależy jej na losie Aurory. Jest jednak świadoma tego, jak wygląda jej misja dla postronnych. "Myślisz, że zwariowałam?", pyta swoją najbliższą koleżankę. To dowód, że twórcy nie lekceważą jej inteligencji. Sofía jest bohaterką zdolną do autorefleksji, potrafiącą "podsłuchać" samą siebie. Dzięki temu nie staje się karykaturą nawiedzonej katoliczki przekonanej, że prawo moralne jest w niej. Duża w tym zasługa nie tylko nienachalnej, powściągliwej reżyserii Sepúlvedy, ale i stonowanego aktorstwa Noguery.


Koniec końców "Aurora" nie wybija się ponad art-house'ową europejską średnią, ale robi z tą konwencją, ile się da. Po seansie zostaje z nami nastrój melancholii, zaklęty w posępnej palecie kolorystycznej i bogatym dźwiękowym tle, na które składają się szum morza, krzyk ptaków, industrialne fabryczne odgłosy oraz ambientowa ścieżka dźwiękowa. Zostają z nami wzmocnione przez tę sugestywną scenografię pytania: o granice społecznych konwenansów i o granice współczucia. Bo Sofía zdaje się kierować przede wszystkim empatią. Co więcej, potrafi wymóc ten odruch na innych. Przyjaciółka kobiety, jej mąż, lekarz sądowy, sędzia – wszyscy oni początkowo dziwią się krucjacie Sofíi. Niby grzecznościowo przytakują, ale ewidentnie powstrzymują odruch popukania się w głowę. Z czasem jednak starają się zrozumieć, a nawet pomóc. Film Sepúlvedy nie tylko pokazuje nam empatię w działaniu, ale również uczy współodczuwania. I to chyba jego największa zaleta.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones