Recenzja filmu

Blackfish (2013)
Gabriela Cowperthwaite

Orka też człowiek

"Blackfish" opowiada straszną historię, którą jednak koniecznie trzeba poznać. Orki mogą krzyczeć z rozpaczy, tak jak żaden z Was nie może. Tyle że tak naprawdę jest to "niemy krzyk", ponieważ
Orki to piękne stworzenia, pełne gracji, takie duże delfiny. Na pierwszy rzut oka kojarzące się z przemiłą pandą. W parkach rozrywki dla gawiedzi pływają przecież z ludźmi, wykonują polecenia, zabawiają dzieci. Do tego kto nie widział lub przynajmniej nie słyszał o filmie "Uwolnić orkę"? W sklepach można znaleźć setki gadżetów z tymi milusińskimi rybkami, stworzonymi zdawałoby się tylko i wyłącznie po to, by ucieszyć ludzkie oko. Ale to tylko propaganda, orka to nie pluszowa zabawka. To żywe stworzenie, myśliwy. Do tego bardzo inteligentny.

"Blackfish" opowiada historię jednej z orek, samca o imieniu Tilikum, począwszy od momentu schwytania, po dzień dzisiejszy. Jest on własnością jednego z parków rozrywki. Trzymany w niewoli (w betonowej klatce z wodą) od małego dziecka, jest tresowany tylko po to, by zabawiać ludzi. Zgodnie z tym, co przedstawiają jego właściciele, Tilikum ma tam jak w niebie. Będzie żył ok. 30 lat, nie grożą mu niebezpieczeństwa ze strony innych samców, wokół ma same samice, no i ludzi, którzy go karmią. Zatem nawet zdobywanie pożywienia mu odpada. W zamian musi tylko pomachać płetwą, wykonać kilka sztuczek, chlapnąć wodą. Żyć nie umierać, prawdziwy raj dla orki. Taka jest oficjalna wersja. Prawda jest jednak całkiem inna. Ten film Wam ją ukaże.



Orki czują. To nie zwykłe zabawki. "Blackfish" wyraźnie to pokazuje. Samo chwytanie młodych w naturze kończy się zwykle śmiercią kilku dorosłych samic. Wolą one oddać własne życie, niż pozwolić, by ktoś zrobił ich potomstwu krzywdę. Ale ludzie biorą, co chcą. Orkom pozostaje tyko bezradnie patrzeć i pienić wodę w rozpaczy. Sceny z takich polowań i wypowiedź łowcy orek sprawiają, że aż ciarki chodzą po plecach. Schwytane dziecko nie ma łatwo już na starcie. Wbrew opinii właścicieli młody samiec ma problem z przystosowaniem się do życia w niewoli. Zamieniono mu ocean na mały basenik, stracił rodzinę i trafił w towarzystwo dorosłych samic, które są członkami innego stada. Nie akceptują młodego. Bywają dni, że młody Tilikum nie ma na swoim ciele miejsca nie poznaczonego przez zęby dorosłych. Ale z czasem rośnie, oswaja się z ludźmi, poznaje zasady, próbuje się dostosować. W podzięce za zabawianie ludzi dostaje trochę ryb, męczy się, staje się coraz bardziej sfrustrowany. W końcu, w złości, zabija trenerkę Keltie Byrne, później ginie kolejna osoba (Daniel Patrick Dukes) i kolejny trener Dawn Brancheau. Oficjalnie są to oczywiście nieszczęśliwe zdarzenia. Właściciele nie chcą przyznać, że orka oszalała. A kto by nie oszalał w takich warunkach? Film pokazuje także inne "wypadki", które na szczęście nie skończyły się tak tragicznie. Jeśli jesteście bardzo wrażliwi, te sceny mogą Was bardzo porazić. Są autentyczne.



W filmie można poznać wypowiedzi instruktorów-trenerów, obejrzeć zdjęcia archiwalne z występów orek w wodnych parkach rozrywki, zapoznać się z tymi "wypadkami". Szokujące jest to, że aby zostać instruktorem szkolącym orkę nie trzeba mieć niemal żadnego przygotowania. Nikt nie troszczy się o dobra bohaterów takich parków, to tylko maszynki do robienia pieniędzy. Instruktorzy nie są nawet informowani o zagrożeniach ze strony tych wspaniałych oceanicznych myśliwych. Mało tego, sami wierzą w chwyty reklamowe właścicieli. Nikt im nie mówi, że męczą zwierzęta, że naprawdę żyją one w naturze ok. 100 lat, a oni skracają im życie do niecałej 1/3 długości. Nie zdają sobie też sprawy, że orki trzymane są zupełnie niezgodnie z ich trybem rodzinnym. Myślą, że wyświadczają im przysługę. W momencie, gdy poznają prawdę, wielu z nich rezygnuje, ale nie orka. Orka może tylko czasem się zdenerwować i w bezsilnej złości zrobić komuś krzywdę. Wtedy nawet to zostaje zredukowane do zwykłego, nieszczęśliwego wypadku. Samo pokazanie zdjęć archiwalnych nakręconych bardzo często amatorskimi kamerami pozwala stworzyć rzeczywisty obraz, który w tego typu dokumencie obowiązkowo powinien się znaleźć. Ten film ma szokować, nie przerażać i to zdecydowanie twórcom się udało.

Na osobną uwagę w tym dokumencie zasługuje bardzo dobry montaż, na który zwykle widzowie nie zwracają uwagi. Eli B. Despres wykonał kawał dobrej roboty, podobnie zresztą jak i autorzy zdjęć: Chris Towey oraz Jonathan Ingalls. Umiejętne połączenie wypowiedzi osób, zdjęć archiwalnych (z pokazów i nie tylko) oraz wplecenie stenogramów z rozpraw sądowych sprawiają, że film nie jest monotonny. Nie stronienie także od często makabrycznych zdjęć "wypadków" sprawia, że "Blackfish" jest dokumentem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Nie mogę także nie wspomnieć o muzyce skomponowanej przez Jeffa Beala (znanego mi najbardziej z "Appaloosy"). Stanowi świetne tło dla tej produkcji. Śmiało mogę także powiedzieć, że od dźwiękowców pracujących przy realizacji tego filmu powinni się uczyć nawet ci, pracujący przy filmach fabularnych. Nie wiem, dlaczego tak ważny składnik w wielu kinowych produkcjach schodzi na plan dalszy. Tutaj wyszło bardzo dobrze.



Oglądając ten film, moja początkowa chęć przeżycia miłej, rodzinnej rozrywki rozwiała się w pył. "Blackfish" opowiada straszną historię, którą jednak koniecznie trzeba poznać. Film ten diametralnie odmienia spojrzenie na wodne parki oraz same orki. Reżyser Gabriela Cowperthwaite postanowiła zmierzyć się z oficjalną propagandą i ukazać, że nie jest to kolorowy świat. Aby pokazać, że parki rozrywki dla ludzi to w rzeczywistości miejsce tortur dla zwierząt, zmieniające ich życie i naturę, trzeba mieć odwagę. Tej Cowperthwaite nie zabrakło. Jeśli chcecie je odwiedzić i pokazać milusińskim akrobacje orek i innych żywych stworzeń, obejrzyjcie najpierw ten film. I to koniecznie. A później zastanówcie się, czy warto napędzać ten potworny biznes. Pamiętajcie, że orka może krzyczeć z rozpaczy, tak jak żaden z Was nie może. Tyle że tak naprawdę jest to "niemy krzyk", ponieważ ludzie nie chcą go usłyszeć. Zredukowanie tych pięknych stworzeń do poziomu zwykłego przedmiotu to zwykła potworność. Po seansie pozostaje mi tylko coraz mocniejsze stukanie w klawiaturę w bezsilnej złości na naszą naturę.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones