Nie mam pojęcia, na czym polega fenomen popularności Eddiego Izzarda. Ten film na to pytanie też nie odpowie. Niewątpliwie jednak w tym brytyjskim komiku tkwi coś takiego, że bez wahania można go
Nie mam pojęcia, na czym polega fenomen popularności Eddiego Izzarda. Ten film na to pytanie też nie odpowie. Niewątpliwie jednak w tym brytyjskim komiku tkwi coś takiego, że bez wahania można go stawiać wśród najlepszych stand-uperów w historii. Dokument Sary Townsend próbuje dociec, co właściwie złożyło się na ten fenomen.
Najlepszym czasem do refleksji okazują się przygotowania do odbytej w 2003 roku trasy zatytułowanej "Sexie", w której to po raz pierwszy Eddie miał zaprezentować w całości nowy materiał, bez żadnych starych dowcipów, jak to miało miejsce w przypadku poprzednich programów i za co był krytykowany. Oglądanie zza kulis, jak wyglądają przygotowania, to całkiem niezła gratka, bo mimo że Izzard naprawdę sporo improwizuje, to również przed występem dokonuje masy przygotowań, rozpisując sobie odpowiednią ilość materiału i ćwicząc go przy specjalnie przygotowanej publiczności.
Aczkolwiek pewnie najciekawszą merytorycznie częścią filmu stanowi ukazanie drogi do sławy tytułowego bohatera. Jak na wartą opowiedzenia historię przystało, nie może być łatwo, ale mimo to zaskakujące jest, jak wiele porażek zaliczył, jak często zmieniał styl występowania i mimo to się nie poddał. Brzmi to może banalnie, lecz patrząc na początki kariery Izzarda, tak wiele osób odmawiało mu przede wszystkim talentu i absolutnie nie można go zakwalifikować jako cudownego dziecka, stąd "Believe" niesie ze sobą niesamowity ładunek inspiracji i siły dla wszystkich tych, którzy wierzą, że mogą zostać astronautami.
Nie sposób jednak zauważyć, że wiele wątków biograficznych potraktowano po macoszemu. Rozczarują się ci, którzy liczą, że do końca zostanie wyjaśnione, czy transseksualizm to tylko sceniczny zamysł. Kariera filmowa, lub jak kto woli serialowa, również została jedynie pobieżnie omówiona, a na koniec reżyserka wprowadza widzów w totalny zamęt wzmianką o tym, że Eddie przebiegł 43 maratony w 51 dni w celach charytatywnych. Co? Jak? Dlaczego? Na te pytania nie poznamy już odpowiedzi.
Film rzetelnie pokazuje lata od 1962 do 2003, mimo że też niewiele mówi o odbiorze trasy "Sexie" przez publiczność, to pozostaje bardzo dobrym, poruszającym zapisem wyboistych początków kariery Eddiego Izzarda. Zawiera zarówno zabawne jak i szczere, poruszające momenty oraz zgodnie z tytułem dodaje wiary. Obowiązkowa lektura dla wszystkich twórców.