Recenzja filmu

Czy zabiłbyś dziecko? (1976)
Narciso Ibáñez Serrador
Lewis Fiander
Prunella Ransome

Czy zabiłbyś dobry film?

Otwierające film archiwalne sekwencje z wojen, które podkreślają, że największymi ich ofiarami, koniec końców, są dzieci zapowiadają mocny, osadzony w realiach film, przy którym nie będziemy co
Otwierające film archiwalne sekwencje z wojen, które podkreślają, że największymi ich ofiarami, koniec końców, są dzieci zapowiadają mocny, osadzony w realiach film, przy którym nie będziemy co chwila łapać się za głowę, bolejąc nad głupotą twórców. I tak jest. "Czy zabiłbyś dziecko?" to znakomity film opartej na niedopowiedzeniach narracji, ciekawych rozwiązań fabularnych i jeżącego włosy na głowie suspensu. Przez pierwsze czterdzieści minut.

Opowieść snuta przez Narciso Ibáñeza Serradora ma klimat klasycznej, rozkręcającej się powoli (nawet zbyt powoli) grozy. Jest małżeństwo na wakacjach: Tom - profesor biologii, "prawie lekarz", Evelyn - piękna kobieta w ciąży. Jest pragnienie ucieczki z dala od zatłoczonych kurortów i wyprawa na wyspę z dziecięcych wspomnień Toma - Almanzorę. I tylko gdzieś, zupełnie w tle, przemykają wypadające na plaże zwłoki.
Po czterech godzinach rejsu bohaterowie trafiają do cichego raju. Aż nazbyt cichego. Znajdują niewyłączone telewizory, roztopione lody w wózku na rynku, spalonego kurczaka, który nadal obraca się na rożnie w barze i ani żywej duszy.
Poza dziećmi.

Twórcy filmu wzorcowo wykorzystali klasyczne chwyty gatunku. Wyizolowana przestrzeń, groza w tym, co najbardziej niewinne, pierwsza z osób, które znają "prawdę" nie może jej zakomunikować, itd. Nie brakuje doskonałych pomysłów, oraz znakomicie zbudowanego napięcia opuszczonej wyspy, które mogłyby film wznieść na wyżyny - nie oszukujmy się - niezbyt bogatego w jakość gatunku. Niestety, tam, gdzie praca twórców jest najlepsza, jest też najsłabsza. Chwila, w której "Czy zabiłbyś dziecko?zaczyna "straszyć", myślącego widza przyprawia też o ból głowy.

Bohater bez przerwy zostawia ciężarną żonę samą, nawet, gdy świadom jest całej powagi niebezpieczeństwa, notorycznie nie zamyka drzwi, a kwintesencją tej logiki jest scena, w której chwilę po dramatycznej walce wychodzi po wodę do korytarza,w którym czaiło się niebezpieczeństwo, nie biorąc ze sobą zdobytej przed chwilą broni. Podobnych głupstw jest znacznie więcej - przytaczanie jednak zdradzałoby fabułę. Ich nagromadzenie jest tak duże, że czyni sytuację nierealną do tego stopnia, że chwilami - choć wszystko poza tym zrobiono bardzo dobrze - zwyczajnie trudno się bać, czy zachwycać odniesieniami do kultury. Przeważa irytacja. Tym większa, że - zdawałoby się - niemal kosmetyczne poprawki mogłyby uczynić tę pozycję znakomitą.

Zupełnie przesadzono też z wykorzystaniem motywu przewodniego, który w ostatnim kwadransie seansu brutalnie morduje logikę. Na pytanie "Kto może zabić dziecko?" ma się ochotę odpowiedzieć: "Każdy, do cholery! Byle szybko". 

Niezwykłym paradoksem filmu jest to, że nie tylko początek, ale również i zakończenie, zarówno losy obojga bohaterów, jak i zamknięcie myśli przewodniej, wybrzmiewają i są warte uwagi. Dzieło Serradora miało bardzo duży potencjał i jest warte obejrzenia, szczególnie przez fanów gatunku. Niektóre jego elementy mogłyby posłużyć za przykład z przewodnika "Jak zrobić genialny horror". Niestety, zbyt wiele innych zmieściłoby się w podręczniku tłumaczenia stosu idiotycznych decyzji bohaterów emocjonalnym rozchwianiem.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Czy zabiłbyś dziecko?
"Dzieci nie są złośliwe. Dzieci są złe." Freud Kto jeszcze nie wierzy w tę złotą myśl twórcy... czytaj więcej
Recenzja Czy zabiłbyś dziecko?
Czasami warto poszukać w kinie głębiej, odciąć się od tego, co powszechne i zgłębić nieznane. Nie tylko... czytaj więcej