Recenzja wyd. DVD filmu

Cyxork 7 (2006)
John Huff
Paget Brewster
Beata Poźniak

Na granicy Tromaville i Twin Peaks

Niskobudżetowe produkty Tromy kojarzą się zazwyczaj ze specyficznym poczuciem humoru, przemocą i nagością. "Cyxork 7" jest zupełnie innym wymiarem filmu klasy Z, dostarcza jednak równie dobrych
Ray Wise w roli głównej i dystrybucja Troma Entertainment - dla wielu recenzja "Cyxork 7" mogłaby mieć tylko to jedno zdanie i stanowiłaby wystarczającą rekomendację. Wybaczylibyśmy (nie będę ukrywał, że ja także zaliczam się do grona fanatyków "Twin Peaks" i Tromy) nawet najmarniejszą produkcję, do której powstania zaangażowano takie postacie, ale na szczęście film Johna Huffa nie wystawia fanowskiego oddania na próbę.

Jak na twór klasy Z obsada "Cyxork 7" prezentuje ponadprzeciętne zdolności aktorskie, ale bez obaw - nikt nie gra aż tak dobrze, by odebrać filmowi status "tak złego, że aż dobrego". Pojawia się nawet rodzimy akcent - występ Beaty Poźniak-Daniels, znanej z niewymienionych w czołówce ról w "Człowieku z żelaza" i "Blaszanym bębenku", a także jako Marina Oswald w "JFK"... Może "znanej" to jednak za dużo powiedziane, ale polska aktorka znakomicie odgrywa wredną, nastawioną wyłącznie na sukces zołzę, a w dodatku pochodzi z mojego rodzimego Gdańska, więc jako lokalny patriota od razu poczułem się połechtany.

"Cyxork 7" wbrew pozorom nie jest sequelem filmu, o którym nigdy wcześniej nie słyszeliście, lecz historią kręcenia kolejnej części tandetnego tasiemca science fiction. Pomysł nie jest wprawdzie oryginalny (film w filmie jest jednym z ulubionych tematów niskobudżetowych twórców), ale użyto go w wystarczająco interesujący sposób, aby półtorej godzinna projekcja przeminęła w ekspresowym tempie. Widz może ujrzeć od zaplecza nie tylko, jak bardzo obojętne jest posiadaczom praw do wyświechtanej, choć w wąskim gronie uwielbianej serii tworzenie jej nowej inkarnacji (która jeszcze przed pierwszym klapsem skazana jest na recenzencką klęskę), ale także wpływ środowiska fanów na decyzje producentów. Podążając za ich wolą, twórca fikcyjnego "Cyxorka" zatrudnia w charakterze reżysera kobietę odpowiedzialną za kilka włoskich slasherów... Tak przynajmniej wydaje mu się. W końcu zostaje jednak uświadomiony, że pomylił nazwiska i los dogorywającej marki powierzył autorce niezależnych filmów dokumentalnych. Gdy wszystko wskazuje na to, że "Cyxork 7" będzie marniejszy od szóstego "Uniwersalnego żołnierza", z pomocą przychodzi natura w swoim zabójczym obliczu. Ekipa postanawia zaryzykować i kręcić w warunkach potężnego trzęsienia ziemi, co pozwala na wykorzystanie niezwykłych "efektów specjalnych" bez wydawania choćby dolara.

Film Johna Huffa jest ciekawym zjawiskiem zarówno jako komedia, jak i pozycja z nurtu twórczości klasy Z. Mimo że ma wszelkie predyspozycje, by zabawiać gagami, strzępami dialogów i zdjęciami z nudnawych libacji, obiera ścieżkę opowiadania ciekawej historii. To żenujące, że w recenzji zaznacza się rzecz tak elementarną, ale współczesne kino komercyjne przyzwyczaja widzów do zachwycania się zdolnościami potężnych komputerów, a nie umiejętnościami aktorskimi czy reżyserskimi. Siłą "Cyxork 7" jest scenariusz i nawet, gdy zdarzają się momenty przegadane, słucha się ich z przyjemnością.

Jeżeli interesuje was inne oblicze kiczu, niezależny film bez hektolitrów krwi i nagości, lecz z solidną fabułą i świetną obsadą, jeżeli chcecie zobaczyć człowieka, bez którego "Twin Peaks" nie byłoby tak niepokojącym serialem, a zarazem kolejną produkcję sygnowaną przez Lloyda Kaufmana, to nie mogliście trafić lepiej - "Cyxork 7" dostarczy wam znakomitej i niezobowiązującej rozrywki.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?