Recenzja filmu

Biutiful (2010)
Alejandro González Iñárritu
Javier Bardem
Eduard Fernández

Suma wszystkich nieszczęść

W "Biutiful" wszystko jest złe i brzydkie, nawet dobro i piękno. Rzeczywistość jest wypaczona, zdezelowana i, co gorsza, nienaprawialna. Uxbal (Javier Bardem) to postać o konotacjach mitycznych –
W "Biutiful" wszystko jest złe i brzydkie, nawet dobro i piękno. Rzeczywistość jest wypaczona, zdezelowana i, co gorsza, nienaprawialna. Uxbal (Javier Bardem) to postać o konotacjach mitycznych – bohater przeklęty, marionetka w rękach złego fatum, którego nie sposób oszukać. Życie rozpada się mu na kawałki. Żona, która rzadko trzeźwieje i zdradza go z jego własnym bratem, zaniedbane i wylęknione dzieciaki, bieda aż piszczy, ciemne interesy z nielegalnymi imigrantami, i do tego jeszcze wątek metafizyczny – pośredniczenie w kontaktach ze zmarłymi. Elementem wieńczącym te piętrzące się koszmary jest wiadomość o śmiertelnym nowotworze wykrytym u Uxbala. Taka robaczywa wisienka na, i tak już mocno nadgniłym, torcie.

Iñárritu, odczarowuje mit Barcelony, słonecznej, pięknej i magicznej, lekko frywolnej i kusicielskiej, takiej, którą uwodził nas Woody Allen. Zresztą również z pomocą Bardema. Oglądamy miasto od podszewki – rozprutej, wystrzępionej, pełnej plam. Katalońska stolica to nie tylko Gaudí i piękne pejzaże z pocztówek, to również dzielnice biedoty, dysfunkcyjne rodziny, imigranckie kołchozy pracy, przemoc, syf i korupcja. Niespecjalnie odkrywcze, prawda? Cały film jest niestety wygrany na takich tonach. Że niby cały ten ładny świat wokół to tylko maska, że niby pod spodem mamy wielki padół łez i rozpaczy. Piękno, dobro i prawda też są mistyfikacją. Dlatego nawet wyraz "biutiful"jest tylko karykaturą wartości, która już nie istnieje.

Cierpienia, goryczy i smutku jest tu tyle, że można by nim spokojnie obdzielić kilka porządnych dramatów. Cel tego zabiegu pozostaje dla mnie enigmą. Czy podczas seansu powinnam przeżyć jakieś spektakularne katharsis – niczym dwunastolatki po lekturze Coelho? Czy może raczej odetchnąć z ulgą i docenić fakt, że w gruncie rzeczy, nie mam na co narzekać, że "inni przecież mają dużo gorzej"? Czy też przełykając łzy smutku i wzruszenia, zachwycić się niezwykłą wrażliwością reżysera, który po raz kolejny utkał dla widzów świat przetykany nićmi symboliki i uniwersalnych prawd? Nic z tego. Sorry. Gdyby nie Bardem, podziękowałabym za ten film po pierwszych 20 minutach. Bo po co to komu? Prawda jest taka, że jeśli już mam się katować, to wybiorę fabułę, która, stawiając ważne pytania, unika ostentacyjnego wartościowania albo też dokument o prawdziwych tragediach, zamiast po raz kolejny mielić osnutą na chrześcijańskich wartościach krytykę grzesznego społeczeństwa ery globalizacji. Z uniwersalistycznymi pretensjami na domiar złego.

Bardzo nie lubię filmów, które są świetnie nakręcone, genialnie zagrane i zupełnie do niczego nie potrzebne. Tak naprawdę, jedyną refleksją, która pozostała mi po seansie, była dosyć pragmatyczna zaduma nad zdradliwą naturą przecenionych grzejników gazowych.

Jeśli oczekujecie filmu  na miarę "Amores perros" czy "21 gramów", spotka was rozczarowanie. Być może powodem jest brak udziału Guillerma Arriagi w tworzeniu scenariusza. Wszak wymienione wyżej filmy zawdzięczają swój unikalny wyraz właśnie mocarnemu tandemowi Iñárritu/Arriaga. Nieobecność tego drugiego daje się wyraźnie odczuć. Iñárritu solo jeszcze głębiej popada w moralizatorski ton, przez co jego film straszy momentami niczym wizerunki piekielnych czeluści w średniowiecznym kościele.

Reżyserowi trzeba jednak oddać honory, po raz kolejny zresztą, za umiejętność perfekcyjnego doboru obsady. Gdyby nie Javier Bardem, "Biutiful" smakowałoby jak zimna glutowata mamałyga i miał działanie mocno usypiające. Bardem dosłownie niesie na swych barkach cały ten film, podobnie jak Uxbal dźwiga sumę wszystkich możliwych nieszczęść i dramatów. Z natury umęczona twarz aktora osiąga tu apogeum wymownej dewastacji. Wielkie wory pod oczami, ziemista cera, głębokie bruzdy i spojrzenie czynią Uxbala jedną z najmocniejszych kreacji Bardema (przynajmniej jeśli chodzi o filmy hiszpańskojęzyczne). I w sumie tylko dzięki niemu "Biutiful" nie stał się opasłym, totalnie nudnym moralitetem, lecz zachował rys godności i powagi.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
To obraz, który nie pozostawia suchej nitki na rzeczywistości – tak okrutnej i tak trapiącej, że... czytaj więcej
Emocjonalność i uduchowienie są aksjomatami filmów Alejandro Gonzáleza Iñárritu. "Amores Perros", "21... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones