Recenzja wyd. DVD filmu

Desperacja (2006)
Mick Garris
Tom Skerritt
Steven Weber

Co kryje Desperacja?

Z zadowoleniem przyznaję, że to kolejny - aczkolwiek jeden z nielicznych - dobry film na podstawie książki Stephena Kinga. Długi jak cała reszta, ale nie nudzi (przynajmniej w większości), efekty
Z zadowoleniem przyznaję, że to kolejny - aczkolwiek jeden z nielicznych - dobry film na podstawie książki Stephena Kinga. Długi jak cała reszta, ale nie nudzi (przynajmniej w większości), efekty są całkiem niezłe, aktorzy też spisują się przyzwoicie. Jedynym niedociągnięciem przy efektach, które moim zdaniem było totalnie zepsute i w sumie niepotrzebne, była scena wychodzenia demona z "opętanego" Chińczyka. Scenka pochodziła z niemego filmu, który znaleźli bohaterowie, tłumaczyła pochodzenie Taka i sposób wydostania się go na powierzchnię. Tak był wielki i paskudny, miał władzę nad zwierzętami i kiedy przejmował kontrolę nad człowiekiem, stopniowo rozdzierał jego ciało. Był na nie po prostu zbyt wielki i dlatego co jakiś czas musiał je wymieniać na lepszy model. Jestem pod wrażeniem roli Rona Perlmana, grającego opętanego przez Taka policjanta. Facet ogółem nie grzeszy urodą (eufemistycznie rzecz ujmując) i zazwyczaj jest obsadzany w charakterystycznych rolach. Tak jak w przypadku "Desperacji", gdzie widzimy go już w stanie coraz większej rozsypki. Byłam bardzo ciekawa sposobu, w jaki scenarzyści pokażą rozrywanie ciał, będących chwilową kryjówką demona i nie rozczarowałam się. Krwawe smugi na twarzy, pokraczny i niepokojący chód, agresja, wypluwanie kłębów tkanek... Może brzmi to jak opis którejś części "Żywych trupów", ale to w ogóle nie ta bajka. Historia niby jest prosta - jak na historie Kingowskie - ale jednak zawikłana. Kilkoro ludzi dziwnym zbiegiem okoliczności spotyka się w miasteczku o nazwie Desperacja, wyludnionym i przerażającym, z trupami leżącymi na ulicach i szaleńcem w policyjnym mundurze polującym na tych, którzy mieli pecha się tu zabłąkać. Muszą się przed nim bronić, ale nie wiedzą z czym mają do czynienia. Nie chcę tu być złośliwa, ale w pewnym momencie miałam wrażenie, że zaraz zabarykadują się w jakimś supermarkecie i zaczną się ze strachu zabijać. Jest tu nawet odpowiednik fanatycznej dewotki z "Mgły", tyle że w postaci skądinąd milutkiego chłopca, Davida, któremu policjant, będący jeszcze niedawno człowiekiem nazywanym Collie Entragian, zabił ukochaną siostrzyczkę i uprowadził matkę. Nie pamiętam, czy w książce David był aż tak pobożny, w filmie jego żarliwość czasem bywa irytująca, a kazania wydają się zbyt poważne w ustach tak młodego człowieka. Znam słabość Kinga do dzielnych i obdarzonych jakimś darem chłopców (bez żadnych skojarzeń, proszę!), którzy ratują świat, bo dorośli nie potrafią, ale bez przesady. Miałam ochotę przewinąć jego wypowiedzi z lekceważącym "Taaaak taaaaak" na ustach. Sceną, która niewątpliwie zrobiła na mnie wielkie wrażenie, było przebudzenie się Mary, porwanej przez Taka w celu późniejszego przejęcia jej ciała. W książce było to rewelacyjnie opisane i, prawdę mówiąc, czekałam głównie na tę scenę. Reżyser miał duże pole do popisu, żeby to zepsuć - co by mnie specjalnie nie zdziwiło po obejrzeniu wcześniejszej wersji "Miasteczka Salem", "Carrie" czy "Langolierów", czyli po wspaniałym materiale na film przemielonym i wyplutym w postaci koszmarnej papki - ale zostałam bardzo mile zaskoczona. Scena jest imponująca, szczególnie kiedy ktoś, jak ja, ma fobię na punkcie skorpionów. Trupów na zewnątrz jest co prawda mniej niż w oryginale, ale nie bądźmy drobiazgowi. Reasumując, film godny polecenia. Podpisuję się pod tym obiema rękami. Dla miłośników Kinga (tych, którzy nie zrazili się do ekranizacji robionych hurtowo w latach 80.) pozycja obowiązkowa.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Może zacznę od tego, że do filmu podchodziłem bardzo, bardzo, późno w nocy, ponieważ jedna ze stacji,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones