Recenzja filmu

Drapacz chmur (2011)
Rune Schjøtt

Młodzi, ułomni i zakochani

Koniec końców "Drapacz chmur" okazał się ciepłą baśnią o zwyczajnie niezwyczajnych.
"Drapacz chmur" to rzecz o pierwszej miłość i dorastaniu, o relacjach rodzic-dziecko, toksycznych, naznaczonych piętnem traum i lęków, o ułomnościach i tym, jak definiują one nasze życie. Sporo tematów jak na jeden film. Ale Skandynawowie są mistrzami podobnych mieszanek. Najlepszym tego przykładem jest właśnie obraz Runego Schjøtta.

Akcja dzieje się w niewielkim miasteczku i zaczyna od kuriozalnej tragedii. Oto podczas uruchamiania pierwszych w okolicy świateł na przejściu dla pieszych dochodzi do wypadku. Największa szycha w mieście, kobieciarz, który żadnej nie przepuści, zostaje kastratem w wyniku samochodowej kolizji. Nieumyślnym sprawcą jest chłopiec Jon, syn poszkodowanego. Mijają lata, Jon jest już nastolatkiem i wyrzutkiem społecznym. Naznaczony tragedią, nigdy tak naprawdę nie dorósł, cierpiąc fizycznie (ma stulejkę) i psychicznie (wszyscy bowiem winią go za upadek miasta, kiedy po wypadku jego ojciec stał się zgorzkniałym, pozbawionym inicjatywy półmężczyzną). I wtedy pojawia się ona – Edith. Dziewczyna jest niewidoma i trzymana pod kloszem przez ojca, który boi się, że córka wymknie się mu tak, jak wcześniej żona. Ale Edith dość ma roli dziewicy-outsiderki. Jon ma być jej przepustką do świata kobiet.

Za każdym razem, kiedy oglądam filmy takie jak "Drapacz chmur", zazdroszczę Skandynawom ich magicznej umiejętności łączenia nieprzystających elementów. W Polsce na bazie tego samego materiału wyjściowego powstałby zapewne drętwy dramat społeczny o szarej rzeczywistości prowincji, gdzie nic się nie dzieje, a ludzie są ponurzy i nieszczęśliwi. Liczba dramatów, jakie porusza Schjøtt, może naprawdę przytłaczać. A jednak w filmie jest sporo humoru podkreślającego absurdalność sytuacji, ale nigdy nie obrażającego czy deprecjonującego bohaterów. Z jednej strony czujemy się dogłębnie poruszeni tragediami, jakie dotknęły postaci, ich lęki mogą prowadzić do surrealistycznych zachowań, ale nie są przez to mniej wiarygodne. Z drugiej strony "Drapacz chmur" ma w sobie sporo optymizmu i pokazuje, że walczyć o swoje można zawsze i wszędzie i nie wymaga to aż tyle wysiłku, ile mogłoby się wydawać. Wystarczy jedynie pozostać wiernym sobą, a w odpowiednim czasie i miejscu da to rezultaty.

Koniec końców "Drapacz chmur" okazał się ciepłą baśnią o zwyczajnie niezwyczajnych.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones